Kryzys zabrał pracę 660 tys. osób

W następstwie kryzysu wywołanego przez pandemię Covid-19 pracy nie ma ponad 1,5 mln osób, w porównaniu do niespełna 850 tys. wcześniej. Wiele z nich chwilowo nie szuka nowego zajęcia, formalnie nie należą więc do bezrobotnych. Gdyby ich do tej grupy zaliczyć, stopa bezrobocia już w kwietniu wynosiłaby 10,3 proc., ponaddwukrotnie więcej niż przed pandemią.

Aktualizacja: 01.06.2020 09:01 Publikacja: 31.05.2020 21:00

Kryzys zabrał pracę 660 tys. osób

Foto: Bloomberg

Dane z powiatowych urzędów pracy sugerują, że kryzys wywołany epidemią koronawirusa nie wywołał jak dotąd skokowego wzrostu bezrobocia. Na koniec kwietnia w UP zarejestrowanych było niespełna 966 tys. osób bez pracy, o 56 tys. więcej niż w marcu i niespełna 100 tys. więcej niż w grudniu ub.r. Według naszych ustaleń w maju liczba ta mogła wzrosnąć o 60–100 tys. – Trudno mówić o optymizmie, gdy bezrobocie rośnie, jednak wydaje się, że nie jest tragicznie – mówi Monika Pawlak z PUP w Łodzi. – Pomagają tarcze antykryzysowe i działania władz samorządowych, które robią wiele, by wspierać firmy w tej trudnej sytuacji – dodaje Pawlak.

Szeroko zakrojone ankietowe badania rynku pracy, przeprowadzone przez grupę badaczy z Wydziału Zarządzania UW i kilku prestiżowych ośrodków analitycznych, pokazują jednak, że mimo starań administracji epidemia koronawirusa doprowadziła do masowych zwolnień pracowników. Już pod koniec kwietnia liczba osób bez pracy była o 660 tys. większa niż w grudniu.

Czytaj także: Tąpnięcie na rynku pracy. A to dopiero początek

Nieaktualne definicje

„Od grudnia pracę straciło około 660 tys. osób, nieco ponad połowa z nich aktywnie szuka pracy, więc są bezrobotnymi w świetle standardowej definicji. Około 320 tys. z nich nie szuka zatrudnienia, więc zwykle zaklasyfikowalibyśmy ich jako nieaktywnych zawodowo” – tłumaczą autorzy Diagnozy+, projektu badawczego realizowanego wspólnie przez WZ UW oraz think-tanki CASE, GRAPE, IBS i CenEA.

Czytaj także: Gospodarka trafiła na SOR

Autorzy Diagnozy+ wskazują, że na potrzeby prowadzonych przez GUS Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL), najbardziej wiarygodnego źródła danych o sytuacji na polskim rynku pracy, za osobę bezrobotną uznaje się kogoś, kto spełnia jednocześnie kilka warunków: mieści się w narzuconej prawem grupie wieku (18–65 lat), nie ma pracy, chce ją mieć, jest gotów ją podjąć i aktywnie jej poszukuje.

Według ostatnich dostępnych danych w I kwartale br. stopa bezrobocia wg BAEL wynosiła w Polsce 3,1 proc., a w IV kwartale ub.r. 2,9 proc. Stosując tę samą metodologię, ale dysponując inną próbą, autorzy Diagnozy+ stopę bezrobocia w IV kwartale oszacowali na 3,3 proc. Według nich w kwietniu wynosiła ona już 6,1 proc.

Ta liczba nie obejmuje jednak osób, które straciły pracę w trakcie epidemii koronawirusa, ale jej aktywnie nie poszukują. Gdyby także je uznać za bezrobotne – co łatwo uzasadnić - to liczba bezrobotnych wynosiłaby pod koniec kwietnia ponad 1,5 mln. To oznaczałoby zaś stopę bezrobocia na poziomie 10,3 proc., w porównaniu z 4,8 proc. w IV kwartale ub.r.

Czytaj także: Efekt koronawirusa. O pracy w urzędzie nie ma co marzyć

Badacze stojący za Diagnozą+ podkreślają, że ta liczba najlepiej oddaje obecną sytuację na rynku pracy. W dobie epidemii zaliczanie do bezrobotnych tylko osób aktywnie szukających pracy jest bowiem w ich ocenie pozbawione sensu. – Wielu osobom obawy o zdrowie nakazują samoizolację. Poza tym poszukiwanie pracy często wymaga kontaktów osobistych z firmami, których znacząca część pracowników też pracuje z domu. Wreszcie, w okresie pandemii części osób może być trudno uwierzyć, że gdzieś niedaleko czeka na nich praca, trzeba jej tylko poszukać – tłumaczy prof. Joanna Tyrowicz, ekonomistka z WZ UW i GRAPE, jedna z autorek raportu.

Popyt wysechł

Wyniki Diagnozy+ pokazują też, jak wiele osób tracących pracę nie rejestruje się w UP jako bezrobotne. Zwykle to około 51 proc. bezrobotnych wedle definicji BAEL, obecnie zaś zaledwie 18 proc. (mimo to stopa bezrobocia rejestrowanego jest zwykle wyższa niż stopa według BAEL, bo w urzędach pracy rejestruje się wiele osób, które w BAEL uznaje się za niekatywne zawodowo lub pracujące).

Dlaczego Polacy unikają pośredniaków? W ocenie autorów Diagnozy+ to m.in. efekt ryzyka dla zdrowia, z którym w ostatnich tygodniach wiązały się wizyty w UP. „Pozostali są lub byli w okresie wypowiedzenia, a nie spodziewają się wsparcia ze strony urzędu pracy” – tłumaczą w poniedziałkowym raporcie. Oceny, że na wsparcie UP w poszukiwaniu zatrudnienia trudno dziś liczyć, uzasadnia gwałtownie malejąca liczba zgłaszanych do nich ofert pracy. Na koniec kwietnia w całej Polsce w urzędach było zaledwie 47,8 tys. ofert pracy, w porównaniu z niemal 89 tys. w tym samym okresie ub.r. W maju sytuacja jeszcze się pogorszyła. Na przykład w PUP w Łodzi czeka obecnie praca dla 820 osób, w porównaniu z 2,5 tys. rok temu, a w PUP w Białymstoku dla 230 osób, w porównaniu z 860 rok wcześniej.

Cisza przed burzą

Czy wraz z wygasaniem epidemii koronawirusa większa część osób faktycznie bezrobotnych zacznie się rejestrować w urzędach pracy? W maju tego zjawiska jeszcze nie widać. W kilkunastu PUP, które zapytała o to „Rzeczpospolita”, liczba zarejestrowanych osób bez pracy wzrosła w maju o 6–10 proc. w porównaniu z kwietniem. W przeliczeniu na cały kraj oznaczałoby, że w minionym miesiącu przybyło 60–100 tys. bezrobotnych, a stopa bezrobocia rejestrowanego wzrosła do około 6,1–6,3 proc. z 5,8 proc. w kwietniu. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści przeciętnie szacują, że będzie to 6,1 proc. – To może być cisza przed burzą – zauważa Ewa Olszewska, dyrektor Gdańskiego Urzędu Pracy. – W czerwcu, lipcu czy sierpniu, gdy skończą się miesięczne i trzymiesięczne wypowiedzenia z pracy, napływ bezrobotnych może być bardziej gwałtowny – zaznacza.

Wpływ na to, ile spośród osób faktycznie bezrobotnych będzie się zgłaszało do UP, może mieć też wysokość zasiłku, na który mogą liczyć. Rząd przedstawił już propozycję jego podwyżki, ale z ostatnich wypowiedzi minister rozwoju Jadwigi Emilewicz wynika, że nastąpi do najwcześniej w lipcu.

Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Rynek pracy
Tych pracowników częściej szukają dziś pracodawcy
Rynek pracy
Padł rekord legalnych pracowników z zagranicy w Polsce. Pomogli Azjaci
Rynek pracy
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, WNE UW: Byłam przeciwniczką "babciowego"
Rynek pracy
Sztuczna inteligencja przyspieszy decyzje o zmianie zawodu