Kraj zamarł w oczekiwaniu na słowa Putina. Na darmo

W Rosji żyje się lepiej, ludzie zarabiają więcej, a Zachodowi nie należy ustępować – przez ponad cztery godziny tłumaczył Rosjanom prezydent.

Aktualizacja: 20.06.2019 21:07 Publikacja: 20.06.2019 18:24

Kraj zamarł w oczekiwaniu na słowa Putina. Na darmo

Foto: AFP

Po raz 17. Władimir Putin przeprowadził „konferencją prasową" z Rosjanami. Przynajmniej z tymi, których dopuszczono do głosu.

– Powinien pan częściej urządzać takie rozmowy (z narodem) – podsumowała prowadząca dziennikarka, widząc, jak błyskawicznie urzędnicy w całym kraju usuwają problemy, na które skarżyli się Rosjanie, których dopuszczono do głosu w studiu.

Niektóre problemy urzędnicy usuwali z rozmachem jeszcze przed programem, byle tylko nie znalazły się w polu widzenia prezydenta. Do Putina na przykład zwrócili się pracownicy rafinerii w Biełgorodzie, skarżąc się, że od roku nie dostają pensji. Dzień przed programem śledczy aresztowali dyrektora przedsiębiorstwa. Zdenerwowani robotnicy nagrali na wideo kolejne oświadczenie. „Prosiliśmy o pieniądze, a nie o wsadzanie dyrektora za kratki, tym bardziej że on też nie dostawał swojej pensji" – poskarżyli. Ale problem uznano za rozwiązany i prezydent nim się nie zajmował.

– Pamiętacie, jak w latach 90. nie płacili pensji po pół roku. Nic takiego obecnie nie ma – chwalił się Putin.

Największym propagandowym problemem Kremla było to, by zamienić doroczną konferencję w wielki show, w czasie którego prezydent wreszcie odzyska swą popularność, ciągle spadającą od sierpnia ubiegłego roku. Zeszłoroczne „rozmowy z narodem" okazały się całkowitą porażką, podsumowującą rosnącą niechęć Rosjan do swego przywódcy. „Obecnie cały kraj zamarł, oczekując zaskakujących oświadczeń Putina, które przywrócą jego dawną popularność" – napisał jeden z blogerów. Rządowy ośrodek socjologiczny WCIIOM poinformował, że wystąpienie prezydenta zamierzało oglądać ponad 75 proc. Rosjan. „Praca w kraju zamarła na kilka godzin" – podsumowali dziennikarze.

Nie doczekano się jednak sensacyjnych oświadczeń, błyskawicznie przywracających wiarę w Putina. Prezydent zapowiedział podwyżki różnych wypłat socjalnych czy zapowiedział, że zmniejszy się liczba krajów, do których nie wolno wyjeżdżać policjantom (jako „posiadaczom" tajemnic państwowych). Ale cały czas usiłował przekonać Rosjan, że żyło im się gorzej, ale kryzys był w 2016 roku. Obecnie zaś mają mniej pieniędzy, bo muszą spłacać nierozsądnie pobrane kredyty. Tradycyjnie przy tym cytował mnóstwo liczb, budząc podziw specjalistów. Widać jednak było, że o sprawach socjalnych mówi z dużym trudem, a ożywia się – jak zwykle – gdy pytania dotyczyły polityki zagranicznej.

– Jeśli my się całkowicie poddamy i naplujemy na swoje fundamentalne, narodowe interesy, to może otrzymamy (z zagranicy) jakieś (pozytywne) sygnały, ale tak naprawdę nic się nie zmieni – powiedział, pytany o to, czy nie czas zakończyć konfrontację z Zachodem, która doprowadziła do nałożenia sankcji na Rosję. Zapewnił też, że kraj nawet zyskał na konflikcie. – Zaczęliśmy używać mózgów, stworzyliśmy branże, których wcześniej nie mieliśmy, robimy na przykład silniki okrętowe, jesteśmy eksporterem produkcji rolnej – chwalił się.

– O, proszę – Chiny nie mają nic wspólnego z Krymem, a cła na ich towary – czyli takie właśnie sankcje – rosną. To samo będzie z Rosją – zapewniał. Zaczął też wyliczać, że Unia Europejska straciła na tych sankcjach więcej (240 mld dol.) niż Rosja (50 mld dol.).

Nie dane mu było zająć się ulubioną tematyką międzynarodową, bo mieszkańcy wsi z obwodu tiumeńskiego poskarżyli się, że nie mają bieżącej wody, a miejscowi urzędnicy nic z tym nie robią.

Świadomie za to uchylił się od odpowiedzi na pytanie o dalszy los pokojowych rozmów w Mińsku z Ukrainą. Za to powiedział wprost, że zwolnienie Ukraińców przetrzymywanych w rosyjskich więzieniach (w tym marynarzy wziętych do niewoli w zeszłym roku w Cieśninie Kerczeńskiej) bezpośrednio zależy od zwolnienia Rosjan schwytanych na Ukrainie.

Pominął też milczeniem pytanie, czy zamierza odwiedzić Kijów. Za to uspokoił Białorusinów, że „obecnie nie ma mowy o tworzeniu z Rosji i Białorusi jednego państwa".

W ciągu 3–4,5 godz. rozmów z obywatelami kraju prezydent dostaje zazwyczaj od 2,5–3,2 mln pytań, z których ponad 90 proc. są skargami na poziom życia i lenistwo urzędników. Odpowiada na 68 do 80 z nich, nie licząc pytań od prowadzących dziennikarzy oraz odczytywania kolejnych wyświetlanych cały czas na ekranie telewizora. W tym roku największe zdenerwowanie prezydenta wywołała fraza o „bandzie patriotów z Jedinoj Rossii" (partii rządzącej w Rosji). – Ludzie, którzy popierają niepopularne decyzje, zachowujący się odpowiedzialnie – bronił swojej partii prezydent.

Po raz 17. Władimir Putin przeprowadził „konferencją prasową" z Rosjanami. Przynajmniej z tymi, których dopuszczono do głosu.

– Powinien pan częściej urządzać takie rozmowy (z narodem) – podsumowała prowadząca dziennikarka, widząc, jak błyskawicznie urzędnicy w całym kraju usuwają problemy, na które skarżyli się Rosjanie, których dopuszczono do głosu w studiu.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790