O współczesnych powinnościach wójtów, burmistrzów i prezydentów

„Nie ma już demokracji w Polsce, są tylko pozory demokracji”. Tak krótko i dosadnie na pytanie dziennikarza France 3 o sytuację w naszym kraju odpowiedział biskup Tadeusz Pieronek.

Publikacja: 25.09.2018 12:12

Paweł Adamowicz

Paweł Adamowicz

Foto: Fotorzepa, Karol Kacperski

W Polsce trwa przebudowa dotychczasowego ustroju liberalnej demokracji przedstawicielskiej w nieliberalny ustrój o wyraźnie autorytarnych skłonnościach. System władzy konsoliduje się wokół jednego ośrodka, czyli Jarosława Kaczyńskiego i jego akolitów. Na przeszkodzie ku pełni władzy stoi opozycja parlamentarna, ruchu obywatelskie, nonkonformistyczni sędziowie. Ważną rolę odrywają niezależne prywatne media, z nacjonalizacji których PiS na razie zrezygnował.

Dużą przeszkodą w ostatecznej konsolidacji władzy są także samorządy terytorialne – gminy, powiaty i samorządowe województwa. I choć stanowisko samorządowych liderów jest różne – od bardzo krytycznego wobec PiS, poprzez konformistyczne, po lojalistyczne – a sami samorządowcy są rozproszeni w wielu ogólnopolskich organizacjach, to jednak wiosną 2016 r. potrafili zademonstrować opór wobec ograniczenia biernego prawa wyborczego samorządowców za pomocą zmiany ordynacji ze skutkiem działającym wstecz. Należy przypuszczać, że w przypadku zwycięstwa PiS w następnych wyborach parlamentarnych, wróci pomysł podporządkowania samorządów przez m. in. zmniejszenie ich samodzielności finansowej.

Każdy świadomy obywatel, który wierzy w demokrację i państwo prawa, nie jest obojętny wobec przyszłości demokracji w kraju i demokracji lokalnej, znajdzie wiele sposobów, aby pobudzać aktywność obywatelską, pomnażać kapitał społeczny, upowszechniać dobre wzorce praktyk demokratycznych wśród otoczenia. Najważniejsze, by nie stał z boku. Demokracja żąda zainteresowania, więdnie i usycha, kiedy obywatel i społeczeństwo nie interesuje się sprawami publicznymi. Bliska jest mi definicja polityki jako roztropnej troski o dobro wspólne, służąca wspólnocie działalność społeczna, gospodarcza, prawodawcza. Polityka wszakże dotyczy wszystkich i każdy z nas powinien się nią w pewnym stopniu zajmować. Oczywiście większa odpowiedzialność spoczywa na politykach lokalnych – wybieranych wójtach, prezydentach, burmistrzach, radnych.

Ostatnio niektórzy publicyści, nawet z liberalnych mediów, stawiali tezę, że prezydenci miast, samorządowcy powinni trzymać się z dala od obrony fundamentalnych wartości polskiej demokracji, od obrony Konstytucji. Jakby po prawie trzech latach rządów PiS, nie dostrzegali radykalnej zmiany treści rządów PiS w porównaniu ze wszystkim poprzedzającymi rządami po 1989 r. Jakby nie przeczytali choćby tez raportu Komisji Weneckiej w sprawie niszczenia niezależności Trybunału Konstytucyjnego, wypowiedzi Komisji Europejskiej czy Parlamentu Europejskiego, rzeczniczki Departamentu Stanu USA i wielu innych głosów. Liczne demonstracje jakby umknęły ich uwadze. PiS wielokrotnie złamał Konstytucję, osłabił naszą jakże jeszcze niestabilną demokrację, młodą i niezakorzenioną, próbując wmawiać obywatelom, że „zdejmuje z nich odpowiedzialność”, że da im stabilizację, że ochroni ich przed światem, który zagraża im i Polsce.

