– W tej samej chwili, w której okaże się, że artykuł 5 NATO nie zadziałał w stosunku do jednego państwa, sojusz przestanie istnieć. I nawet jeśli opinia publiczna w niektórych krajach zachodnich ma wątpliwości co do sensu obrony Estonii, przywódcy tych krajów takich wątpliwości nie mają, bo zdają sobie sprawę, że kiedyś i oni będą potrzebowali pomocy paktu – powiedział Ilves. Jego zdaniem nie należy też oczekiwać, że Władimir Putin powtórzy taktykę wojny hybrydowej, jaką zastosował na Ukrainie.
– Wszyscy już wiemy, czym są zielone ludziki. Zachód jednak czegoś się uczy – uważa Ilves.
Jego zdaniem o wiele bardziej prawdopodobne jest to, że ofiarą agresji stanie się któryś z krajów nienależących do NATO. Prezydent nie chciał jednak powiedzieć, jakie państwo ma na myśli.
– Rosja stara się zwasalizować dawne republiki radzieckie. I gdy chcą one prowadzić niezależną wobec Kremla politykę, rozpoczyna agresję. Tak było w przypadku zarówno Gruzji, jak i Ukrainy – uważa Ilves.
Ale zdaniem prezydenta złamanie gwarancji integralności terytorialnej, jakich Stany Zjednoczone i Wielka Brytania udzieliły Ukrainie w 1994 r. w Budapeszcie, długo będzie miało bardzo poważne konsekwencje.