Jedna osoba zginęła, a kilka zostało rannych w wyniku niespodziewanego wybuchu, do którego doszło na głębokości 580 m w mającej kształt gigantycznego leja kopalni odkrywkowej diamentów Udacznyj w Jakucji. Ekipa pracowników prowadziła w leju roboty przygotowawcze do powiększenia odkrywki za pomocą materiałów wybuchowych.
Na miejscu pracuje specjalna komisja, sprawdzając czy przyczyną nie był niespodziewany wybuch gazu i czy przestrzegano norm bhp. Koncern Alrosa (ok. 3 mld dol. przychodów ze sprzedaży diamentów i brylantów w I półroczu 2018 r) najpierw ogłosił, że „rozważy" wypłatę rekompensaty rodzinie górnika. Dopiero pod wpływem społecznego oburzenia i zainteresowania mediów, sprawą zapowiedział wypłacenie rodzinie 47-letniego górnika odszkodowania. Kwota to 2 mln rubli (117,8 tys zł), podała agencja Prime.
To nie pierwszy śmiertelny wypadek w kopalniach diamentów Alrosa. W końcu lipca minionego roku na dnie innego wielkiego leja - kopalni Mir doszło do niespodziewanego osuwiska gruntu na głębokości 300 m. Na miejscu zginął jeden górnik, a pod ziemią znalazła się też jedna ciężarówka. W momencie katastrofy w leju znajdowało się 11 górników. Nie przeprowadzono ich ewakuacji. Kazano ludziom pracować dalej.
W tydzień później (4 sierpnia) na dno leja wdarła się woda. W leju znajdowało się 151 górników. Ratownicy wyprowadzili 143. Pozostałych do dziś nie odnaleziono.
Rodziny górników opowiedziały mediom o licznych naruszeniach zasad bhp, zmuszaniu ludzi do pracy, pomimo zagrożenia. Prokuratura wszczęła dochodzenie. Trzech wiceprezesów straciło stanowiska. Tylko jedno odejście oficjalnie ma związek z wydarzeniami w kopalni.