Biały Dom w ubiegłym tygodniu opublikował zapis rozmowy z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, w związku z informacjami, które pojawiły się wcześniej, a z których wynikało, iż prezydent USA w czasie rozmowy domagał się od Zełenskiego pomocy w śledztwie dotyczącym syna Joe Bidena, faworyta prawyborów prezydenckich organizowanych przez Partię Demokratyczną. Według tych doniesień Trump miał uzależnić przyznanie Ukrainie wartej 400 mln dolarów pomocy od tego, czy Zełenski zgodzi się pomóc mu w tej sprawie.
Trump po opublikowaniu transkrypcji rozmowy z Zełenskim przekonywał, że zapis dowodzi, iż w czasie rozmowy nie powiedział on niczego niestosownego - ale mimo to, właśnie w związku z naciskami na Zełenskiego, Partia Demokratyczna zdecydowała się na formalne wszczęcie śledztwa ws. impeachmentu Trumpa.
Tymczasem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow w poniedziałek podkreślił, że zapisy rozmów między Trumpem a Putinem "można byłoby opublikować tylko wtedy, gdyby zgodziły się na to obie strony". - Taka jest praktyka dyplomatyczna - dodał.
- Ogólnie praktyka dyplomatyczna nie przewiduje takich publikacji. Jednakże, gdyby pojawiły się sygnały od Amerykanów (w kwestii publikacji zapisów rozmów - red.), przedyskutowalibyśmy je - dodał Pieskow.
Rzecznik Kremla wypowiedział się dzień po tym, jak przewodniczący komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów, Adam Schiff z Kalifornii, jeden z najgłośniejszych krytyków Trumpa w Kongresie powiedział w NBC News, że Demokraci chcieliby pozyskać kopie zapisów rozmów Trumpa z Putinem.