Sąd kasacyjny we Władywostoku we wtorek ostatecznie stanął po stronie mieszkańców rejonu ajano-majskiego w Kraju Chabarowskim. Miejscowy samorząd przeprowadził tam w niedzielę bezprecedensowy w historii rosyjskiego Dalekiego Wschodu plebiscyt, podczas którego 90 proc. mieszkańców opowiedziało się przeciwko budowie kompleksu gazowo-chemicznego. Miała tam powstać m.in. największa na świecie fabryka metanolu (ale też m.in. amoniaku, aldehydu mrówkowego czy poliestru). Chiński inwestor miał wyłożyć na to w sumie około 10 mld dolarów.
Prawo mieszkańców do przeprowadzania takich plebiscytów podważyła wcześniej prokuratura w miejscowym sądzie pierwszej instancji. Po wtorkowym wyroku w sądzie drugiej instancji po stronie mieszkańców stanął nawet gubernator Kraju Chabarowskiego Michaił Diegtiariow, który oświadczył, że inwestor powinien brać pod uwagę opinię mieszkańców i prowadzić z nimi konsultacje.
Takie podejście gubernatora to rzadkość w rosyjskiej rzeczywistości. Ale to szczególny region, uważany za najbardziej opozycyjny w Rosji. Diegtiariow stoi na jego czele od lata ubiegłego roku, po tym jak aresztowano poprzedniego gubernatora Siergieja Furgała, co spowodowało wielotysięczne protesty w jego obronie w Chabarowsku.
A sprawa mieszkańców rejonu ajano-majskiego jest wyjątkowo drażliwa. I chodzi nie tylko o ekologię. – Zaniepokoił nas chiński inwestor, dobrze wiemy, jak chińscy inwestorzy zachowują się na naszych ziemiach. Przypomnijmy Bajkał, Syberię, Zabajkale – komentowała w lokalnych mediach sprawę Marianna Wołostnikowa, która stoi na czele protestujących mieszkańców.
Na terytorium rejonu o powierzchni połowy Polski mieszka zaledwie 1,8 tys. mieszkańców. A chiński inwestor miał sprowadzić tam 6 tys. robotników, którzy z kolei przeprowadziliby się tam wraz ze swoimi rodzinami. Odpowiednie porozumienie z Chińczykami rosyjska rządowa agencja zajmująca się inwestycjami zagranicznymi podpisała jeszcze we wrześniu 2019 roku podczas Wschodniego Forum Gospodarczego we Władywostoku.