Chińczycy nie przestają podróżować. Już w zeszłym roku przekroczyli liczbę 100 mln rocznie wyjeżdżających za granicę. Obecnie mówi się o możliwości szybkiego osiągnięcia poziomu dwukrotnie wyższego. Nie zawsze jednak chiński turysta oznacza gościa kulturalnego.

Co jakiś czas wśród milionów przybyszów z Państwa Środka pojawia się jakaś nowa moda. Po malowaniu graffiti na murach starożytnych świątyń w Egipcie przyszedł czas na fotografowanie się w miejscach niedozwolonych. Dziś chińscy turyści łapią mewy i pozują z nimi do selfie. Oczywiście nie wszyscy i nie zawsze, jednak można mówić o trendzie, który widać w mediach społecznościowych.

Niestety, popularności nie traci także zachowanie naganne. Chińska agencja turystyki opublikowała listę pięciu nazwisk osób, które za granicą postanowiły zaszaleć. Powodem zaliczenia w poczet niechlubnego grona była bójka o miejsce na pokładzie samolotu z Kambodży (dwie kobiety i mężczyzna), bójka z japońskim sprzedawcą i ostra sprzeczka o bilety do jednej z turystycznych atrakcji w zachodnich Chinach.

Na tej oficjalnej liście figuruje się przez trzy lata. Przez ten czas biura podróży mogą (choć nie muszą) odmówić sprzedania biletu lub obsłużenia takiego podróżnego, może nie zostać mu także wydany bilet do miejsca atrakcyjnego turystycznie.