Kościół równych – utopia czy rzeczywistość?

Ludzie odmawiający równych praw osobom nieheteroseksualnym, powołując się przy tym na Biblię, nie powinni też mieć długich włosów, tatuować się i nosić ubrań z dwóch rodzajów nici – przekonuje publicysta.

Publikacja: 05.08.2019 21:00

Kościół równych – utopia czy rzeczywistość?

Foto: Fotorzepa/ Piotr Guzik

Jako młody człowiek urodzony rok po upadku socjalizmu w 1989 r. od lat próbuję znaleźć swoje miejsce w otaczającej mnie rzeczywistości. Z pewnością każdy z nas zastanawiał się nad kwestią tego, czym jest dla niego religia.

W Polsce zdecydowanie dominującą rolę kształtującą życie i poglądy moralne większości Polaków pełni rzymski katolicyzm, dlatego odniosę się do tego najliczniejszego odłamu chrześcijaństwa. Otóż rzymski katolicyzm sięgający korzeniami do czasów świętego Piotra, pierwszej głowy Kościoła na ziemi w początkowym etapie kształtowania tej instytucji, szczególnie w etyce seksualnej odnosił się do moralności żydowskiej, dla wielu spośród nas żyjących w obecnych czasach niezrozumiałej.

Dla mnie jako młodego człowieka, socjologa i katolika, zupełnie niezrozumiałe jest podejście wielu wysoko postawionych dostojników Kościoła do kwestii homoseksualizmu. Krytyce homoseksualizmu poświęca się prawie całą energię, nie zostawiając jej na piętnowanie prawdziwych zagrożeń odnoszących się zarówno do ciała, jak i duszy: aborcji czy narkotyków.

Nie wypowiadać wojny

To absurd, tym bardziej że homoseksualizm (obok biseksualizmu, heteroseksualizmu i aseksualizmu) jest naturalną, wrodzoną cechą, w zdecydowanej większości nie podlegającą zmianie. Jakakolwiek dyskryminacja, prześladowanie osób homoseksualnych jest wobec tego moim zdaniem niegodziwością podobną do rasizmu, seksizmu i wykluczenia człowieka z powodu jego niepełnej sprawności (handicapizm).

Przez stulecia osoby homoseksualne – obok Żydów, heretyków i domniemanych czarownic – były prześladowane, mordowane, więzione i torturowane. Odmawiano im podstawowych praw i to w imię Boga, którego ludzie ich krzywdzący nazywali miłosiernym.

Mnie jako konserwatywnemu katolikowi nowego pokolenia robi się smutno, gdy ludzie bez serca starają się przeciwstawiać prawa osób homoseksualnych prawom zawartym w nauczaniu chrześcijańskim. Bo tak naprawdę jedno z drugiego wynika. Rozpoczynając agresywną i bezsensowną walkę z osobami LGBT, Kościół oddala ludzi od tego co najważniejsze – od miłości do bliźniego i nauczania Chrystusowego.

Najbardziej żal jest mi osób, które swoją seksualność odkrywają w najbardziej newralgicznym wieku nastoletnim (13–19 lat) i spotykają się z niezrozumieniem, a nawet czymś na kształt potępienia tego niezwykle ważnego komponentu tożsamościowego, jakim z pewnością niejednokrotnie dla młodych osób jest orientacja seksualna. Uczucia nastolatka to najważniejsza i najbardziej krucha sprawa, jaką rodzic może sobie wyobrazić. Sam nie posiadam jeszcze dzieci, jednakże niecałe dziesięć lat temu sam byłem nastolatkiem i ten okres dorastania wspominam jako bardzo nieciekawy, pełen cierpienia. Jednych ludzi własne cierpienie uodparnia i prowadzi do zobojętnienia na krzywdę innych osób, innych zaś uwrażliwia. Ja należę do tej drugiej kategorii.

Patrząc w oczy homoseksualnym dzieciom, którym Kościół wypowiedział wojnę, co zobaczycie? Czy nie okaże się, że zobaczycie strach, mgliste spojrzenie, rozbiegane oczy, które błagają o pomoc i zrozumienie?

Nie czytajmy dosłownie

Moralność starożytnych Żydów była pełna hipokryzji i bazowała niejednokrotnie na nieprzemyślanych decyzjach. W Starym Testamencie występuje usprawiedliwienie wymordowania przez Żydów Kananejczyków, próba stręczycielstwa własnych córek przez Lota (osławiona Sodoma), nakaz poślubienia zgwałconej kobiety.

Człowiek jako istota rozumna powinien ewoluować w kierunku traktowania bliźniego podmiotowo – nie jako przedmiot, tylko jako istotę czującą, którą bliźni jest w rzeczywistości. Jeżeli ktoś urodził się homoseksualny, to pozostaje nam jako katolikom wierzyć, że Bóg w całej swojej mądrości stworzył go takim i nie żywi nienawiści do takich osób, a wręcz je kocha jak Ojciec.

Jako młody socjolog i katolik widzę pewne analogie w historii życia społecznego. Najpierw emancypację przeszli niewolnicy – u nas w Polsce i szerzej w Europie chłopi. Następnie o swoje prawa zaczęły walczyć kobiety, również przez setki lat uważane za gorsze. Po co kobietom prawa wyborcze, przecież nadają się przede wszystkim do wychowywania dzieci, a polityka nie jest dla nich – to zapewne częste zdanie wypowiadane mniej więcej 100 lat temu. Obecnie o równe prawa odważyli się zawalczyć homoseksualiści od niepamiętnych czasów uciskani, pogardzani i marginalizowani.

