Anna Błaszczak-Banasiak: Marsze równości idą dalej

Przeczytaj ten tekst, zanim zakażesz marszu w mieście.

Publikacja: 27.07.2019 14:00

Anna Błaszczak-Banasiak: Marsze równości idą dalej

Foto: Adobe Stock

Z opublikowanych niedawno badań CBOS wynika, że po powolnym – jednak obserwowanym – wzroście aprobaty dla praw osób LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych) nastąpiło wyhamowanie tego trendu. Z perspektywy rzecznika praw obywatelskich zmiana ta jest dobrze widoczna na ulicach polskich miast. I to dosłownie, bo w ciągu kilku ostatnich miesięcy czterech lokalnych prezydentów wydało administracyjny zakaz organizacji tzw. marszu równości, którego celem jest zwrócenie uwagi na problem dyskryminacji osób LGBT. Decyzje te zapadły 12 lat po opublikowaniu przez Europejski Trybunał Praw Człowieka wyroku w głośnej sprawie Bączkowski i inni przeciwko Polsce, który potwierdził, że na władzach państwowych ciąży obowiązek zapewnienia skutecznego korzystania z wolności zgromadzeń, co ma szczególne znaczenie dla mniejszości narażonych na dyskryminację, represje i szykany. Jakie argumenty stały więc za decyzjami prezydentów Lublina, Gniezna, Rzeszowa i Kielc i jak ocenił je RPO w postępowaniu sądowym?

Wielkanoc i festiwal harcerski to przeciwnicy

Dla porządku przypomnijmy, że wolność zgromadzeń jest wartością chronioną przez konstytucję, a jej ograniczanie mogą usprawiedliwiać jedynie ważne i przekonujące powody. Już pobieżna analiza uzasadnień przywołanych decyzji może więc zaskakiwać. Wartości fundamentalnej dla współczesnej demokracji przeciwstawiono bowiem takie okoliczności jak: wielkanocny szczyt zakupowy, festiwal harcerski, remont miejscowego szpitala, brukowana nawierzchnia ulic czy mecz piłkarski rozgrywany w miejscowości oddalonej o 50 km.

Argumentem wspólnym dla wszystkich analizowanych decyzji było zagrożenie dla bezpieczeństwa wynikające z dużej liczby zgłoszonych kontrmanifestacji. Czy taki argument ma szansę obronić się w sądzie?

Zagrożenie życia lub zdrowia ludzi albo mienia w znacznych rozmiarach bez wątpienia może być podstawą ograniczenia wolności zgromadzeń i wydania zakazu organizacji demonstracji.

Prognozy i przypuszczenia

Ugruntowane orzecznictwo przesądza jednak, że zagrożenie to musi być realne i nie może opierać się na ogólnych prognozach i przypuszczeniach. Nie wystarczy zatem, jak chciał tego przykładowo prezydent Kielc, wskazać, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo zakłócenia przebiegu marszu przez grupy osób o poglądach prawicowych i konserwatywnych. Obowiązkiem organów samorządowych jest bowiem wskazanie i wnikliwa identyfikacja negatywnych aspektów zgromadzenia na tle konkretnych okoliczności sprawy – odpowiadały na ten argument sądy w korespondencyjnym dialogu z prezydentami miast. Organy władzy mają zatem obowiązek umożliwić przeprowadzenie pokojowego zgromadzenia również wtedy, kiedy jego uczestnicy będą prezentować idee odmienne od poglądów większości, a dodatkowo takie zgromadzenie będą się starali zakłócić lub udaremnić uczestnicy kontrmanifestacji – dodawał RPO, cytując standardy Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Co charakterystyczne, wydane zakazy organizacji zgromadzeń – zarówno te dotyczące marszów równości, jak i zgłoszonych kontrmanifestacji – były uzasadniane dokładnie w ten sam sposób. Jednobrzmiące uzasadnienia wskazują, że samorządowcy posłużyli się de facto zasadą odpowiedzialności zbiorowej, obarczając organizatorów pokojowych zgromadzeń winą za liczbę kontrmanifestacji i potencjalnie agresywne zachowanie osób trzecich. Taka strategia nie obroniła się jednak w sądzie. Ocena, czy zgromadzenie może zagrażać bezpieczeństwu, musi odnosić się do jego organizatorów i uczestników, a nie do osób niechętnych zgromadzeniu – konsekwentnie podkreślają polskie sądy. Samorząd musiałby zatem wykazać, że to organizatorzy marszu równości stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa i przekonująco to uzasadnić.

Przypomnijmy także, na co zwracał uwagę RPO, że ustawodawca przewidział środki służące uniknięciu zagrożeń wynikających z dużej liczby kontrmanifestacji. Zgodnie z art. 12 i 13 ustawy–Prawo o zgromadzeniach, w razie braku porozumienia decyzję o wyborze miejsca i czasu przemarszu podejmują organizatorzy zgodnie z kolejnością wniesienia do urzędu zawiadomień o zamiarze zorganizowania demonstracji. Rolą samorządu jest w tym przypadku dopilnować, żeby decyzje te zapadły sprawnie, a w miarę potrzeby przeprowadzić rozprawę administracyjną.

Ja nie chciałem, ale sąd kazał

Skoro standardy prawne są jasne, a orzecznictwo sądowe spójne i konsekwentne, to skąd nagła zmiana postawy niektórych samorządowców? W trwającej nieustannie kampanii wyborczej, przy wzrastających nastrojach homofobicznych trudno podjąć niepopularną wśród własnych wyborców decyzję. Dlatego wszystkie dotychczasowe zakazy upadły dopiero w postępowaniu sądowym. Można to zrozumieć. Często chcielibyśmy, żeby trudne decyzje podejmował za nas ktoś inny. Tylko czy nie taka jest właśnie rola prezydenta miasta?

Autorka jest adwokatką, dyrektorką Zespołu ds. Równego Traktowania w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. W latach 2013–2017 członkini zarządu Europejskiej Sieci Organów ds. Równego Traktowania EQUINET.

Z opublikowanych niedawno badań CBOS wynika, że po powolnym – jednak obserwowanym – wzroście aprobaty dla praw osób LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych) nastąpiło wyhamowanie tego trendu. Z perspektywy rzecznika praw obywatelskich zmiana ta jest dobrze widoczna na ulicach polskich miast. I to dosłownie, bo w ciągu kilku ostatnich miesięcy czterech lokalnych prezydentów wydało administracyjny zakaz organizacji tzw. marszu równości, którego celem jest zwrócenie uwagi na problem dyskryminacji osób LGBT. Decyzje te zapadły 12 lat po opublikowaniu przez Europejski Trybunał Praw Człowieka wyroku w głośnej sprawie Bączkowski i inni przeciwko Polsce, który potwierdził, że na władzach państwowych ciąży obowiązek zapewnienia skutecznego korzystania z wolności zgromadzeń, co ma szczególne znaczenie dla mniejszości narażonych na dyskryminację, represje i szykany. Jakie argumenty stały więc za decyzjami prezydentów Lublina, Gniezna, Rzeszowa i Kielc i jak ocenił je RPO w postępowaniu sądowym?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?