Dyskusja o samorządzie w Polsce skupia się na dobrej ocenie wprowadzających go reform oraz na jego zasługach w modernizacji kraju. Ta powszechna zgoda co do sukcesów przysłania jednak rzeczową analizę systemu samorządowego – na ile współczesny jego kształt odpowiada zamiarom autorów reform i czy mamy spójną wizję jego funkcjonowania. Rozstrzygnięcie tych dylematów warto osadzić w kontekście dwóch skrajnych modeli samorządu – naturalistycznej i państwowej. Sprowadzają się one do klasycznego sporu, co jest ważniejsze – jajko czy kura.
Zwolennicy koncepcji naturalistycznej uważają, że gminy nikt nie konstytuuje – wynika ona z potrzeby samoorganizacji lokalnych społeczności. W tym modelu państwo centralne nie narzuca wartości, zachowań i szczegółowych form funkcjonowania – tworzy ramy prawne obligujące mieszkańców do samodzielnego rozstrzygania spraw lokalnych oraz przejmuje tylko te zadania, które nie mogą być sprawnie na tym szczeblu wykonane. To „państwo oddolne", zorientowane terytorialnie, oparte na aktywności obywatelskiej.
Przeciwstawnym podejściem jest koncepcja państwowa – państwo tworzy samorząd jako formę władzy zdecentralizowanej i wyposaża go w odpowiedni zakres kompetencji i obowiązków. W ślad za tym państwo kształtuje wartości i potrzeby obywateli, wprowadza jednolite formy organizacyjne i zasady realizacji zadań. Taki model możemy nazwać „państwem odgórnym", zorientowanym na przenikanie władzy centralnej na szczebel lokalny, wyręczającym obywateli z aktywności.
Stopniowy demontaż
W praktyce mamy zazwyczaj do czynienia z przenikaniem się tych dwóch modeli. Europejska karta samorządu terytorialnego mocno akcentuje zbliżoną do państwa oddolnego zasadę pomocniczości (subsydiarności). Ta wywodząca się z chrześcijańskiej nauki społecznej reguła stanowi, że to społeczności lokalnej powinno się powierzyć zasadniczą częścią spraw publicznych, a przekazać wyższym szczeblom jedynie te zadania, których sprawne wykonywanie przekraczałoby możliwości tej społeczności.