Czy PiS może utracić głosy polskiej prowincji?

Koniec dominacji partii rządzącej na polskiej prowincji oznaczałby prawdziwy przełom.

Aktualizacja: 26.02.2020 10:03 Publikacja: 25.02.2020 18:13

Posiedzenie Klubu PiS w Jachrance z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy, 24 lutego

Posiedzenie Klubu PiS w Jachrance z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy, 24 lutego

Foto: Twitter, Zbigniew Hoffmann

To drugi i ostatni przystanek dudabusa tego dnia. Prezydent spotyka się z wyborcami w nowoczesnej sali sportowej w Turku (woj. wielkopolskie). Są lokalni oficjele, biało-czerwone flagi w rękach przybyłych z całej okolicy ludzi. Co mówią wyborcy na takich spotkaniach jak w Turku? Popierają prezydenta i nie widzą żadnej alternatywy. Pytamy o potencjalnych konkurentów. Kosiniak-Kamysz? Kojarzy się z PSL, które nie ma dobrej opinii jako partia. Hołownia? – To człowiek Tuska – słyszymy w odpowiedzi od wyborczyni PiS w średnim wieku. O Kidawie-Błońskiej nikt nie chce nawet rozmawiać. O Roberta Biedronia nie pytam ja. Z rozmów wynika, że dla wyborców PiS powrót PO oznacza rychłe zwinięcie programów socjalnych, które zmieniły to, jak żyje się w Polsce powiatowej. Nawet jeśli rozmówcy „Rzeczpospolitej" ze spotkań na trasie prezydenta Andrzeja Dudy są zdenerwowani, zaniepokojeni niektórymi posunięciami rządu lub sytuacją w Polsce – na przykład wysokimi cenami – to w tej chwili jeszcze nie znaleźli nikogo, kto ich zdaniem dobrze reprezentowałby ich interesy. Politycy PiS są przekonani, że jeśli ten trend i to przekonanie się utrzyma, to mimo chaotycznego początku kampanii i faktycznego braku kontroli nad polityczną narracją prezydent Andrzej Duda pozostaje faworytem.

Bastion na prowincji

Sztab PiS na początek kampanii postanowił postawić na mobilizację swoich bastionów. Wystarczy spojrzeć na trasę spotkań prezydenta Dudy. Łowicz i Turek w ubiegły czwartek, Sochaczew we wtorek, Garwolin w środę, później m.in. Rabka-Zdrój i Limanowa. To miejsca, w których PiS musi wywołać mobilizację swoich zwolenników, by wynik prezydenta w I turze był jak najwyższy. Na nich najmniejszy, być może nawet zerowy, wpływ mają historie, którymi zajmują się warszawskie media i twitterowa bańka. Z danych exit poll IPSOS z 2019 roku wynika, że w wyborach parlamentarnych PiS zdobyło poparcie 56,2 proc. wyborców wsi, 41 proc. wśród wyborców w miastach do 50 tysięcy i 38 proc. wyborców w miastach do 200 tysięcy.

Ale „Polska powiatowa" się zmienia. Dzięki 500+ i innym programom społecznym wyborcy PiS też są inni. Pojawiają się także nowi, co pokazują wybory z 2019 roku, gdy PiS zdobyło 2,3 mln nowych wyborców w porównaniu z 2015 r. Niektórzy, ze względu na kwestie społeczne, inni – modernizacyjne przesłanie premiera Mateusza Morawieckiego. Ten sam exit poll z 2019 wskazywał, że w miastach powyżej 500 tysięcy PiS zdobyło 27 proc. Stratedzy partii rządzącej już w 2019 r. zidentyfikowali trzy grupy swoich wyborców: tożsamościowi, społeczni i nowi – aspiracyjni.

Do tych ostatnich prezydent Duda też musi się zwracać. Sama większa mobilizacja dwóch pierwszych grup może nie być wystarczająca. W Turku mówił o sprawiedliwej transformacji energetycznej, smogu i walce ze skutkami zmian w klimacie. Mówił o rozwoju infrastruktury (program 100 obwodnic).

