W środę po raz pierwszy specjaliści z Kambodży przyznali, że ich krajowe tygrysy zniknęły całkowicie. Opracowuje się plan, by skutecznie wprowadzić gatunek z powrotem do pierwotnego środowiska.

Kambodża przez ostatnie lata wycierpiała wiele. Choć pod względem statystyk liczba ofiar reżimu Pol Pot ustępuje tym, których doliczono się w Chinach za czasów Mao, to jednak znany z małomówności i skromności przywódca Czerwonych Khmerów sprowadził na swój kraj czas zagłady. Sytuacja dzikich zwierząt i zagrożonych gatunków nie znajdowała się z przyczyn oczywistych na liście priorytetów do załatwienia. Trzeba było najpierw poradzić sobie z kolejnymi polami śmierci, jak zwykło się nazywać masowe groby obywateli wymordowanych w Kambodży.

Sytuacja gospodarcza wciąż nie jest dobra w tym kraju położonym pomiędzy Tajlandią, Wietnamem i Laosem jednak idea odtworzenia populacji tygrysów może sprowadzić do Kambodży bardzo potrzebny biznes z zagranicy. Ostatni egzemplarz był widziany w prowincji Mondulkiri w 2007 roku. Dziś do tych samych lasów wielkie, dzikie koty będzie się sprowadzać za pieniądze.

Koszt operacji szacuje się na od 20 do 50 mln dolarów. Partnerami Kambodży mają zostać m.in. Indie, Tajlandia oraz Malezja. Liczba tygrysów na świecie szacowana jest na 2154 sztuk. Między 12 na 14 kwietnia kraje bezpośrednio zainteresowane odtwarzaniem gatunku (13 państw, w których dotychczas żyły lub jeszcze żyją tygrysy) spotykają się na poświęconym tej sprawie szczycie w Delhi. Swoje delegacje wyślą: Bangladesz, Bhutan, Chiny, Indie, Indonezja, Laos, Malezja, Mjanma, Nepal, Rosja, Tajlandia, Wietnam oraz oczywiście Kambodża. Inicjatywa rozpoczęta w 2010 roku ma na celu podwojenie populacji tych zwierząt do 2022.