Joanna Parafianowicz: Kraj się zamienia w step

We wtorek 10 lutego obudziliśmy się w realiach mininego systemu.

Aktualizacja: 20.02.2021 17:04 Publikacja: 20.02.2021 00:01

Joanna Parafianowicz: Kraj się zamienia w step

Foto: Fot. Robert Gardziński/Fotorzepa

Dziennikarz jest osobą przyjmującą pełnomocnictwo od społeczeństwa. Pełnomocnictwo to obejmuje umocowanie do rzetelnego i prawdziwego opisywania otaczającego świata. Udzielane jest zaś po to, aby każdy z nas mógł świadomie, na podstawie przekazanych mu informacji aktywnie uczestniczyć w kreowaniu rzeczywistości, dodajmy: rzeczywistości demokratycznego państwa. Adwokat umocowany jest zaś do tego, aby stać na straży sprawiedliwości i działając jak bufor bezpieczeństwa obywatela, oddzielać go od organów państwa. To zresztą nie koniec podobieństw tych z pozoru całkiem różnych zawodów.

Jeśli bowiem się przyjrzeć, okazuje się, że tak jak tajemnica adwokacka służy obywatelowi, tak tajemnica dziennikarska służy opinii publicznej, i tak jak adwokat zabezpiecza prawo obywatela do rzetelnego procesu, tak dziennikarz zabezpiecza prawo obywatela do dostępu do informacji. Zarówno adwokat, jak i dziennikarz władają słowem i to ono, o ile zostanie użyte właściwie, ma moc wpływania na otaczającą obywatela rzeczywistość – w pierwszym wypadku np. w realiach sądowego procesu, w drugim zaś poprzez to, jaki użytek z wiadomości dostarczonych przez media zrobią obywatele – jako wyborcy, a zarazem suweren.

Czytaj także: Tomasz Pietryga: Ustawa o podatku reklamowym to bubel i absurd

Okoliczności, które doprowadziły do tego, że we wtorek 10 lutego obudziliśmy się w realiach minionego systemu, bo w telewizji dostępne były jedynie kanały publiczne i pozbawiono nas możliwości wyboru źródła wiedzy, nie są wadliwe z tej przyczyny, że państwo w ramach przysługujących mu prerogatyw chce nałożyć na określone podmioty podatek. Są one chybione wyłącznie dlatego, że pod przebraniem dobroczynności przedstawiciele władzy chcą zmienić reguły gry w czasie jej trwania.

Pomysł wprowadzenia nowej opłaty dla mediów to przedsięwzięcie nasiąknięte cynizmem. Nie jest ono, jednakże wymierzone w redakcje, które władza postrzega jako wobec niej krytyczne, lecz w obywateli. Pośrednio zmierza bowiem do ograniczenia ich możliwości czerpania informacji z wybranych przez siebie, a nie jedynie narzuconych przez system źródeł. Projekt ustawy celuje w prawo obywatelskie, jakim jest wolność słowa, a nie w dobro społeczne jakimi są zdrowie publiczne i kultura. Jeśli bowiem zważyć, że elementami wolności słowa są nie tylko – prawo do wyrażania poglądów, ale także – prawo do pozyskiwania i rozpowszechniania informacji okazuje się, że nałożenie na media dodatkowej opłaty (choćby nawet nazwać ją składką) prowadzi nie tylko do stworzenia dodatkowego podatku, ale nade wszystko – wymierzenia go w czasie obowiązujących już koncesji.

Nie kwestionując ani prawa organów państwa do nakładania na obywateli podatków, ani faktu, że zarówno w europejskich krajach, jak i państwach UE daniny o podobnym charakterze już funkcjonują lub są rozważane, stwierdzić należy jedno: wolność słowa to jedna z cegiełek, z których zbudowane są fundamenty demokratycznego państwa prawa. 

Nie twierdzę, że przymknięcie na nią oka przez ustawodawcę będzie równoznaczne z faktyczną zmianą ustroju na totalitarny, podobnie jak nie śmiem wywodzić, że bez swobody wyrażania poglądów oraz możliwości wyboru źródła wiedzy nie da się w dzisiejszym świecie przeżyć. Da się. Tylko – co to za życie i czy faktycznie go chcemy. Nie po to bowiem przez ponad dwa tysiące lat nowożytnej historii próbowaliśmy jako cywilizacja różnych ustrojów i nie bez przyczyny rezygnowaliśmy z kolejnych, stwierdzając, że ograniczenia, nierówności i dyskryminacja nie budują, lecz prowadzą do podziałów. Oczywiście, nie musimy z tego doświadczenia czynić rozsądnego użytku. Ba, nikt nas także do tego nie przymusi. Ale to, że zamiast patrzeć w stronę wolności zerkamy w kierunku stepów, nie wydaje się jednak rozwiązaniem godnym pochwały.

Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl.

Dziennikarz jest osobą przyjmującą pełnomocnictwo od społeczeństwa. Pełnomocnictwo to obejmuje umocowanie do rzetelnego i prawdziwego opisywania otaczającego świata. Udzielane jest zaś po to, aby każdy z nas mógł świadomie, na podstawie przekazanych mu informacji aktywnie uczestniczyć w kreowaniu rzeczywistości, dodajmy: rzeczywistości demokratycznego państwa. Adwokat umocowany jest zaś do tego, aby stać na straży sprawiedliwości i działając jak bufor bezpieczeństwa obywatela, oddzielać go od organów państwa. To zresztą nie koniec podobieństw tych z pozoru całkiem różnych zawodów.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?