Żaden lider żadnej partii od czasu upadku komunizmu nie zdobył samodzielnej większości w parlamencie, samodzielnie nie stworzył rządu, nie podporządkował sobie wszystkich służb specjalnych i – wprost – mediów publicznych, nie zlikwidował apolitycznej służby cywilnej, ale też nie przejął kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym, sądami powszechnymi, Krajową Radą Sądownictwa oraz Sądem Najwyższym. Prezes PiS będzie miał władzę niespotykaną w systemach demokratycznych. Obywatelom teraz pozostaje wierzyć jedynie w szczerość intencji Kaczyńskiego. Sęk w tym, że kilka dni temu mogliśmy zobaczyć, co prezes PiS – w silnych nerwach – naprawdę myśli na przykład o posłach opozycji i jakie są jego prawdziwe motywacje. Nie napawa to wielkim optymizmem.

Ustawa kasująca obecną radę sądownictwa i wypychająca na emeryturę sędziów SN oznacza wymontowanie z polskiego ustroju kolejnych bezpieczników. Polska coraz bardziej przypomina pojazd, w którym odkręcono hamulce i wyłączono wszystkie systemy bezpieczeństwa na ewentualność wypadku. Politycy PiS oraz ich sympatycy krzyczą, by jechać coraz szybciej, by odciąć się jeszcze mocniej od przeszłości, wymontować wszystko, co spowalnia marsz do przodu. Wszystkim, którzy dobrze życzą Polsce, pozostaje w tej chwili modlić się, by pojazd nie roztrzaskał się na pierwszym wirażu.

Paradoksalnie Jarosław Kaczyński stawia wielki krok w kierunku potężnej... lewicowej kontrrewolucji, która może zmieść wszystko, co PiS bliskie. Każdy po Kaczyńskim będzie mógł również sięgnąć po tak wielką władzę. Nie mam wątpliwości, że wszystko, co dziś robi PiS, wróci kiedyś do niego ze zdwojoną siłą. Brutalnie forsując swą rewolucję w sądownictwie, PiS hoduje ruch sprzeciwu, który kiedyś obróci się przeciw Kaczyńskiemu. A ponieważ dziś nie zna umiaru, ci, którzy kiedyś będą z PiS walczyć, odpłacą mu tym samym. I z furią – podobną niegdyś do José Zapatero, który w kilka lat zmienił Hiszpanię – przesuną oni wajchę zdecydowanie w lewą stronę, fundując nam skrajnie lewicową rewolucję i zmasowany atak na Kościół i religię. Wymontowując dzisiaj bezpieczniki z naszego ustroju, Kaczyński przykłada do tego rękę. Skutki zapewne będą opłakane.