Jadąc północnym odcinkiem mińskiej drogi obwodowej, trudno nie zauważyć setki krzyży symbolizujących ofiary represji stalinowskiej. Brytyjski historyk Norman Davies oszacował, że w latach 1937–1941 NKWD zamordowało tam nawet ćwierć miliona ludzi. Historycy twierdzą, że spoczywają tam również tysiące Polaków z tak zwanej białoruskiej listy katyńskiej, której władze w Mińsku nie ujawniły do dziś.
Rządzący od prawie ćwierćwiecza prezydent Białorusi nigdy specjalnie nie przejmował się ofiarami represji komunistycznych. Gdy w pierwszej dekadzie XXI wieku budowano tam drogę szybkiego ruchu, koparki wykopywały ludzkie szczątki. Całodobowe protesty obrońców Kuropat (na przedmieściach Mińska) rozpędzał OMON i droga została zbudowana. Na nic też się zdały protesty przeciwko budowie restauracji, której huczne otwarcie odbędzie się już w piątek.
Rosyjska bania
Zaledwie 50 metrów od miejsca, gdzie przez lata społecznicy tworzyli „narodowy memoriał" i stawiali krzyże, w ciągu ostatnich kilku lat pojawił się ogrodzony murem teren, gdzie zbudowano już kilka budynków. Dziennikarzom białoruskiej redakcji Radia Swoboda udało się dostać do jednego z nich. W piątek odbędzie się tam otwarcie restauracji pod nazwą Pojedziemy, Zjemy. Właściciele szczycą się, że karczma jest w stanie zmieścić nawet 300 gości. Zapewne liczą, że głównym źródłem zysku będą wesela i inne huczne imprezy okolicznościowe. W centrum największej sali znajduje się reklama popularnej na Białorusi wódki. Menedżerowie restauracji zapowiadają, że już jesienią goście będą mogli skorzystać z rosyjskiej bani lub tradycyjnej sauny.
– Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że te budynki w Kuropatach znajdują się na szczątkach ludzi. Co więcej, obok uroczyska stoją bloki, których fundamenty również są na miejscach pochówku. Mieszkańcy tych bloków chodzą do uroczyska na grilla. Połowa białoruskiej stolicy stoi na szczątkach. Na ciałach ofiar niemieckiego obozu koncentracyjnego w Mińsku zbudowano miasteczko wojskowe – mówi „Rzeczpospolitej" znany białoruski historyk Ihar Melnikau.
Władze miasta twierdzą, że wszystko jest zgodnie z prawem i że właściciele restauracji otrzymały niezbędne pozwolenia na prowadzenie działalności gastronomicznej. Nie tłumaczą, w jaki sposób restauracja i inne obiekty rozrywkowe znalazły się na miejscu spoczynku ofiar represji stalinowskich. – Nie wiadomo, czy ta restauracja się otworzy, trzeba sprawdzać wszystkie formalności prawne. Proszę się zwracać do Ministerstwa Kultury, ponieważ ono zajmuje się tematem Kuropat – mówi „Rzeczpospolitej" historyk Ihar Marzaliuk, szef parlamentarnej komisji ds. kultury, nauki i oświaty.