Zakopiańskie konkursy PŚ wygrywali inni – trochę zapomniany Ryoyu Kobayashi (ponad rok bez zwycięstwa) i świetnie znany tej zimy Halvor Egner Granerud. Polskie osiągnięcia to oprócz podium Stękały także sukces Dawida Kubackiego w niedzielnym prologu i szóste miejsce w konkursie.
Stękała podczas treningów i w sobotnim konkursie był zdecydowanie najlepszy z reprezentantów Polski. Porażka o 0,3 punktu z Ryoyu Kobayashim mogłaby być bolesna, gdyby zepchnęła Polaka poza podium. Nie zepchnęła, więc drugie miejsce miało prawie smak zwycięstwa. W pierwszej dziesiątce był jeszcze Żyła, Kubacki – jedenasty, sobota nie była zła.
W niedzielę po pierwszej serii Andrzeja Stękałę spotkała spora przykrość – został zdyskwalifikowany za nieprawidłowe narty. Mówiąc dokładnie: Sepp Gratzer wyjął wagę, zważył skoczka i wyszło, że w stosunku do długości nart jest za lekki. Szkoda, bo Stękała miał siódmy wynik serii, znów najlepszy z ekipy, strata do lidera Graneruda była niewielka. Pozostali Polacy skakali przeciętnie.
Seria finałowa zakończyła się, inaczej niż w sobotę, zwycięstwem lidera PŚ, już jedenastym tej zimy. Kobayashi nie odrobił strat, także Lindvik nie znalazł się na podium. Z Polaków poprawił się tylko Kubacki, pozostali zniknęli w tle.
Wielką Kryształową Kulę niemal oficjalnie ma Granerud, tak samo jak Norwegowie witają się ze zwycięstwem drużynowym. Polakom drugiego miejsca też nikt nie zabierze – nawet jeśli znajdą się chętni na zastępstwo za odwołany przez Norwegów turniej Raw Air. Słychać, że chętna jest Planica, Polski Związek Narciarski też podał, że rozważa organizację marcowego turnieju w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem – decyzja ma zapaść do wtorku.