Waszczykowski: Europa nie umie robić Realpolitik

Donald Trump oceniany jest na podstawie wpisów na TT.

Aktualizacja: 16.10.2019 15:05 Publikacja: 15.10.2019 20:12

Prezydent Donald Trump stara się wyrównać relacje między Europą a USA

Prezydent Donald Trump stara się wyrównać relacje między Europą a USA

Foto: AFP

Prezydent Donald Trump od początku swojego urzędowania wywołuje emocje w licznych środowiskach politycznych i w wielu regionach świata. Publicyści wypominają mu jego mało dyplomatyczne komentarze w mediach społecznościowych. Zarzucają mu brak ogłady, nieokrzesanie, a nawet ostatnio usłyszałem pod jego kierunkiem zarzut, że to warchoł. W publicystyce pojawiają się żarty z jego aparycji, fryzury, mimiki twarzy i gestów.

Politycy podnoszą zarzut o nieprzewidywalności i nacjonalistycznym podejściu w polityce zagranicznej. Przy okazji ostatniej odsłony wypadków w Syrii pojawiają się nawet zarzuty o zdradę interesów sojuszników kurdyjskich i zdradę interesów demokratycznej wspólnoty międzynarodowej. W polskich mediach pojawiły się dywagacje, czy Trump utrzyma zobowiązania wobec nas, czy porzuci kiedyś Polskę jak dzisiaj Kurdów.

Wiele tych zarzutów to preteksty wynikające z braku akceptacji Trumpa przez środowiska lewicowo-liberalne. Mniej więcej od pięciu dekad w naszym transatlantyckim świecie pokutuje teoria o nieuchronnym rozwoju w kierunku lewicowo-liberalnych rozwiązań politycznych, ekonomicznych i społecznych. To świat poprawności politycznej, nowomowy, multi-kulti, wykluczania tradycji, historii, religii etc. To świat przymiotnikowej demokracji, która wyklucza wiele, szczególnie konserwatywnych, nurtów z politycznego dyskursu. To w rezultacie świat niedemokratyczny. To też świat, który kreuje zastępcze problemy i zapomina o tradycyjnych zagrożeniach.

Fasadowe programy

Dojście do władzy Trumpa, z programem i akcentem na obronę interesów narodowych, zostało odebrane jako aberracja, jako wypadek w funkcjonowaniu dziejowego procesu. Zanim więc Trump cokolwiek zrobił, spotkał się z ideologicznym atakiem, który trwa do dzisiaj. Wyolbrzymia się wszelkie niezgrabne wypowiedzi i działania, kreuje się afery oraz mnoży podejrzenia i teorie spiskowe. Przemysł pogardy i ośmieszania działa nie tylko nad Wisłą, ale ma swoich aktywistów również nad Potomakiem.

Świat lewicowo-liberalny nie może się też nadziwić, że program polityczny głoszony w kampanii wyborczej może być realizowany. Światowe elity przez lata były przyzwyczajone do tego, iż tworzyły fasadowe programy na czas kampanii wyborczych, aby następnie realizować swoją skrzętnie ukrywaną agendę. Nie mam tu na myśli mądrali z Unii Demokratycznej czy Unii Wolności. Proszę sobie przypomnieć, ile rozwiązań socjalnych proponowali Barack Obama i Hillary Clinton. Proszę sobie przypomnieć, jaki szczęśliwy świat proponował Emmanuel Macron. Przypominają mu to od miesięcy „żółte kamizelki". Trump konsekwentnie stara się realizować obietnice wyborcze, m.in. w polityce zagranicznej. Zapowiadał wycofanie się z kilku konfliktów, gdzie nie widział amerykańskich interesów. Dostał na to demokratyczny mandat. Trump to nie idealista w polityce. To uczeń Henry'ego Kissingera, twardego pragmatyka, zwolennika Realpolitik.

Trump umie rozliczać

Wreszcie, lewicowo-liberalny świat Europejczyków nie może zrozumieć, że prezydent z doświadczeniem biznesowym zaczął rozliczać sojuszników i partnerów za rozpięty przez dziesięciolecia parasol bezpieczeństwa militarnego nad Europą. Zarzuca mu się, że ma transakcyjne podejście do relacji międzynarodowych. W 2014 roku szczyt NATO, za czasów prezydenta Obamy, podjął decyzję, że członkowie sojuszu będą wydawać minimum 2 proc. PKB na własne siły zbrojne. Czy to jest grzechem Trumpa, że dopomina się o realizację tych zobowiązań? Czy to jest działanie anty-NATO? Trump przypomina, iż USA przez dziesięciolecia chroniły bogatą część Europy, która mogła sobie w zamian pozwolić na realizację kosztownych programów społecznych i socjalnych. Trump domaga się zatem, aby Europa ponosiła stosowne koszty na swoją i sojuszniczą obronę. Podobnie jest w przypadku handlu transatlantyckiego. Europa korzystała z licznych przywilejów. Dziś Trump stara się wyrównać te relacje. Znowu Realpolitik i domaganie się uczciwego, wzajemnie korzystnego biznesu.

Dochodzimy wreszcie do zarzutu rzekomej zdrady sojuszników przez Trumpa. Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy amerykański prezydent nie dostrzega potrzeby angażowania się w konflikt polityczno-wojskowy.

Nie cofając się daleko, przypomnę, że Amerykanie nie chcieli angażować się na początku lat 90. w Somalii. Ostrożnie podchodzili następnie do wojny na Bałkanach wynikającej z rozpadu Jugosławii. Nie było stanowczej reakcji na rosyjską agresję na Gruzję. Obama zaproponował Moskwie reset. Obama nie był też konsekwentny w kwestii Libii i Syrii. Ile to razy Asad przekroczył czerwoną linię, gazując swoich obywateli, i nie spotkał się z zapowiedzianą wówczas reakcją Waszyngtonu? To wszystko już zapomniano. Natomiast łatwo ocenia się politykę Trumpa na podstawie jego działalności na Twitterze.

Kto za to odpowiada?

W przypadku konfliktu syryjskiego administracja prezydenta Trumpa od dawna zapowiadała, że nie ma tam bezpośrednich interesów amerykańskich. Otwarcie głoszono przesłanie, że problemy syryjskie powinny pozostać w Syrii i powinny być rozwiązane w Syrii. Najważniejszy interes, nie tylko amerykański, to zwalczanie ISIS i powstrzymanie powstania kalifatu fundamentalistów muzułmańskich. Zadanie wykonane.

Amerykańskie siły specjalne pomogły. Jest ich tam raptem kilkuset. To głównie trochę komandosów i szkoleniowców. Wycofanie czy przesunięcie ich nie zmienia tam układu sił. Ktoś zaś widział tam zaangażowanie sił europejskich? No chyba nie! A kto jest odpowiedzialny za stworzenie sto lat temu, po pierwszej wojnie światowej, po upadku Imperium Otomańskiego, tej mozaiki państwowo-narodowej w regionie Lewantu i Zatoki Perskiej? Raczej nie Amerykanie, lecz mocarstwa europejskie. Czy masowa emigracja, która dotknęła Europy w 2015 roku, została wywołana działaniami amerykańskimi czy brakiem działań Europy w regionie, a szczególnie niezręcznym postępowaniem z Turcją? Retoryczne pytanie pod adresem Europy, która od lat czeka, aż ktoś rozwiąże te problemy.

Amerykanie nie zawarli żadnego sojuszu z Kurdami ws. innych rozwiązań polityczno-wojskowych w tamtym regionie. Przykra prawda oznajmia nam, że ani Amerykanie, ani Europejczycy, ani żaden kraj w tamtym regionie nie życzy sobie powstania państwa kurdyjskiego. Ale dlaczego tylko Amerykanie mają być o to obwiniani?

W północnej Syrii głównym rozgrywającym jest Turcja. To Ankara ma obsesję na temat ewentualnego powstania niezależnej enklawy kurdyjskiej, która byłaby zaczynem tworzenia kurdyjskiego państwa. Kurdowie syryjscy to najbardziej zdeterminowana część tego narodu. Niestety też najbardziej zradykalizowana pod względem społecznym i socjalnym. To taki eufemizm, żeby nie powiedzieć komunizująca. Wiele wskazuje zatem, że Trump nie przeszkadza Turkom zabezpieczyć się przed kurdyjskimi ambicjami, mając nadzieję, że odzyska Ankarę w regionalnej rywalizacji przeciw Rosji i Iranowi. A więc znowu interesy i kalkulacje w polityce zagranicznej postrzegane przez pryzmat transakcji politycznej i Realpolitik.

To trudna rozgrywka, za którą płacą życiem lokalne społeczności. Europa jednak miała już osiem lat, aby ten konflikt rozwiązać inaczej. Europa straciła argumenty, aby dyktować rozwiązania. Możemy tylko zorganizować skuteczną pomoc humanitarną, oczywiście ekologiczną, z uwzględnieniem wszelkich parytetów etc. Na żadną Realpolitik Europy nie stać.

Autor jest europosłem PiS,

b. szefem MSZ

Prezydent Donald Trump od początku swojego urzędowania wywołuje emocje w licznych środowiskach politycznych i w wielu regionach świata. Publicyści wypominają mu jego mało dyplomatyczne komentarze w mediach społecznościowych. Zarzucają mu brak ogłady, nieokrzesanie, a nawet ostatnio usłyszałem pod jego kierunkiem zarzut, że to warchoł. W publicystyce pojawiają się żarty z jego aparycji, fryzury, mimiki twarzy i gestów.

Politycy podnoszą zarzut o nieprzewidywalności i nacjonalistycznym podejściu w polityce zagranicznej. Przy okazji ostatniej odsłony wypadków w Syrii pojawiają się nawet zarzuty o zdradę interesów sojuszników kurdyjskich i zdradę interesów demokratycznej wspólnoty międzynarodowej. W polskich mediach pojawiły się dywagacje, czy Trump utrzyma zobowiązania wobec nas, czy porzuci kiedyś Polskę jak dzisiaj Kurdów.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789