Pablo Iglesias, lider radykalnego Podemos współtworzącego dziś wraz z umiarkowaną PSOE rząd, forsował ten pomysł od siedmiu lat. Jednak dopiero kataklizm społeczny spowodowany pandemią stworzył polityczne warunki.
Minister ds. polityki społecznej Jose Luis Escriva przyznał, że już co piąty Hiszpan żyje w „skrajnym ubóstwie". Bezrobocie skoczy w tym roku do 19,5 proc., najwięcej w Unii poza Grecją, a załamanie gospodarki będzie tak głębokie, że uda się je przezwyciężyć dopiero w 2023 r.
Częściowo to wynik struktury zatrudnienia: mnóstwo osób jest związanych kontraktem na czas określony przy obsłudze ruchu turystycznego – gdy z powodu pandemii zabrakło zagranicznych kuracjuszy, miliony Hiszpanów znalazły się na lodzie.
Rząd chce więc działać szybko. 26 maja premier Pedro Sanchez ma ogłosić decyzję o wprowadzeniu minimalnego dochodu dla najbardziej potrzebujących rodzin. Jego wysokość będzie zależała od sytuacji każdego z gospodarstw domowych: osoby samotne dostaną 462 euro miesięcznie, para bezrobotnych wychowująca dwójkę lub więcej dzieci – 1015 euro. Pomoc, która ma zostać utrzymana także po ustąpieniu pandemii, będzie wypłacana i tym, którzy znajdą zatrudnienie, ale pod warunkiem, że łączny dochód nie przekroczy z góry ustalonego poziomu. Chodzi o to, aby nie zniechęcać beneficjentów do aktywnego szukania kontraktu.