Niemcy: koronawirus wywołuje panikę

Kradzieże środków dezynfekujących w szpitalach, zwiększony popyt na trwałą żywność. Wprowadzono zakaz eksportu masek ochronnych.

Publikacja: 04.03.2020 18:40

Niemcy: koronawirus wywołuje panikę

Foto: AFP

Koronawirus do środy w południe zainfekował w Niemczech co najmniej 240 osób. Przypadków śmiertelnych nie zanotowano. Chorzy są już we wszystkich landach z wyjątkiem Saksonii-Anhalt. Najwięcej, bo 129 zachorowań – jest w Nadrenii Północnej-Westfalii, ale tam mieszka niemal co czwarty obywatel RFN. W Bawarii – 48, w Badenii-Wirtembergii – 44. W graniczących z Polską landach zachorowań jest niewiele: w Meklemburgii trzy, w Brandenburgii i Saksonii po jednym. W niemal czteromilionowym Berlinie zarejestrowano sześć przypadków. „Szczytowy punkt zachorowań dopiero nastąpi" – informuje rząd. Nie wiadomo jednak, kiedy.

W Niemczech pierwsze przypadki koronawirusa zanotowano w Bawarii, gdzie w firmie współpracującej z BMW gościła kilka tygodni temu chińska delegacja. BMW wysłało 150 swoich współpracowników na domową kwarantannę. Podobnie jest w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie władze zaleciły uczestnikom niedawnego pochodu karnawałowego w Heinsbergu 14-dniowy podbyt w domu po tym, jak u dwóch osób wykryto wirusa. Obecnie jest tam już ponad dziesięć przypadków zakażenia. To tam przebywał u córki 66 -letni Polak, u którego po powrocie do kraju stwierdzono obecność koronawirusa.  

Jednocześnie w niedalekim Gelsenkirchen we wtorek na stadionie Schalke 04 odbył się mecz z udziałem 70 tys. kibiców. Właściwie imprezy tego rodzaju dopuszczone były jedynie na świeżym powietrzu, lecz dach w czasie meczu z Bayernem zamknięto. Bez konsekwencji.

Walka z epidemią leży w kompetencji landów, a rząd federalny odgrywa jedynie rolę koordynatora niektórych działań. Jak na razie nie ma planów przymusowej izolacji całych miejscowości, jak to się dzieje np. we Włoszech. Władze działają na podstawie starej ustawy o ochronie przed infekcjami (IfSG), która dopuszcza ograniczenie wolności osobistej czy nietykalności miejsca zamieszkania. Służby mają prawo domagać się od przypuszczalnych nosicieli wirusa próbek krwi czy przeprowadzenia badań. Mogą też zakazać wykonywania zawodu czy skierować niektóre osoby do szpitali.

Takich środków jeszcze się nie stosuje. Nie jest też rozważane zamknięcie granic. W takim przypadku należałoby sprowadzić z Chin 30 tys. obywateli RFN.

Na ulicach niemieckich miast nie widać przejawów paniki, ale w sklepach panuje tłok. – Nie ma już mowy o kupnie środków dezynfekujących czy wielu towarów żywnościowych o długim terminie ważności, a także papieru toaletowego – mówi „Rzeczpospolitej" jeden mieszkańców Berlina. Wykupują je najczęściej ludzie starsi.

Zanotowano też wiele przypadków kradzieży środków dezynfekujących ze szpitali.

Jak zapewniał w środę minister zdrowia Jens Spahn, półki sklepowe są sukcesywnie zapełniane i zjawisko zakupów na zapas powinno zanikać. Podczas środowej debaty w Bundestagu po rządowej informacji na temat epidemii opozycja zarzucała rządowi, że źle oszacował zagrożenie i bezczynnie czekał tygodniami na rozwój epidemii. Najbardziej krytyczna była skrajnie prawicowa AfD.

W placówkach opieki medycznej wprowadzono szczególne środki ostrożności dotyczące masek i odzieży ochronnej. Zakazano też eksportu z Niemiec tego typu wyrobów medycznych. Większość z nich pochodzi jednak z Chin, skąd dostawy zostały wstrzymane. Rząd przyznaje, że oparcie się na dostawach wyłącznie z jednego kraju nie było dobrym rozwiązaniem. Dotyczy to zresztą nie tylko komponentów dla przemysłu medycznego.

Władze starają się działać zdecydowanie, reagując na każdy sygnał w sprawie koronawirusa. Kilka dni temu ewakuowano wszystkich pasażerów jednego z pociągów. Niepotrzebnie, gdyż podejrzenie o chorych pasażerach się nie potwierdziło. Podobnie było w środę, kiedy we Frankfurcie nad Menem skierowano na boczny tor pociąg z 300 pasażerami, kierując się doniesieniem, iż na pokładzie znajdował się pasażer zarażony koronawirusem. Alarm okazał się fałszywy. Jedna trzecia Niemców deklaruje już, że rezygnuje z podróży zagranicznych. A z ostatniego sondażu wynika, że 22 proc. respondentów obawia się zarażenia. Pod koniec stycznia obawy takie deklarowało 12 proc.

Według najbardziej pesymistycznych ocen trzeba się liczyć z tym, że zainfekować się może nawet 70 proc. mieszkańców Niemiec. Oznaczałoby to paraliż instytucji państwowych, czego rząd pragnie uniknąć, przygotowując plany ich funkcjonowania w sytuacjach krytycznych.

Koronawirus do środy w południe zainfekował w Niemczech co najmniej 240 osób. Przypadków śmiertelnych nie zanotowano. Chorzy są już we wszystkich landach z wyjątkiem Saksonii-Anhalt. Najwięcej, bo 129 zachorowań – jest w Nadrenii Północnej-Westfalii, ale tam mieszka niemal co czwarty obywatel RFN. W Bawarii – 48, w Badenii-Wirtembergii – 44. W graniczących z Polską landach zachorowań jest niewiele: w Meklemburgii trzy, w Brandenburgii i Saksonii po jednym. W niemal czteromilionowym Berlinie zarejestrowano sześć przypadków. „Szczytowy punkt zachorowań dopiero nastąpi" – informuje rząd. Nie wiadomo jednak, kiedy.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Aleksander Dugin i faszyzm w rosyjskim szkolnictwie wyższym
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Społeczeństwo
Dubaj pod wodą. "Spadło tyle deszczu, ile pada przez cały rok"
Społeczeństwo
Kruszeje optymizm nad Dnieprem. Jak Ukraińcy widzą koniec wojny?
Społeczeństwo
Walka z gwałtami zakończyła się porażką. Władze zamykają więzienie w USA
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Społeczeństwo
5 milionów osób o krok od śmierci głodowej. Kryzys humanitarny w Sudanie