Broniący TK to według PiS „komuniści i złodzieje".
Emocjonalność tego określenia pokazuje, że to był jedyny argument w ostatnich miesiącach, który był ważny dla PiS. W tej partii żyli w przekonaniu, że jeżeli ktoś potrafi organizować takie demonstracje, to właśnie oni. Byli też przekonani, że to zadowolone z ostatnich 25 lat przemian społeczeństwo, lemingi, gotowi są poprostestować, siedząc w domu przed telewizorem, a nie wyjść na ulicę.
Czy ten ruch może przeobrazić się w partię?
Nie wiem, ale radziłbym tego nie robić. Odnoszę wrażenie, że na całym świecie rola partii politycznych słabnie. Ludzie są gotowi jednoczyć się wokół jakiejś ważnej sprawy, ale nie są gotowi wypełniać deklaracji partyjnych.
Również w Europie ludzie się jednoczą – w sprawie uchodźców. Wkrótce z powodu błędnej polityki imigracyjnej pozycję lidera UE może stracić Angela Merkel.
Bardzo bym chciał, żeby polski rząd zachowywał tak aktywne pozycje w UE, żeby był punktem odniesienia dla innych. W ciągu 25 lat Polska z kraju, który był problemem dla Europy, stała się krajem nadziei. Jeżeli pani premier Szydło i pan prezydent Duda będą taką politykę kontynuować, będę bardzo zadowolony. Europa ma wiele problemów. Z jednej strony, podnoszenie się nacjonalizmów. Z drugiej, demokracje współczesne przeżywają kryzys, przywództwo jest słabsze niż byśmy oczekiwali. Ale ja bym tak łatwo krzyżyka na pani Merkel nie stawiał.
W Niemczech?
Ani w Niemczech, ani w Europie. Myślę, że przetrwa i zostanie wybrana czwarty raz na funkcje kanclerza. Rok 2016 i 2017 będzie bardzo ciężki dla UE. Mamy referendum brytyjskie, w 2017 r. będziemy mieli wybory francuskie i niemieckie, co jest niebezpieczną zbieżnością. Ale tym bardziej trzeba pomagać wspólnocie europejskiej, bo inaczej się rozleci, a to byłoby realizowanie scenariusza Putina. Jeżeli w Polsce myślimy strategicznie, to troska o UE powinna być priorytetem.
Myśli pan, że powołanie komisji do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej to też jest prezent dla rosyjskiego prezydenta?
Myślę, że to jest czysta polityka.
Rodziny smoleńskie były wzruszone.
Żona generała Błasika powiedziała, że do tej pory byli karmieni kłamstwami pisanymi w Moskwie. To jest założenie, które będzie utrudniało relacje polsko-rosyjskie. Jeśli ta komisja, która jest spełnieniem obietnic wyborczych, będzie w spokoju analizowała jakieś nowe dane, to strat z tego wielkich nie będzie. Ale jej jeżeli celem jest udowodnienie, że mamy do czynienia z zamachem przy udziale Moskwy, to konsekwencje polityczne takiego stanowiska mogą być fatalne.
Spodziewa się pan wezwania Donalda Tuska przed komisję?
Oczywiście. Chodzi o to, żeby w tym wielkim show stworzyć akt oskarżenia wobec poprzedniej władzy.
To jest próba dojścia do prawdy.
Powtarzam, to jest czysta polityka. Moim zdaniem wiemy wszystko na temat tej katastrofy. Osobą, która najczęściej korzystała z tego samolotu jestem ja.
Czy w tak przygotowanej wizycie brał pan udział?
Przygotowanie może być lepsze, gorsze, ale nie ulega wątpliwości, że ta wizyta była przygotowywana przez Kancelarię Prezydenta plus 36. pułk. Jest pytanie dlaczego pułk był w takim stanie, że ze mną przez 10 lat latał albo jego dowódca, albo zastępca, a w tym przypadku tak się nie stało? A jeszcze ważniejsze jest to, dlaczego prezydent, dowiadując się o tym, że jest mgła, nie podjął jedynej słusznej decyzji o poczekaniu na poprawę pogody.
Szef MSZ powiedział, mówiąc o Rosji, że spodziewa się pomocy w śledztwie smoleńskim, oddania wraku i otwarcia archiwum katyńskiego.
Trzeba rozmawiać. Nie widzę powodu, żeby wrak pozostawał w Rosji, ale w tej atmosferze o postęp w relacjach będzie bardzo trudno.
Jarosław Kaczyński uznał, że może udać się wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej bez wraku i czarnych skrzynek.
W tym wariancie, w którym oni chcą ją wyjaśnić, to oczywiście, że tak. Mamy dwie wiary: jedna w katastrofę i jedną w zamach. Jest to zderzenie na poziomie irracjonalnym. Ponieważ mam własne doświadczenia i wiem, jak to się odbywało, jestem absolutnie przekonany, że była to katastrofa spowodowana serią błędów popełnionych w przygotowaniach rejsu, w decyzjach o wylocie i później podczas samego lotu. Obawiam się, że komisja niewiele uczyni dla prawdy, ale rany rozdrapie i podziały pogłębi.