Gospodarka, modernizacja, w polityce zwrot ku centrum i naprawa relacji z UE – takie były oczekiwania wobec nowego premiera Mateusza Morawieckiego. Zwłaszcza kiedy z rządem pożegnali się Antoni Macierewicz, Jan Szyszko i Witold Waszczykowski. Usprawniony miał zostać proces decyzyjny w rządzie.
Oczekiwania rozminęły się jednak z rzeczywistością. A kryzysy, wewnętrzne i zewnętrzne, zdominowały pierwsze 100 dni rządów premiera. – Wiele z rzeczy, które się wydarzyły, było poza jego zasięgiem. Nie ma wpływu np. na agendę Zbigniewa Ziobry. Skoro przyjął taką misję, to płaci za to, na co nie ma wpływu – komentuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" dr Jarosław Flis z UJ. – Mam wrażenie, że proste pomysły się skończyły. Zapał w PiS zaczyna się wyczerpywać, zaczynają się potknięcia – mówi politolog o sytuacji rządu i obozu władzy.
W PiS powstało przez ostatnie 100 dni wiele teorii, że kryzysy świadomie wywoływały niechętne Morawieckiemu frakcje w samym obozie władzy. To powiększało wewnętrzny chaos i zamieszanie.
Sporo po premierze Morawieckim obiecywał sobie biznes. Bo chociaż exposé nie obfitowało w konkrety, to przedsiębiorcy między wierszami szukali szans dla siebie. A to w zapowiadanej rewolucji technologicznej, a to w przyspieszeniu inwestycji i innowacji, rozwoju odnawialnych źródeł energii, zwiększeniu nakładów na służbę zdrowia czy usunięciu barier biurokratycznych dla małych i średnich firm. Premier Morawiecki miał poprawić klimat dla biznesu w rządzie PiS i wysunąć gospodarkę na pierwszy plan.
Po 100 dniach entuzjazm opadł. Udało się przyspieszyć i zakończyć prace legislacyjne nad tzw. konstytucją biznesu i przedstawić plan budowy dodatkowych oszczędności emerytalnych Polaków. A obie te kwestie są ważną częścią strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Ale na tym właściwie lista osiągnięć gospodarczych się kończy.