Tylko czy to wystarczy? To pytanie, które często pada w obozie rządzącym. Stratedzy i politycy PiS zastanawiają się nad II turą wyborów. I przygotowują program prezydenta, który ma ujmować zmieniającą się sytuację w Polsce, też w miejscach, które były do tej pory bastionami PiS. W kampanii liczyć się będzie również wsparcie premiera Mateusza Morawieckiego i kolejne programy rządowe, które równolegle będą pojawiać się do maja. Jak nowa wersja programu „Czyste powietrze" czy restart Mieszkania+, które ma przyjąć nazwę „Mieszkanie dla rozwoju". Ważne ma być też to, że PiS uznaje wybory prezydenckie za starcie, w którym najbardziej liczy się wizerunek, osobowość i cechy osobiste kandydata lub kandydatki. To ma działać na wyborców bardziej niż programy i projekty. I temu też była poświęcona konwencja z połowy lutego.

Szukanie alternatyw

Polityczna konkurencja jednak nie śpi. W swoich strategiach Polskę powiatową ujmują niemal wszyscy. Najbardziej Władysław Kosiniak-Kamysz i Lewica. Sztab PSL liczy na jednoczesne oderwanie wyborców Andrzeja Dudy rozczarowanych prezydenturą i sytuacją w kraju oraz sięgnięcie po część wyborców Koalicji Obywatelskiej. Zwłaszcza tych, których rażą takie wypowiedzi Kidawy-Błońskiej jak ta o konieczności przesunięcia religii do salek katechetycznych. PSL upatruje swojej szansy między innymi w rywalizacji KO z Lewicą o wielkomiejskiego wyborcę.

Lewica postawiła w tych wyborach na „chłopaka z Krosna" – jak sam o sobie powiedział w trakcie inaugurującej konwencji Robert Biedroń. Jak pisała „Rzeczpospolita", Lewica w tej kampanii też orientuje się na małe i średnie miasta. Będzie chciała zderzyć swoją wizję państwa dobrobytu z tym, co proponuje PiS, i pokazać – jak mówią ludzie Lewicy – nowoczesne państwo dobrobytu dostępne nie tylko dla mieszkańców metropolii, ale też małych miejscowości.

Jeśli dojdzie do przełamania mobilizacji i dominacji PiS w Polsce poza dużymi miastami, to będzie największy przełom w polskiej polityce od wielu lat. Większy nawet niż przełamanie polaryzacji na dwa obozy polityczne, które jest praktycznym efektem wyborów do Sejmu w 2019 r., w wyniku których do izby niższej dostało się pięć komitetów.

Zmieniająca się Polska powiatowa to też wyzwanie dla mediów. By w trafny sposób rozpoznawać trendy dotyczące przyszłości polskiej polityki, muszą też zacząć rozpoznawać społeczne przemiany, które dokonują się poza wielkimi ośrodkami miejskimi. Być może to najważniejsze zadanie w tym roku i kolejnych latach, z perspektywą wyborów parlamentarnych w 2023 r. Bo bitwa o dominację na polskiej prowincji dopiero się zaczyna, a w polityce nic nigdy nie jest dane raz na zawsze.

To drugi i ostatni przystanek dudabusa tego dnia. Prezydent spotyka się z wyborcami w nowoczesnej sali sportowej w Turku (woj. wielkopolskie). Są lokalni oficjele, biało-czerwone flagi w rękach przybyłych z całej okolicy ludzi. Co mówią wyborcy na takich spotkaniach jak w Turku? Popierają prezydenta i nie widzą żadnej alternatywy. Pytamy o potencjalnych konkurentów. Kosiniak-Kamysz? Kojarzy się z PSL, które nie ma dobrej opinii jako partia. Hołownia? – To człowiek Tuska – słyszymy w odpowiedzi od wyborczyni PiS w średnim wieku. O Kidawie-Błońskiej nikt nie chce nawet rozmawiać. O Roberta Biedronia nie pytam ja. Z rozmów wynika, że dla wyborców PiS powrót PO oznacza rychłe zwinięcie programów socjalnych, które zmieniły to, jak żyje się w Polsce powiatowej. Nawet jeśli rozmówcy „Rzeczpospolitej" ze spotkań na trasie prezydenta Andrzeja Dudy są zdenerwowani, zaniepokojeni niektórymi posunięciami rządu lub sytuacją w Polsce – na przykład wysokimi cenami – to w tej chwili jeszcze nie znaleźli nikogo, kto ich zdaniem dobrze reprezentowałby ich interesy. Politycy PiS są przekonani, że jeśli ten trend i to przekonanie się utrzyma, to mimo chaotycznego początku kampanii i faktycznego braku kontroli nad polityczną narracją prezydent Andrzej Duda pozostaje faworytem.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej