Dariusz Czajkowski: wypadek drogowy może być zabójstwem

Prawo można rozumieć i interpretować lepiej nawet w tych samych uwarunkowaniach. I inaczej spojrzeć na niektóre przestępstwa związane z ruchem drogowym.

Aktualizacja: 23.03.2019 15:12 Publikacja: 23.03.2019 14:00

Dariusz Czajkowski: wypadek drogowy może być zabójstwem

Foto: Adobe Stock

Adam K. (personalia zmienione) bardzo kochał Agnieszkę. Miłość z każdym dniem obnażała jednak drugie, ponure oblicze lokalnego przystojniaka. Ta śliczna, dwudziestoletnia blondynka, jedyne dziecko, a zarazem oczko w głowie swoich rodziców, musiała mu składać relacje z każdej spędzonej bez niego chwili. Zaczynało docierać do wszystkich, że relacje między parą stają się coraz bardziej nienormalne.

Patologiczna zaborczość, wielogodzinne przesłuchiwanie na okoliczność wyimaginowanych zdrad i nielojalności, przelały czarę goryczy. Agnieszka postanowiła odejść. Zakomunikowała to Adamowi i swoim rodzicom, którzy decyzję tę przyjęli z ulgą, gdyż już wcześniej zaobserwowali niepokojące zachowanie wobec ich córki ze strony niedoszłego zięcia.

Adam koniecznie chciał powrócić do Agnieszki. Nachodził ją, nękał telefonami do tego stopnia, że ta zastanawiała się nad wyprowadzeniem się w tajemnicy do innego miasta. Na razie próbowała prowadzić życie młodej, pełnej radości dziewczyny, która traumatyczny związek ma już za sobą. Tak jej się jednak tylko wydawało...

Była bez szans

Krytycznego dnia Agnieszka wyjechała z koleżanką na dyskotekę do sąsiedniej miejscowości. Adam, gdy się o tym dowiedział, wpadł w szał. Bezskutecznie szukał jej i wydzwaniał. Dopadł ją w końcu w jej własnym domu, gdy ta spożywała posiłek po powrocie z dyskoteki.

O tym, co mogło się wydarzyć dalej, świadczyły ślady w domu Agnieszki i wyjaśnienia Adama. Twierdził, że dziewczyna wybrała się z nim dobrowolnie na przejażdżkę samochodem, w celu omówienia kwestii związanych z ich związkiem. Tyle tylko, że dokonując oględzin, policjanci zabezpieczyli dowody, które w wątpliwym świetle stawiały wiarygodność relacji Adama. Na stole i podłodze znajdował się rozbity talerz z resztką posiłku, w przedpokoju leżał jeden z butów dziewczyny, a w drzwiach była wybita szyba.

Świadkowie widzieli, jak przez miasto mknie jakiś samochód. Ryk silnika, zawrotna prędkość auta w terenie zabudowanym wskazywały, że albo kierowca jest pijany, albo sprzykrzyło mu się życie. W pewnej chwili auto wyjechało ,,na prostą", poza miasto.

Jadący tirem zauważył, że z naprzeciwka z bardzo dużą prędkością sunie na niego auto osobowe. Osobówka zamiast po prawym pasie ruchu jedzie lewym! Kierujący ciężarówką używa świateł ostrzegawczych i zjeżdża na przeciwległy pas, by uniknąć czołowego zderzenia. Widząc to, kierowca auta osobowego zjeżdża na ten sam pas! W kabinie ciężarówki atmosfera jak przed wypadkiem lotniczym, za ułamki sekund dojdzie do katastrofy. Kierujący tirem próbuje jeszcze odbić kierownicą, by uniknąć zderzenia, ale identyczny manewr robi też samochód osobowy.

Agnieszka była bez szans. Czołowe zderzenie z tirem nastąpiło od jej strony: zginęła na miejscu. Obrażenia, których doznał Adam, nie były groźne dla jego życia, wkrótce mógł znowu siąść za kierownicę, a nawet spowodować kolejny wypadek.

Zdarzenie to jest w ogólnych zarysach odzwierciedleniem prawdziwej sprawy, w której kilkanaście lat temu przyszło mi orzekać jeszcze w sądzie okręgowym. W sprawie kilkakrotnie zapadały w pierwszej instancji orzeczenia skazujące Adama K. za wypadek drogowy z następstwem śmiertelnym, czyli występek z art. 177 § 1 i 2 kodeksu karnego, który ma następujące brzmienie: ,,Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2. Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".

Jednak zbrodnia

Najważniejszym zagadnieniem, z którym sądy orzekające w pierwszej instancji musiały się zmierzyć, było określenie, czy śmierć Agnieszki była następstwem, pod którego pojęciem karniści rozumieją konsekwencje czynu spowodowane przez sprawcę nieumyślnie, czy też śmierć ta była skutkiem, który cechuje przestępstwa popełnione umyślnie. Innymi słowy, od rozstrzygnięcia typu winy (umyślna – nieumyślna) zależała kwalifikacja prawna czynu, jaki należało przypisać Adamowi K.: albo jako występku wypadku drogowego z art. 177 § 1 i 2 k.k., albo zbrodni zabójstwa z art. 148 § 1 k.k., zagrożonej karą pozbawienia wolności od lat 8 (czyli najwyższą za występek z art. 177 § 1 i 2 k.k.) aż do dożywotniego pozbawienia wolności.

Bardzo długo sądy pierwszej instancji kolejno rozpoznające sprawę opowiadały się za pierwszym rozwiązaniem i Adam K. był nieprawomocnie skazywany za wypadek drogowy. Ostatni skład orzekający, w którym przyszło mi orzekać, uznał jednak, że zachowanie Adama K. wyczerpywało znamiona zbrodni zabójstwa, dokonanej z zamiarem ewentualnym. Ocena ta podzielona została ostatecznie w postępowaniu apelacyjnym, a następnie kasacyjnym przed Sądem Najwyższym, choć wydane orzeczenie spotkało się również z głosami krytycznymi.

W ostatnim okresie głośna w przestrzeni medialnej była sprawa, kiedy to niemiecki sąd w Hamburgu potraktował jak mordercę i skazał prawomocnie na dożywocie sprawcę wypadku, w którym zginęła jedna osoba, a dwie zostały ciężko ranne (www.auto-swiat.pl/wiadomosci/aktualnosci/dozywocie-dla-sprawcy-wypadku-sad-uznal-go-za-morderce/b43wqnq?utm_source=swpromo&utm_medium=synergy&utm_campaign=moto_retargeting_nitro). Nie chodziło bynajmniej o bezpośredni zamiar zabójstwa poszkodowanych, bo pijany sprawca bez prawa jazdy, uciekając przed policją, doprowadził ,,jedynie" do zderzenia z innym autem, którym jechały ofiary. Czyż można zasadnie twierdzić, że skazany kierowca miał zamiar zabójstwa, tzn. chciał popełnić czyn, który będzie skutkował pozbawieniem życia, i celowo zmierzał do jego popełnienia? Każdy student prawa powie, że o winie umyślnej w formie zamiaru bezpośredniego nie może być tu mowy. W art. 9 § 1 k.k. jest jeszcze jednak jedna forma winy umyślnej, którą prawnicy nazywają ,,zamiarem ewentualnym" (art. 9 § 1 k.k. ,,Czyn zabroniony popełniony jest umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar jego popełnienia, to jest chce go popełnić albo przewidując możliwość jego popełnienia, na to się godzi").

W tym sformułowaniu ustawowym jest klucz do mentalnej zmiany w umysłach teoretyków i praktyków zajmujących się prawem karnym materialnym. Od nich zależy, czy kwalifikacja wielu ,,pseudowypadków" drogowych się utrzyma i czy sprawcy najcięższych naruszeń przepisów związanych z bezpieczeństwem w ruchu drogowym dalej będą wykorzystywać w sposób instrumentalny ustaloną w sądownictwie powszechnym praktykę kwalifikowania praktycznie każdego zdarzenia drogowego pod kątem występku z art. 177 k.k. Dyskusja na ten temat pojawia się coraz częściej w przestrzeni medialnej, choć głosy w tym temacie są podzielone (por. np. Piotr Szymaniak, ,,Piraci drogowi jak mordercy", „Dziennik Gazeta Prawna" z 7 stycznia 2019 r., str. 88).

Uważam, że w przypadku rażącego, oczywistego naruszenia przepisów ruchu drogowego, które z najwyższym stopniem prawdopodobieństwa może doprowadzić do tragicznych konsekwencji w tym ruchu, należy – gdy do nich dojdzie – sięgać do zarzutu opartego na winie umyślnej w postaci zamiaru ewentualnego. Działający w zamiarze ewentualnym w takich ekstremalnych sytuacjach musi przewidywać możliwość popełnienia czynu zabronionego i na to się godzić. Inna ocena jego stosunku psychicznego do spowodowanego czynu nie da się obronić.

Gdy ktoś rzuca granatem w okolice tłumu, by zobaczyć ludzką panikę, nie ekskulpuje się argumentem w postaci braku zamiaru zabójstwa, gdy ktoś od odłamków jednak zginie.

Przestępcza chęć

Dlaczego sprawca, przejeżdżając w okolicy oznakowanej szkoły i przejścia dla pieszych, widząc zbliżające się dzieci, jadąc z prędkością kilkakrotnie przekraczającą dozwoloną i bezpieczną, ma odpowiadać za ,,wypadek", gdy na przejściu te dzieci potrąci? Jak rodzicom tych dzieci wytłumaczyć, że był to ,,wypadek" zagrożony maksymalną karą 8 lat pozbawienia wolności? Wszak ,,wypadek" to zgodnie ze słownikiem języka polskiego ,,nieszczęśliwe wydarzenie, które spowodowało straty materialne, w którym ktoś ucierpiał", ,,nieszczęście" (https://sjp.pwn.pl/sjp/wypadek;2540057.html, https://sjp.pl/wypadki ). Dlaczego beneficjentem takich określeń ma być ktoś, kto do zdarzenia doprowadził na skutek zachowania, którego skutki dla normalnego człowieka winny być objęte świadomością i z góry oczywiste?

W zakresie sankcji prawnokarnej, która za wypadek przewiduje maksymalną karę 8 lat pozbawienia wolności: jak wytłumaczyć rodzicom ofiar, ale również sprawcy włamania do kurnika, że przestępcza chęć na rosół i jajecznicę skutkować może izolacją na okres od roku do lat 10? Jak wytłumaczyć obywatelom, że należy zwrócić sprawcy samochód, którym notorycznie jeździ po pijanemu, bo wedle poglądu Sądu Najwyższego jest to ,,przedmiot czynności wykonawczej" i nie można przez to orzec jego przepadku? (por. uchwała siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 30 października 2008 r., I KZP 20/08: ,,Pojazd mechaniczny stanowi przedmiot czynności wykonawczej przestępstwa określonego w art. 178a § 1 k.k., a więc nie należy do kategorii przedmiotów, które służą lub są przeznaczone, w rozumieniu art. 44 § 2 k.k., do popełnienia tego przestępstwa", patrz też: https://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/306169995-Odbierzmy-malpie-brzytwe---orzekanie-przepadku-pojazdu-pijanego-kierowcy.html&preview=5).

Reforma prawa to nie tylko zmiana normatywna. To również zmiana podejścia i mentalności przedstawicieli nauki i praktyków prawo to stosujących. Prawo można rozumieć i interpretować inaczej i lepiej, nawet przy tych samych uwarunkowaniach normatywnych. To nie jest tani populizm, ale sztuka dekodowania norm prawnych w taki sposób, by były one zgodne ze zdrowym społecznym rozsądkiem i wyznawaną przez cywilizowane społeczeństwa aksjologią.

Autor jest sędzią Sądu Najwyższego orzekającym w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych

Adam K. (personalia zmienione) bardzo kochał Agnieszkę. Miłość z każdym dniem obnażała jednak drugie, ponure oblicze lokalnego przystojniaka. Ta śliczna, dwudziestoletnia blondynka, jedyne dziecko, a zarazem oczko w głowie swoich rodziców, musiała mu składać relacje z każdej spędzonej bez niego chwili. Zaczynało docierać do wszystkich, że relacje między parą stają się coraz bardziej nienormalne.

Patologiczna zaborczość, wielogodzinne przesłuchiwanie na okoliczność wyimaginowanych zdrad i nielojalności, przelały czarę goryczy. Agnieszka postanowiła odejść. Zakomunikowała to Adamowi i swoim rodzicom, którzy decyzję tę przyjęli z ulgą, gdyż już wcześniej zaobserwowali niepokojące zachowanie wobec ich córki ze strony niedoszłego zięcia.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem