Rządy PiS: Rewolucja aspirantów

Rządy PiS są polisą ubezpieczeniową dla tych, którzy do tej pory nie mieli szans na karierę

Aktualizacja: 29.08.2018 11:19 Publikacja: 28.08.2018 19:04

Była burmistrz Brzeszcz – Beata Szydło została w 2015 roku premierem

Była burmistrz Brzeszcz – Beata Szydło została w 2015 roku premierem

Foto: AFP

Na wiele sposobów tłumaczy się wciąż wysokie notowania PiS. Najczęściej podaje się przykłady wysokich transferów społecznych dokonanych przez rządy Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Ja w swoich artykułach podkreślam skuteczne obsłużenie przez partię Jarosława Kaczyńskiego potrzeby wspólnotowości, patriotyzmu, a nawet nacjonalizmu, co w czasach „płynnej ponowoczesności" staje się jedną z podstawowych potrzeb psychicznych obywateli państw zachodnich. Nie docenia się jednak tego, że PiS otworzyło kanały awansu społecznego, zawodowego i finansowego tysiącom swych zwolenników, którzy przez lata zajmowali w swoich środowiskach poślednie miejsca. Ich poparcie dla obecnej władzy otworzyło przed nimi szansę na gwałtowną karierę i dlatego właśnie z hunwejbińską żarliwością oddali się na jej służbę. To prawdziwa i trwała rewolucja aspirantów.

Nowy establishment

Po 1989 roku ukształtował się w Polsce nowy system, który – co naturalne – stworzył nowe elity i nowy establishment. Objął on wszystkie dziedziny życia – gospodarkę, politykę, armię, kulturę, sztukę, naukę itp. Oczywiście – do owej nowej elity zostali dokooptowani przedstawiciele ancien regime'u, bo taka była specyfika naszej transformacji („przemieszczenia" używając terminologii S. Huntingtona), oraz reprezentanci tych środowisk, które do owego procesu dołączyły potem. Krążenie elit następowało w stosunkowo wąskiej grupie i ogromna część ambitnych i zdolnych pozostała poza establishmentem.

III RP miała więc swoją klasę rządzącą w polityce, ale także w świecie kultury, nauki, sztuki oraz – co bardzo ważne – gospodarki. Kto był spoza niej, musiał zadowolić się rolą obserwatora lub co najwyżej aspiranta. Jeśli w tej drugiej sprawdzał się wystarczająco długo i dobrze, elity dopuszczały go do swego grona, ale nie było żadnej gwarancji, że tak się stanie. Można więc było spędzić wiele lat antyszambrując w przedpokojach establishmentu i ostatecznie nigdy nie zostać dopuszczonym na salony. Im bardziej system się petryfikował, tym trudniej było się do niego włamać. Tysiące, miliony ambitnych artystów, przedsiębiorców, prawników, profesorów trwało na swych podrzędnych pozycjach, z zazdrością obserwując coraz bardziej rozpasane w swej konsumpcji i ostentacji elity.

Aż przyszedł rok 2015 i nieznany szerzej europoseł został prezydentem, a była burmistrz Brzeszcz premierem. I rozpoczęła się rewolucja aspirantów. Ich rzesze dostrzegły w PiS formację, która może zapewnić im szybszy awans i gwałtowne wejście do elit, lub – mówiąc bardziej poprawnie – udział w wymianie elit.

Wystarczała wierność

Wystarczyło zadeklarować wierność nowej władzy, a z ośmieszanego adiunkta można było zostać wiceministrem spraw zagranicznych; z pogardzanego pułkownika stać się generałem Wojsk Obrony Terytorialnej; z hejtera w prawicowych pisemkach przeistoczyć się w kierownika mediów publicznych; ze stanowiska wójta małej gminy przeskoczyć wprost na fotel największej spółki skarbu państwa; z asesora sądu rejonowego przepoczwarzyć się w sędziego Sądu Najwyższego.

Aspiranci – oto prawdziwe zaplecze tej władzy i jeden z jego filarów. Programy socjalne zapewniły poparcie warstw najbiedniejszych; nacjonalizm dostarczył wierności wszystkich zagubionych w skomplikowanym świecie; ale otwarcie kanałów awansu społecznego dla tych, którzy przez lata stali w trzecim lub czwartym szeregu, zagwarantowało Kaczyńskiemu silne i trwałe poparcie nowych elit.

To on zapewnia im dziś ich wysoki status społeczny i materialny i to jego rządy są polisą ubezpieczeniową dla aspirantów na trwanie tego stanu rzeczy. Dlatego w swej wierności dla PiS będą wytrwalsi niż inne grupy społeczne, bo jeśli te ostatnie uwierzą, że dzisiejsza opozycja nie zabierze im 500+ i obsłuży ich patriotyczne oczekiwania, to mogą zgodzić się na jej powrót do władzy.

Ale nie aspiranci – oni doskonale wiedzą, że ich los będzie przesądzony, jeśli Kaczyński przegra: prorządowy kabareciarz straci dotacje, propisowski dziennikarz pracę w TVP, sędzia dubler prawo do zasiadania w Trybunale Konstytucyjnym, a profesor propagandzista radość z występowania w programach publicystycznych w mediach narodowych. Dlatego będą bronić tej władzy jak niepodległości – z żarem, zaangażowaniem, poświęceniem i brutalnością nieznaną nam do tej pory.

Pozostaje tylko pytanie, jak Kaczyński do nich dotarł, jak udało mu się zdobyć ich serca, rozpoznać ich potrzeby? Odpowiedź jest stosunkowo prosta – bo on sam był kimś takim.

Na czele Kaczyński

Był aspirantem w demokratycznej opozycji przed 1980 rokiem, w czasach legalnej Solidarności oraz w latach 1981–89. A także, z krótką przerwą w czasie bliskiej współpracy z Lechem Wałęsą oraz w latach 2005–2007, w okresie III RP. Choć przez całe swe dorosłe życie prezes PiS był częścią elity, to jednak nigdy jej ważnym elementem. Funkcjonował na jej marginesie, patrząc z zazdrością jak ci, od których nie czuł się gorszy, zajmują najwyższe stanowiska w polityce, biznesie, wymiarze sprawiedliwości, mediach, nauce i kulturze. Był przez większą część swojej biografii aspirantem i właśnie dlatego tak trafnie odczytał pragnienia dzisiejszych aspirantów. Stanął na czele ich rewolucji. Na razie skutecznie.

Na wiele sposobów tłumaczy się wciąż wysokie notowania PiS. Najczęściej podaje się przykłady wysokich transferów społecznych dokonanych przez rządy Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Ja w swoich artykułach podkreślam skuteczne obsłużenie przez partię Jarosława Kaczyńskiego potrzeby wspólnotowości, patriotyzmu, a nawet nacjonalizmu, co w czasach „płynnej ponowoczesności" staje się jedną z podstawowych potrzeb psychicznych obywateli państw zachodnich. Nie docenia się jednak tego, że PiS otworzyło kanały awansu społecznego, zawodowego i finansowego tysiącom swych zwolenników, którzy przez lata zajmowali w swoich środowiskach poślednie miejsca. Ich poparcie dla obecnej władzy otworzyło przed nimi szansę na gwałtowną karierę i dlatego właśnie z hunwejbińską żarliwością oddali się na jej służbę. To prawdziwa i trwała rewolucja aspirantów.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej