– Jestem w siódmym niebie. To tak jak w 2017 roku, gdy Bundestag wprowadził instytucję małżeństwa dla wszystkich. To także był moment, w który trudno mi było uwierzyć – tłumaczy w „Frankfurter Allgemeine Zeitung" Alexander Vogt, przewodniczący Stowarzyszenia Lesbijek i Gejów w CDU (Die Lesben-und-Schwulen-Union), organizacji działającej niejako na marginesie rządzącej partii.
Decyzją komisji programowej CDU ma to się zmienić i organizacja Vogta włączona zostać ma do struktury partyjnej na pełnoprawnych zasadach. Zadecyduje o tym grudniowy zjazd CDU, na którym wybrany zostanie nowy szef partii, po rezygnacji Annegret Kramp-Karrenbauer, następczyni Merkel na tym stanowisku.
Równocześnie partia zabiega o głosy kobiet, proponując wprowadzenie dla nich kwot na kierowniczych stanowiskach w okręgowych oraz wyższych gremiach partyjnych: 30 proc. w przyszłym roku, 40 proc. w 2023 roku i 50 proc. dwa lata później.
W konserwatywnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej ( CDU) brzmi to rewolucyjnie. – Są to plany zbyt ambitne i nierealistyczne, a cała dyskusja na ten temat jest zbędna, biorąc pod uwagę, że kobiety z CDU zajmują stanowiska: kanclerza, szefowej naszej partii, kierują trzema ministerstwami, nie wspominając już o przewodniczącej Komisji UE (byłej minister obrony Niemiec – przyp. red.) – mówi „Passaeur Neuen Presse" Astrid Hamker odpowiedzialna w CDU za politykę ekonomiczną.
Wtóruje jej szef mocno konserwatywnej Unii Wartości w CDU Alexander Mitsch w „Saarbrücker Zeitung", który nie widzi także konieczności zmiany partyjnego statusu stowarzyszenia mniejszości seksualnych.