Mam jednak nieodparte wrażenie, że trybunalskie puzzle są zbyt mocno porozrzucane, zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i prawnej.
Opozycja nie jest dziś skłonna do kompromisu do tego stopnia, że samo to słowo w sprawie TK jest już negowane. Konflikt o Trybunał dostarcza jej politycznych profitów i jest czynnikiem integrującym różne środowiska. Rola platformy, dzięki której partia władzy pozbywa się trybunalskiego problemu, nie wchodzi po prostu w grę.
Poprzeczka postawiona jest tu bardzo wysoko. Tylko powrót do stanu sprzed kryzysu jest do zaakceptowania. Na półrozwiązania, półśrodki nie ma miejsca. To pozycja politycznie bardzo wygodna, jednak bardzo utrudniająca zamknięcie sporu.
Zwłaszcza że PiS raczej nie będzie chciał wrócić do status quo ante bellum, co czyni sytuację politycznie trudną do rozwiązania.
Nie najlepiej to wygląda od strony prawnej. Bez żadnego kompromisu partia władzy może zgasić łatwo ogniska zapalne: kwestie nieopublikowania wyroku TK oraz zmianę spornych procedur i składu Trybunału, które mogły paraliżować pracę sądu konstytucyjnego.