Pożar katedry Notre Dame pokazał mizerię polskiej debaty publicznej oraz skrajną egzaltację naszych czołowych publicystów. Gdy Francuzi zajęci byli walką z ogniem, nasi rodacy rozpoczęli festiwal domysłów, czego ta tragedia jest symbolem. Najwięcej inwencji przejawiali liderzy opinii publicznej związani z prawicą. Dla nich był to oczywisty znak, dany przez Boga, o końcu... No właśnie, tu już zaczynały się problemy, bowiem pożar w Paryżu był dla nich zarówno symbolem końca laicyzującej się Europy, jak i chrześcijaństwa jako całości, a także jego dominacji w świecie, masońskiej Unii Europejskiej itp. Polska prawica dostrzegła w tych płomieniach znak od Boga przestrzegający nas przed piekłem, przed ześlizgiwaniem się w ateistyczną świeckość, przed końcem cywilizacji chrześcijańskiej.
Przekaz od Boga
Do grona prawicowych publicystów dołączyli się ochoczo prawicowi politycy, którzy dzielili się opiniami, że może to być sprawka muzułmanów, a już na pewno jest to znamienny przekaz przysłany nam przez Boga, byśmy się opamiętali i nie brnęli w jakieś podejrzane eksperymenta z rozdziałem państwa od Kościoła i tego typu nowinkami.
Lewica była jakby bardziej wstrzemięźliwa, ale i tutaj dostrzeżono symbolikę zniszczenia katedry – w tej perspektywie była ona karą za grzechy kleru, zwłaszcza w kontekście afer pedofilskich i innego rodzaju nadużyć księży oraz zakonników.
Mało kto zauważył w tym pożarze to, co dostrzegli obecni na miejscu – a nie przed ekranami telewizorów – strażacy, a mianowicie prawdopodobne zwarcie instalacji elektrycznej lub zaprószenie ognia przez ekipę remontową. O wiele bardziej ekscytujące było dla polskich liderów opinii odczytywanie, cóż to Bóg chciał nam przekazać, podpalając jedną ze swych świątyń. W oczach polskich publicystów zadanie to okazało się o wiele łatwiejsze, a na pewno bardziej nęcące, niż czekanie na wyjaśnienia strażaków.
Jest coś głęboko niepokojącego w egzaltacji, jakiej zakosztowali polscy komentatorzy. Zamiast chłodnym okiem analizować rzeczywistość, przerzucali się coraz bardziej niestosownymi porównaniami i asocjacjami. Wszystkich przebił jeden z nich, uważający się, i przez wielu uważany, za poważnego, który napisał, iż dla Europejczyków to wydarzenie będzie tym, czym dla Amerykanów był atak z 11 września 2001 roku. Wyraźnie zadowolony ze swej przenikliwości, do swego tweeta dołączył obrazki płonącej katedry oraz samolotu wbijającego się w jedną z wież WTC – żeby nikt nie miał wątpliwości, jak bardzo trafne jest jego spostrzeżenie.