Jarosław Myjak: Mesjanistyczne mity Polaków

Jak propaganda wykorzystuje wyobraźnię religijną.

Aktualizacja: 06.10.2020 21:31 Publikacja: 06.10.2020 19:06

Instalacja Jerzego Kaliny prowokuje do przyjrzenia się temu jak władza traktuje symbole ugruntowane

Instalacja Jerzego Kaliny prowokuje do przyjrzenia się temu jak władza traktuje symbole ugruntowane przez katolicką tradycję

Foto: Michał Dyjuk

Muzeum Narodowe w Warszawie jest świątynią historii naszej sztuki i polskiego rodowodu. W takim przekonaniu żyłem do czasu pojawienia się przed gmachem „refleksji" Jerzego Kaliny na temat rzeźby Catellana „La Nona Ora". Wtedy postać papieża przygniatał meteoryt, teraz Jan Paweł II – niczym Tytan – stoi w krwawej sadzawce, trzymając nad głową wielki kamień, jakby miał go zaraz cisnąć. Kalina tłumaczy, że to emanacja „zaśmiecenia naszego kodu genetycznego internacjonalistycznymi miazmatami".

Ale prowokuje też do przyjrzenia się, jak religijna wyobraźnia Polaków obecna w ludowej kulturze masowej eksploatowana jest przez władzę i jej „towarzyszy podróży". Czy aby celowo nie posługują się oni znakami i symbolami, które w polskich umysłach ugruntowała powszechna tradycja katolicka, jak i mesjanistyczne wizje romantyków, tak mocno obecne w programie nauczania młodych ludzi. Jeśli tak, to propaganda władzy dokonała przekazu niemal podprogowego, ubierając treści polityczne w religijną metaforę.

Kto jest Zbawicielem

Gdy w ostatni wieczór przed ciszą wyborczą pierwszej tury wyborów prezydenckich Andrzej Duda pojawił się na rynku w Skoczowie, zgromadzeni zaśpiewali na melodię „Hallejujah" Leonarda Cohena, a refren brzmiał tak: „Nadzieją bądź na lepsze dni/Będziemy wdzięczni bardzo ci/w pamięci naszej zawsze pozostaniesz/Andrzej Duuuuda/Andrzej Duuuuuda".

Inauguracja prezydentury w 2015 roku zwiastowana była natomiast pieśnią Emilii Gołaszewskiej: „Wnet już pryśnie czartowska moc/Blask jutrzenki jej mrok rozjaśni/W dudy zadmie dziś nowy Duch/Babel kłamstwa obali już/dla Polaka znów będzie kraj".

Dla wielu wyborców postrzegających świat poprzez zmagania Dobra ze Złem, przesłanie tych dwóch dni było jasne: poprzedni prezydent rządził z mocy czarta, nowy zaś zainstalowany zostaje przez Ducha Świętego z woli Pana.

Przywołam jeszcze dzień trzeci. Była środa, 4 lipca 2018 roku, gdy kraj obiegła wieść o wyzdrowieniu przywódcy rządzącej w Polsce partii, który przeszedł operację kolana. Przywitała go okładka tygodnika „Gazeta Polska": Jarosław Kaczyński na tle rozświetlonego nieba pozdrawiał wszystkich słowami „Pokój Wam". Tymi samymi, którymi Zmartwychwstały Chrystus witał apostołów. Ale jako że jesteśmy w Polsce, znalazł się tam również dopisek: „Rozpoczynamy naszą wspólną walkę z antypolonizmem". Przeciw tej symbolicznej manipulacji i nadużyciu nie podniosły się żadne protesty, czy to ze strony laikatu katolickiego, czy też hierarchii kościelnej. Można wobec tego żywić obawę, że propagandowe próby sakralizacji władzy spowodowały infantylizację dużej części polskiego społeczeństwa, która bez zastrzeżeń aprobuje wezwanie do walki przemycone na tle symulowanego sacrum. A budowany kult rządzących dziś przywódców zaczyna nosić już znamiona religijne.

Kto jest Ofiarą

Fatalistyczna postawa, że dobrobyt bardziej zależy od „miłosierdzia" innych, tych „u władzy", nie jest czymś nowym nad Wisłą. Idzie ona w parze z niską samodzielnością i brakiem samoakceptacji. A zależności finansowej towarzyszy jeszcze emocjonalna. Tacy ludzie czują się zobowiązani i wdzięczni, gdy otrzymują pomoc, słysząc jednocześnie słowa potwierdzające ich godność. Nie ufają anonimowym instytucjom i długoterminowym projektom społecznym lub gospodarczym. O wiele łatwiej jest im odwoływać się do miłosierdzia władzy. Populiści zauważyli tę postawę Polaków (a może to mentalność?), czerpiąc o niej wiedzę z rodzinnej autopsji. Dlatego też świadczenia socjalne zostały ubrane w kostium spersonalizowanych świadczeń uznaniowych, na przykład „piątka Kaczyńskiego" czy „Jarkowe". Któż wtedy nie uwierzy, że dotacje pochodzą od tego właśnie „dobroczyńcy" i że były finansowane z jego własnego budżetu? Dlatego gdy przedstawiciele władzy na spotkaniach w małych miejscowościach ogłaszają przybycie kolejnej „Manny z Nieba", tłumy skandują „dziękujemy" na przemian z nazwiskami czczonych przez nich przywódców.

Tych samych, którzy – jak na przykład Mateusz Morawiecki – niosą po kraju mesjanistyczne przesłanie, że to za przyczyną „zaborców i najeźdźców" Polska cierpiała w zacofaniu i biedzie. Pozostała jednak przy wierze przodków. I pozostanie nadal, choć ofiarę składamy dalej, tym razem na ołtarzu Unii Europejskiej. Niemal już każda krytyka lub procedura wszczynana przez KE nazywana jest „biczowaniem Polski", czyli terminem związanym w polszczyźnie z Męką Pańską. Instytucje europejskie występują w roli oprawców Chrystusa, mającego oblicze Polski lub bliskich nam Węgier. Popierający władzę gotowi są walczyć z każdym, kto kwestionowałby ich status ofiary.

Kto jest Szatanem

W XXI wieku, epoce internetu, natłoku informacji i opinii, granica między tym co rzeczywiste, a wymyślone zaczyna się zacierać. Może dlatego wyobraźnia religijna Polaków nabiera przekonania, że szatan staje się dla wielu realniejszy niż kiedykolwiek. W prostej, polskiej demonologii, szatan przyjmuje postać osobową, „wstępując w człowieka".

Najsłynniejszy i najbardziej podstępny zarazem koncept diabła sprowadza się do konsekwentnej negacji własnego istnienia. To stanowi zaś kwintesencję szatańskiej przebiegłości. Może być on istotą dwoistą, przerażająco silną, gdy trzeba, lub słabą, gdy wymagają tego okoliczności. Osoby skrajnie konserwatywne, odczuwające rozprzestrzenianie się metafizycznego „zła", w postulacie tolerancji dostrzegają szatańskie odwrócenie wartości. To do nich przemawia demoniczne określenie „wilczych oczu Donalda Tuska", które do obiegu wprowadził Jarosław Kaczyński. Rysowana przez propagandę postać Tuska, reprezentanta wartości „Zachodu", jest wykrętna i przebiegła. Posiadać ma moc manipulacji „starą Europą przeciwko Polsce", jednocześnie być nieudolnym, słabym i leniwym.

W oczach osób nieoddanych bezkrytycznie władzy to postać Jarosława Kaczyńskiego ma posiadać moc odwracania wartości i pojęć. Potrafi on bowiem skutecznie wyłączyć działanie konstytucji i instytucji państwa demokratycznego, nazywając to „czynieniem dobra". Jednocześnie jest uważany za anachronicznego starca, bez konta w banku, prawa jazdy i oderwanego od wyzwań współczesnego świata. Chce być „zbawcą Polski", a zapłacić może za to cenę potępienia, tak jak szereg innych, podobnych sprzed 1989 roku.

Totemy kultu

Wyobraźnia religijna Polaków pozwala rozciągnąć kult na przedmioty nieożywione. Dlatego propaganda – obok wspomnianego „biczowania" – używa pojęcia „bezczeszczenie". Tym właśnie miało być namalowanie na cokole waszyngtońskiego pomnika Kościuszki napisu „Black Lives Matter". „Zbezczeszczono", dlatego interweniował Andrzej Duda. Zawieszenie flagi symbolizującej ludzi LGBT na pomniku Zbawiciela przed kościołem św. Krzyża w Warszawie zostało uznane za bezczeszczenie najwyższego stopnia, dlatego kilka godzin później prezydent RP składał kwiaty i zapalał znicze pod figurą Chrystusa. Przy okazji, nieodwiedzenie Dudy od aktu dewocji religijno-politycznej, stało się miarą pozycji polskiego Kościoła. Ten bowiem broni częściej pomników niż ludzi. A przecież Jan Paweł II nauczał, że „człowiek jest drogą Kościoła".

Maria Janion w 2016 wyraziła przeczucie, dokąd zmierzamy: „Mesjanizm, a już zwłaszcza państwowo-klerykalna jego wersja jest przekleństwem, zgubą dla Polski. Kanon bogoojczyźnianych stereotypów i Smoleńsk jako nowy, mesjanistyczny mit mają scalać i koić krzywdzonych i poniżonych przez poprzednią władzę (...) Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać".

Aktywiści, wodując nadmuchiwaną kaczkę przy instalacji Kaliny, chcieli rozbroić mroczny przekaz „Tytana". Po chwili jednak gorliwy ochroniarz muzealny ciął ją nożyczkami, by „Złe" nie zmaterializowało się więcej pod jej postacią.

Autor jest adwokatem i menedżerem

Muzeum Narodowe w Warszawie jest świątynią historii naszej sztuki i polskiego rodowodu. W takim przekonaniu żyłem do czasu pojawienia się przed gmachem „refleksji" Jerzego Kaliny na temat rzeźby Catellana „La Nona Ora". Wtedy postać papieża przygniatał meteoryt, teraz Jan Paweł II – niczym Tytan – stoi w krwawej sadzawce, trzymając nad głową wielki kamień, jakby miał go zaraz cisnąć. Kalina tłumaczy, że to emanacja „zaśmiecenia naszego kodu genetycznego internacjonalistycznymi miazmatami".

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej