W nocy z 15 na 16 czerwca 2019 roku przed dyskoteką w świętokrzyskim Wrocieryżu został pobity Jakub L. Ukradziono mu też telefon. Nastolatek był pijany i nie potrafił wskazać, kto go napadł. W towarzystwie ochroniarzy, którzy na miejscu próbowali dowiedzieć się co się stało, chodził po klubie i parkingu w poszukiwaniu sprawcy. Nie rozpoznał jednak żadnej z osób. W trakcie poszukiwań Jakub L. zadzwonił z telefonu ochroniarza pod swój numer - ktoś odebrał skradziony telefon. Krzysztof Kalisz cały czas stał ze swoimi znajomymi obok, nie został rozpoznany przez pokrzywdzonego, a według świadków nie odbierał telefonu. Nastolatek podczas przesłuchania w szpitalu zeznał, że nie wie kto go pobił, nie był w stanie wskazać winnego.

Po kilku dniach pobity chłopak zgłosił się z ojcem na policję. Wskazał, że pobił go Krzysztof Kalisz, zdjęcie chłopaka znalazł na portalu społecznościowym. Problem w tym, że wskazanego chłopaka nie było w momencie przestępstwa na dyskotece, odwoził wówczas znajomych do domu. Kilkanaście osób uczestniczących w dyskotece zeznało, że Krzysztof Kalisz nie mógł dopuścić się tego czynu. Jego opis nie zgadza się również z początkowymi zeznaniami poszkodowanego. Mimo braku dowodów prokuratura zdecydowała się postawić chłopaka przed sądem. Za pobicie i rozbój grozi mu nawet 12 lat więzienia.