W marcu ubiegłego roku w wyborach lokalnych ugrupowanie Marine Le Pen otrzymało 25,24 proc. głosów. Potem zdobyło najwięcej głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale przy niskiej frekwencji. Jednak w niedzielę FN pokonał kolejny etap z największym poparciem w aż sześciu z 13 nowych regionów i 27,96 proc. głosów w skali kraju wobec 26,89 proc. dla koalicji umiarkowanej prawicy z udziałem Republikanów Nicolasa Sarkozy'ego i 23,33 proc. dla socjalistów prezydenta François Hollande'a.
– Jeszcze nigdy rozejście się między tradycyjnymi partiami a oczekiwaniami wyborców nie było tak duże. Stąd sukces skrajnej prawicy – mówi „Rz" Madani Cheurfa, szef paryskiego instytutu analiz politycznych Cevipof.
Jego zdaniem na rzecz Le Pen działają jednocześnie trzy czynniki. Po pierwsze, rekordowe bezrobocie, z którym od 40 lat nikt nie jest w stanie sobie poradzić. Po wtóre, fala uchodźców i zamachy terrorystyczne, które powodują, że ludzie czują się niepewnie. I wreszcie, forsowanie przez Republikanów i socjalistów zgranych polityków: Sarkozy'ego, który już był prezydentem w latach 2007–2012, oraz Hollande'a, którego poziom poparcia pozostaje wciąż bardzo niski.
Najlepszy wynik, 40,64 proc. poparcia, FN uzyskał w regionie Nord-Pas-de-Calais Pikardia, gdzie startowała sama Marine Le Pen. Drugi był kandydat umiarkowanej prawicy Xavier Bertrand, ale otrzymał zaledwie 24,96 proc. głosów.
Niewiele gorzej Front wypadł na drugim krańcu kraju, w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże, gdzie Marion Marechal Le Pen, siostrzenica Marine Le Pen, otrzymała 40,55 proc. głosów.