Jestem prezydentem Gdańska, miasta wolności i solidarności. Historia, dokonania tego miasta, jego ideowa misja stawia przed każdym prezydentem, nie zawaham się użyć tego określenia, imperatyw moralny twardej obrony tych podstawowych wartości, ilekroć są zagrożone. Odrodzony w 1990 r. samorząd terytorialny w Polsce jest nie tylko częścią administracji publicznej, jest fundamentem polskiej demokracji. Polki i Polacy mieszkają, rodzą się i umierają, chodzą do szkół w konkretnej gminie, mieście. Nie ma gminy Polska! Jest gmina Warszawa, gmina Gdańsk, gmina Kraków czy Wrocław. To te gminy tworzą Polskę. Każdy wójt, burmistrz, prezydent, obejmując urząd, uroczyście ślubuje, że dochowa wierności prawu, a powierzony urząd sprawować będzie tylko dla dobra publicznego i pomyślności mieszkańców. Dochowanie wierności prawu oznacza strzeżenie Konstytucji, jako najwyższego prawa i źródła wszystkich praw. Dobrem publicznym są niezawisłe sądy i trybunały. Gminy mają osobowość prawną i samodzielność. I właśnie niezależność i samodzielność gminy Gdańska, czy każdej innej spośród 2478 gmin w Polsce podlega ochronie sądowej. Dla żadnego prezydenta, czy radnego nie może być obojętne, czy sądownictwo w Polsce będzie niezależne, czy też podległe.

Paradoksalnie, niemądre i niesprawiedliwe oceny pracy samorządowców przez Kaczyńskiego, wyrwały z pewnego bezruchu wielu wójtów i burmistrzów. Poczuli solidarność we wspólnocie podobnie myślących i czujących. Zdobyli się na wyjście z komfortowego kręgu spraw codziennych – remontów i inwestycji, aby otwarcie zająć polityczne stanowisko. Nie tylko skrytykować opinie i złe pomysły PiS, ale wrócić do fundamentalnych pytań o samodzielność samorządu terytorialnego, o interpretację konstytucyjnej zasady decentralizacji zarządzania państwem. Zademonstrowali też zdolność do mobilizacji i politycznego planowania działań.

Uważam, że prezydenci miast powinni organizować nie tylko wydarzenia nawiązujące do patriotyczno-martyrologicznej przeszłości, ale również propagujące istotne dla współczesnej wspólnoty politycznej Polaków wartości. PiS, łamiąc Konstytucję, zmusił nas do odkurzenia półki z książkami i sięgnięcia do tekstu Konstytucji. Pierwszym, towarzyszącym temu odruchem, było w wielu miastach, w tym i w Gdańsku, publiczne jej odczytywanie. Wśród zgromadzonych rozdano kilka tysięcy egzemplarzy Konstytucji. To tylko przykład, a nie jedyny sposób na odrabianie zaległości w tworzeniu patriotyzmu konstytucyjnego w Gdańsku. Powinniśmy dużo więcej robić dla przyswojenia i upowszechnienia wśród młodego pokolenia zasad demokratycznego państwa prawa. Co zrobiłeś dla chronienia i upowszechnienia ducha Konstytucji?, takie pytanie powinien sobie zadać każdy wójt, burmistrz i prezydent. Ile czasu i środków poświęciłeś na wychowywanie młodego pokolenia swojej gminy w duchu wolności i poszanowania demokracji? Co zaoferowałeś dorosłym członkom gminnej wspólnoty? Święto samorządu terytorialnego 27 maja, czy międzynarodowy dzień demokracji 16 września, ale też 4 czerwca – rocznica przełomowych wyborów 1989 r., to dobry pretekst, by rozmawiać o demokracji we własnej gminie i w Polsce, by uwrażliwiać lokalną społeczność na sprawy demokracji. Oczywiście przy założeniu, że wójt, burmistrz, prezydent, starosta i marszałek województwa czują się demokratami, mają sprecyzowane poglądy społeczno-polityczne, których nie obawiają się głosić i bronić.

My samorządowcy i mieszkańcy powinniśmy sobie przypomnieć, że ustawa o samorządzie gminnym wśród zadań własnych gminy wymienia „wspieranie i upowszechnianie idei samorządowej, w tym tworzenie warunków do działania i rozwoju jednostek pomocniczych i wdrażanie programów aktywności obywatelskiej”.

