Tuż po inauguracji prezydentury Donalda Trumpa, w odpowiedzi na jego emocjonalną wypowiedź o trzech milionach nielegalnych głosów oddanych przeciw niemu, jego rzecznik, broniąc go, użył frazy „fakty alternatywne", prowokując porównania do nowomowy z antyutopii G.Orwella „Rok 1984". Skutkiem była lawina kupujących na Amazon.co., przypominając ten nieco już zapomniany utwór s-f. Dla krytyków Trumpa jego prezydentura jest zwiastunem antywolnościowego reżimu, stanem irracjonalnej histerii intelektualnej mogącej skompromitować każdą ideę uniwersalną. Antyutopie XX w. przeżywają jednak renesans, a „Rok 1984" to proste opowiadanie z nieśmiertelnymi pojęciami, które weszły do kultury masowej.
Antyutopia Aldouxa Huxleya „Nowy wspaniały świat" z 1931 r. jest głębsza, podobnie jak współczesna wizja państwa totalitarnego w fantastyce Janusza Zajdla, Philipa K.Dicka czy postmodernistycznej mgły Jeana Baudrillarda.
Według Orwella kłamstwo to metoda sprawowania władzy.Zabicie pamięci, czyli kultury, unicestwia możliwość porównań. Racjonalna argumentacja jest już niemożliwa, a oporni traktowani są jako szaleńcy, gdyż unicestwiono język wyrażenia sprzeciwu. Pamięć i jej wspólnotowy wymiar to gwarant wolności w obliczu degradowanej świadomości. Największą zbrodnią w imperium „Wielkiego Brata" jest przechowanie pamięci wspólnotowej, czyli kultury, a prywatność rozumiana jest wyłącznie jako wyzwolenie do łatwo manipulowanej samotności.
W matni postępu
Czy współczesny projekt liberalno-lewicowej „emancypacji" bądź postmodernistycznego nihilizmu ma cechy Orwellowskiego opisu? Pierwszy zakłada przecież proces totalnego „wyzwolenia" z pamięci, definiując kulturę jako „opresję", drugi uznaje za niebezpieczne każde silne wartościowanie z odniesieniem do prawdy. Rzeczywistość jest akceptowalna jako zawsze stan przejściowy w procesie konstruowania ideologicznej wspaniałej przyszłości, a przeszłość to przeszkoda.
Kim jest obywatel w takim państwie, oddający zdefiniowanie rzeczywistości globalnym nadzorcom „postępu", coraz bardziej wykorzenionym i z poczuciem zobowiązań nie wobec realnej wspólnoty, lecz abstrakcji „praw człowieka", rynku i autokreacji moralnej?