Imigranci i rozdarci Szwedzi

Rząd w Sztokholmie zaczął wprowadzać nieco twardszą politykę wobec azylantów.

Aktualizacja: 23.12.2015 19:54 Publikacja: 23.12.2015 17:18

Rejestracja imigrantów prowadzona przez muzułmańską organizację charytatywną w głównym meczecie w Sz

Rejestracja imigrantów prowadzona przez muzułmańską organizację charytatywną w głównym meczecie w Sztokholmie

Foto: AFP

Korespondencja ze Sztokholmu

Nie taką wprawdzie jak w Danii, gdzie przybyszom konfiskuje się wartościowe przedmioty. Jednak nastroje pod wpływem wielkiej fali imigrantów zmieniają się i w wyjątkowo dla nich do tej pory łaskawej Szwecji. Kiedy Anders Persson, politolog z Uniwersytetu w Lund i Uniwersytetu Linneusza, opublikował tekst „Szwecja musi być w stanie powiedzieć nie uchodźcom", otrzymał natychmiast na portalu społecznościowym ponad 10 tys. głosów poparcia. Jeszcze pół roku temu zapewne zostałby wyklęty jako rasista. Teraz temat imigrantów przestał być tabu, zanika polityczna poprawność.

– Mam 33 lata, mieszkam w Landskronie i nie przeżyłem ani jednego dnia, w którym można by mówić o zintegrowaniu imigrantów ze społeczeństwem – mówi „Rz" Anders Persson. Landskrona przyjęła bardzo wielu imigrantów, powstało tu ich równoległe społeczeństwo z osobnymi osiedlami, szkołami, sklepami, restauracjami.

– Polityka integracyjna to największa pomyłka w nowoczesnej historii kraju. Szwecja powinna przyjmować tylu uchodźców, ilu jest w stanie zintegrować – ocenia Persson. Według niego sposobem, który choć w części sprzyjałby asymilacji i przeciwdziałał segregacji, byłoby wprowadzenie niskopłatnej pracy. Kolidowałoby to jednak ze szwedzkim modelem społeczeństwa dobrobytu.

Zdaniem politologa to dobrze, że nastąpiło przebudzenie i wprowadzono ograniczenia w napływie uchodźców, choć stało się to późno. – Społeczeństwo jest w kwestii uchodźców podzielone – ocenia Persson. – Jest wielu Szwedów, którzy chcieliby restrykcyjnej polityki, ale także wielu opowiada się za kontynuowaniem hojnego podejmowania uchodźców.

Tak jak chociażby nauczycielka ze Stowarzyszenia Edukacji Robotników Stina Rinman, która opowiada, że Szwecja jako jeden z najbogatszych krajów świata ma obowiązek pomagać uciekinierom z ogarniętych wojną Syrii i Iraku. – Ponad 100 lat temu jedna czwarta narodu znalazła schronienie w USA przed śmiercią głodową oraz religijnymi prześladowaniami członków wolnego kościoła – mówi „Rz". – Teraz należy solidarnie wspierać innych, bo nie wiadomo, czy my nie znajdziemy się znowu w potrzebie.

Socjaldemokratyczno-zielony rząd w kwestii uchodźców dokonał prawdziwej wolty. Od bycia humanitarnym mocarstwem i wzbraniania się od określenia jakichkolwiek limitów po decyzję o stworzeniu „przestrzeni do oddychania", kiedy system stanął na krawędzi wytrzymałości. Niespełna 10-milionowa Szwecja w ciągu tylko dwóch miesięcy wzięła pod swoje skrzydła ponad 80 tys. uchodźców.

Może i rząd nadal prowadziłby swoją szczodrą politykę azylową wobec przybyszów z Syrii, Afganistanu, Iraku, Erytrei, Somalii i Iranu, gdyby nie problemy z ulokowaniem ich w godnych warunkach. Poza tym przejrzał na oczy po zamachach w Paryżu i zaczął jednak sprawdzać tożsamość nielegalnych uciekinierów spoza UE, nazywanych eufemistycznie migrantami bez papierów, w imię zasady, że żaden człowiek nie jest nielegalny.

Wielka jest też liczba samotnie przybyłych do Szwecji osób niepełnoletnich. To one stanowią największe wyzwanie dla budżetu gmin. Samotne dzieci wymagają bowiem nie tylko dachu nad głową, ale również załatwienia im miejsca w szkole, nauczycieli, opiekunów, przydzielenia nierzadko rodzin zastępczych, sekretarzy socjalnych i wreszcie pełnomocników, którzy pomagają im w kontaktach m.in. z Urzędem Migracji. Wyzwania są gigantyczne. O azyl wystąpiło 60 tys. dzieci, w tym 46 tys. w wieku szkolnym, trzeba dla nich wybudować 230 szkół i wyedukować armię nauczycieli.

W efekcie uszczelnienia granic napływ już nieco zmalał, bo wynosi teraz ponad 3500 osób tygodniowo. Partia Zielonych, której mantrą było „nigdy nie utrudniać migrantom przyjazdu do Szwecji" i która oceniła porozumienie o zaostrzonych regułach azylowych jako „wycięcie serca z piersi", nie może się pogodzić, że kraj traci swe humanitarne oblicze i osłabia prawo ubiegania się o ochronę i łączenie rodzin. Rzecznik Zielonych i minister edukacji w koalicyjnym rządzie określił część porozumienia mianem gówna.

Kością niezgody w koalicji jest kwestia badań medycznych samotnie przybyłych dzieci, by określić ich wiek. Część z nich bowiem kłamie, by otrzymać prawo azylu jako osoby niepełnoletnie.

Rząd brał pod uwagę możliwość zamknięcia w sytuacjach kryzysowych mostu nad cieśniną Sund (między Kopenhagą, stolicą Danii, przez którą zmierzają na północ imigranci, a szwedzkim Malmö). Rada Legislacyjna i opozycja tego jednak nie zaakceptowała.

– Mamy być wzorcową nacją, kontynuować naszą hojność w przyjmowaniu uchodźców – mówiła w telewizyjnej debacie Matilda Brinch Larsen z Göteborga, socjaldemokratka, szefowa grupy odpowiedzialnej za mieszkania dla azylantów. Jej entuzjazm podziela jednak już tylko mniejszość społeczeństwa.

Korespondencja ze Sztokholmu

Nie taką wprawdzie jak w Danii, gdzie przybyszom konfiskuje się wartościowe przedmioty. Jednak nastroje pod wpływem wielkiej fali imigrantów zmieniają się i w wyjątkowo dla nich do tej pory łaskawej Szwecji. Kiedy Anders Persson, politolog z Uniwersytetu w Lund i Uniwersytetu Linneusza, opublikował tekst „Szwecja musi być w stanie powiedzieć nie uchodźcom", otrzymał natychmiast na portalu społecznościowym ponad 10 tys. głosów poparcia. Jeszcze pół roku temu zapewne zostałby wyklęty jako rasista. Teraz temat imigrantów przestał być tabu, zanika polityczna poprawność.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788