Obserwując to, co się dookoła dzieje – przerażającą nagonkę na osoby nieheteroseksualne oraz prześladowanie zwolenników równego traktowania osób należących do mniejszości – muszę podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Otóż osoby homoseksualne nie są jakimkolwiek zagrożeniem dla małżeństwa. Zapytajcie państwo celebrytów mających po kilka ślubów, czy brali masowo rozwody z powodu homoseksualizmu.

Równe prawo do rodziny

Podejrzewam, że wynika to z ich niedojrzałego, letniego stosunku do tak ważnej dla chrześcijan instytucji. Sami tzw. rozwodnicy recydywiści, mając szczęście przynależeć do uprzywilejowanej heteroseksualnej większości, nie zauważają, jakim skarbem jest możliwość zawarcia ślubu, której nie mają ich homoseksualni bracia i siostry.

Czy homoseksualiści mogliby być gorszymi rodzicami niż heteroseksualna większość? Moim zdaniem absolutnie nie. Nieraz wściekam się, gdy widzę beztroskich tatusiów i mamusie, którzy przy dziecku palą papierosy lub używają okropnego języka. A dzieci chłoną te patologiczne zachowania jak gąbka. Faktem jest, że wielu Polaków nie dorosło do bycia rodzicami i nie ma to absolutnie związku z orientacją seksualną.

Dziecko ma prawo do wzrastania w kochającej się rodzinie, bez przemocy i nałogów (tytoniu, narkotyków) oraz pijackich awantur. Ma prawo czuć się kochane i szanowane. Za mało u nas w Polsce żyje odpowiedzialnych rodziców, co pokazuje chociażby ostatni tragiczny przypadek z Olecka, by wykluczać z możliwości adopcji pary homoseksualne. Zresztą takie wykluczenie byłoby nie tylko aktem niesprawiedliwości wynikającym z pobudek ideologicznych, ale także jawnym złamaniem konstytucyjnych zapisów o równym traktowaniu obywateli. Z tego samego względu nie do pomyślenia jest odmawianie prawa do zawarcia małżeństwa przez pary homoseksualne.

Środowiska naukowe złożone z socjologów, psychologów i antropologów wypowiadają się pozytywnie o możliwości zawierania małżeństw jednopłciowych, których wprowadzenie zwiększyłoby dobrostan psychiczny i świadomość życia w państwie prawa przez pary homoseksualne.

Bez hipokryzji

Dla mnie najważniejszą wartością jest człowiek – nie będę tego faktu ukrywał i jeśli w Biblii byłoby napisane, żeby mordować człowieka z powodu jego cech wrodzonych, to taka księga nic dla mnie by nie znaczyła. Pokazywałoby to, że w niczym chrześcijanie nie są lepsi od ortodoksyjnych Żydów i muzułmanów, a nawet są ich gorszą wersją, bowiem krzycząc o miłości do Boga, zapierają się tejże miłości.

Osoby będące katolikami wspierającymi społeczność LGBT lub należące do tej społeczności mogą z powodzeniem zacytować kilka fragmentów Biblii będących potwierdzeniem słuszności ich walki o równe traktowanie i przede wszystkim prawo do godności. Zachęcam do zapoznania się z listem do Galatów dotyczącym równości chrześcijan. Jeszcze innym fragmentem jest Ewangelia wg św. Mateusza 25, 40: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".

Najważniejsze – żeby nie być hipokrytami. Ludzie odmawiający równych praw osobom nieheteroseksualnym, powołując się przy tym na Biblię, nie powinni: mieć długich włosów, tatuować się, nosić ubrań z dwóch rodzajów nici. Powinni natomiast: przestrzegać szabatu, czyli niedzieli, nie poddawać się nałogom jako źródła największego zgorszenia bliźnich.

Podsumowując – niegodziwość uczyniona braciom i siostrom homoseksualnym poprzez odmawianie im równego prawa, a w skrajnych przypadkach nawet brak elementarnego szacunku, nie tylko uderza w dobro wspólnoty ludzkiej, ale jest uderzeniem w naukę Chrystusową, który nakazuje miłować, nie zaś nienawidzić.

Jako młody człowiek urodzony rok po upadku socjalizmu w 1989 r. od lat próbuję znaleźć swoje miejsce w otaczającej mnie rzeczywistości. Z pewnością każdy z nas zastanawiał się nad kwestią tego, czym jest dla niego religia.

W Polsce zdecydowanie dominującą rolę kształtującą życie i poglądy moralne większości Polaków pełni rzymski katolicyzm, dlatego odniosę się do tego najliczniejszego odłamu chrześcijaństwa. Otóż rzymski katolicyzm sięgający korzeniami do czasów świętego Piotra, pierwszej głowy Kościoła na ziemi w początkowym etapie kształtowania tej instytucji, szczególnie w etyce seksualnej odnosił się do moralności żydowskiej, dla wielu spośród nas żyjących w obecnych czasach niezrozumiałej.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę