Rok i dwa miesiące musiały upłynąć, aż Sejm uchylił immunitet prezesowi NIK, choć konstytucja mówi tak jasno, że jaśniej nie można, że prezes NIK może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej za uprzednią zgodą Sejmu.

Prokuratura chce mu przedstawić zarzuty przekroczenia uprawnień przy obsadzaniu stanowisk w NIK, z kolei policja ukarać za przekroczenie dozwolonej prędkość o niemal o 70 km/h. A Krzysztof Kwiatkowski sam wnosił o uchylenie mu immunitetu, a teraz apeluje o szybkie wyjaśnienie sprawy.

Jedno jest pewne: tak ważną instytucją nie powinna kierować zbyt długo osoba z zarzutami. Dlatego powinny być szybko wyjaśnione. Nie mówię o przekroczeniu dozwolonej prędkości, bo prezes powinien być potraktowany jak każdy kierowca, i gdybyśmy mieli sprawną Temidę, o wykroczeniu drogowym moglibyśmy zapomnieć. Ale nie mamy, a immunitety jeszcze bardziej ją spowalniają, choć politycy powinni być rozliczani wręcz ekspresowo.

Uważam, immunitety mają sens tylko w ograniczonym zakresie. Przed wszystkim mogą zwalniać np. adwokata za zbyt ostre wypowiedzi w obronie klienta, czy też dosadnego posła, gdyż to należy do natury tych funkcji, także czasem dziennikarstwa. Po drugie ma sens uzyskiwanie zgody Sejmu czy sądu na aresztowanie posła bądź sędziego, gdyż w stosunku do osób wykonujących ważne funkcje publiczne ten rygor powinien być stosowany w ostateczności. Tym bardziej że nic nie stoi na przeszkodzie, aby sędzia czy poseł składał wyjaśnienia w prokuraturze bez zwłoki czy odpowiadał przed sądem jak każdy inny. W praktyce zresztą dość często zeznają jako świadkowie czy biorą udział w sprawach czy to z ich oskarżenia czy pozwu, które bywają ostrzejsze i bardziej zajmujące niż karne. Zawężenie zatem immunitetów w niczym nie utrudni im pracy czy, mówiąc górnolotnie, misji publicznej.

W obronie immunitetów stają jednak liczne i wpływowe grupy i większość zagwarantowana jest w konstytucji, ale już teraz, bez jej zmiany, można przyśpieszyć procedurę uchylania immunitetu. By nie czekać, jak w sprawie prezesa NIK, ponad rok.