Martyna Wojciechowska, dyrektor Departamentu Komunikacji Promocji w Narodowym Banku Polskim, jedna z najbliższych współpracownic prezesa Adama Glapińskiego, w 2018 r. zarabiała średnio 49,6 tys. zł brutto miesięcznie. Takiej pensji nie miał żaden inny dyrektor - wynika z danych opublikowanych w środę w Biuletynie Informacji Publicznej. Do ich ujawnienia NBP zobligowała ustawa o jawności zarobków w tej instytucji, którą prezydent Andrzej Duda podpisał w poniedziałek.

Dowiedz się więcej: Już wiadomo, ile zarabiają zaufani prezesa NBP

W rozmowie z Polsat News wicepremier Jarosław Gowin ocenił wysokość tych zarobków jako "moralnie nieakceptowalną". - Cieszę się, że my, ludzie Zjednoczonej Prawicy dotrzymaliśmy słowa. Nie jest tajemnicą, że byłem zadeklarowanym zwolennikiem, by ujawnić te zarobki, nawet jeśli to dla nas niewygodne - zauważył.

Gowin stwierdził, że choć afera związana z zarobkami w Narodowym Banku Polskim jest dla rządu "niewygodna", to politycy Zjednoczonej Prawicy "uczciwie pokazują Polakom, jak wyglądają fakty".

- Istnieje pewna trudność, bo prezes NBP jest i powinien pozostać nieodwoływalny. To instytucja, która stoi na straży bezpieczeństwa ekonomicznego milionów polskich rodzin. Gwarancje niezależności muszą być bardzo mocne, także z pewnymi negatywnymi tego stronami - mówił wicepremier. Wyraził jednak nadzieję, że "prezes Glapiński sam pójdzie po rozum, albo ktoś mu w tym pomoże".