Niemcy chciały, by Rosjanie zaczęli udzielać informacji na temat człowieka, który miał dokumenty na nazwisko Wadima Sokołowa. 12 sierpnia, przejeżdżając na rowerze przez park w Moabicie, wystrzelił dwukrotnie w głowę urodzonemu w Gruzji Czeczenowi Zelimchanowi Changoszwilemu (nazywanemu przez Niemców Tarnike K.), który właśnie szedł na modlitwę do meczetu. Za „brak współpracy" w tym śledztwie usunięto obu dyplomatów.
Zabójcę szybko złapano, ale dopiero po trzech miesiącach Niemcy zaczęli podejrzewać, że jego dokumenty są fałszywe, a prawdziwe nazwisko brzmi Wadim Krasikow. Tak jak mordercy, który w 2013 roku – jadąc na rowerze – zastrzelił biznesmena w centrum Moskwy. Różne międzynarodowe grupy dziennikarzy śledczych uważają, że w więzieniu Sokołow-Krasikow został zwerbowany przez Rosjan dla dokonania morderstwa w Berlinie. Niemcy oficjalnie wahają się między akcją zorganizowaną przez służby specjalne a zabójstwem na zlecenie czeczeńskiego watażki Ramzana Kadyrowa. W związku z zagranicznym śladem dochodzenie przejął prokurator federalny.
– Tam nie ma i nie może być żadnych poważnych podejrzeń – zapewniał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. – To fantazje. Do przeszłości należy wykorzystywanie przez służby tego rodzaju metod – wtórował mu deputowany parlamentu, którego można uznać za pewnego rodzaju autorytet w tej sprawie. Chodzi o Andrieja Ługowoja, którego Brytyjczycy poszukują z powodu otrucia w Londynie w 2006 roku radioaktywnym polonem byłego oficera FSB Aleksandra Litwinienki.
Eksperci wskazują, że deportacja rosyjskich dyplomatów – wraz z pogłoskami o ewentualnym wprowadzeniu przez Niemcy osobnych sankcji przeciw Rosji za zabójstwo Czeczena – świadczy o pogłębiającym się rozdźwięku między Berlinem a Moskwą. Wcześniej, mimo kryzysu spowodowanego wojną na Ukrainie Kreml cały czas uważał Niemcy za kraj, z którym można i należy prowadzić dialog. – Rosja za głównego przeciwnika uznaje USA, a od pewnego czasu również Wielką Brytanię – tłumaczy szef Carnegie Moscow Dmitrij Trienin. – Kreml sądzi, że inni europejscy członkowie NATO uczestniczą w konfrontacji (wywołanej wojną na Ukrainie – red.) głównie z powodu sojuszniczej solidarności – dodaje.
Dotyczyło to przede wszystkim Niemiec, które – mimo konsekwentnej odmowy zniesienia antyrosyjskich sankcji – „chcą rozmawiać". W dodatku oba kraje łączy Nord Stream 2 – ostro atakowany przez USA. Ale w listopadzie Berlin odrzucił rosyjską propozycję wprowadzenia moratorium na rozmieszczenie w Europie rakiet średniego zasięgu (jeśli Waszyngton wypowie traktat INF). Teraz jeszcze obie stolice czeka konfrontacja 9 grudnia na spotkaniu „normandzkiej czwórki" na temat wojny na Ukrainie.