Podczas trzeciego gdańskiego panelu obywatelskiego „Jak wspierać aktywność obywatelską w Gdańsku?” wypracowano ponad 50 rekomendacji, z których aż 39 uzyskało poparcie 80% panelistów. Będą one wyprowadzane przez radę i urząd miejski oraz jednostki organizacyjne miasta. Rekomendacje dotyczyły kształtowania aktywności obywatelskiej w szkołach – od budżetu obywatelskiego na poziomie szkoły do wprowadzenia edukacji demokratycznej w gdańskich szkołach publicznych. Powinniśmy postawić sobie za cel, że każdy absolwent szkoły samorządowej nabędzie w trakcie edukacji podstawowe nawyki korzystania z praw obywatelskich, jak udział w wyborach powszechnych. Bo już w szkole nauczył się wybierać swoich przedstawicieli do samorządu szkolnego, że będzie głosował na wybrane projekty w budżecie obywatelskim, bo już w szkole go praktykował. Absolwent samorządowej szkoły powinien opuszczać ją jako świadomy obywatel.

W powszechnym przekonaniu wójt, burmistrz i prezydent musi łączyć w sobie dwie podstawowe cechy dobrego lidera: zdolności menadżerskie i polityczne. Ta pierwsza cecha zawiera w sobie umiejętność sprawnego zarządzania, kierowania zespołem ludzi, realizowania zadań ekonomicznych. Druga czasem, choć nie zawsze, łączy się z funkcją polityka, czyli osoby biorącej czynny udział w życiu politycznym; kogoś, kto wspólnie z innymi, stara się zdobyć władzę lub ją utrzymać. W mniejszych i średnich, pod względem liczby mieszkańców, gminach, wójtowie i burmistrzowie, zamiast kategorii polityk, używają raczej określenia samorządowiec. Słowo „polityk” niesie bowiem dla wielu nienajlepsze skojarzenia. Samorządowiec to słowo bezpieczne. Inaczej jest w największych polskich miastach; tu częściej można spotkać się ze zrównanie prezydenta miasta z politykiem. Co ważne, z wprowadzeniem wyborów bezpośrednich pozycja wójta/burmistrza/prezydenta uległa wzmocnieniu. Rok 2002 rozpoczął nowy etap w działalności publicznej burmistrzów i prezydentów. Każdy z nich, swoją pracą i działaniem, odciska piętno na życiu swojej gminy.

Zmieniająca się rzeczywistość społeczna, gospodarcza, polityczna, kulturowa, mentalna społeczeństwa zmienia priorytety działania, każe zmieniać wcześniejsze scenariusze. Przed nami wyzwania demograficzne, imigracyjne, zmagania z chaosem funkcjonowania naszego państwa pod rządami PiS, to wreszcie niestabilność polskich finansów publicznych. Jest też kwestia określenia przyszłej roli samorządu wojewódzkiego wobec kończącej się perspektywy finansowej UE. Niebagatelnym wyzwaniem jest mierzenie się z zadaniami przerzuconymi na samorządy przez rząd, polityka integracji przybyszów, bez których polski rynek pracy upadnie, problem braku lekarzy i pielęgniarek – to aktualne pola interwencji samorządu wobec bierności czy wycofania się rządu.

Samorządy potrzebują liderów wizjonerów, odważnie i roztropnie uwalniających zablokowaną energię lokalnych społeczności. Konsekwentnie budujących społeczność włączającą, nikogo niewykluczającą. Demokratycznych liderów, którzy potrafią wspierać zaangażowanych obywateli, budzić z bezruchu innych, budować partycypacyjną atmosferę w swojej gminie. Ich powinnością jest rozprzestrzenianie empatii społecznej, rozbrajanie lęku przed odmiennością etniczną, kulturową, obyczajową. Rękojmią rozwoju i dobrobytu w pluralistycznym społeczeństwie jest kultura szacunku.

Celem wójtów nie może być „trwanie”, komfortowe sprawowanie urzędu, budowanie wokół siebie teflonowej zasłony. Trzecia dekada XXI wieku potrzebuje burmistrzów patrzących daleko w przyszłość, zorientowanych na rozwój lokalnej wspólnoty. Będących partnerem rozwijającego się, niekiedy uśpionego, społeczeństwa obywatelskiego. Partnerem, który nie przygniata siłą swego urzędu wspólnoty obywateli, który ucieka przed pokusą budowy systemu klientelizmu gminnego.

Wójt, burmistrz, prezydent wspiera i inicjuje wytwarzanie się instytucji demokracji deliberatywnej. Sięga do panelu obywatelskiego, aby wspólnie formułować gminne polityki. Udostępnia powszechnie dane, informacje dotyczące spraw gminy, buduje otwarty, transparentny urząd, wzmacniający zaufanie do instytucji gminnej demokracji, ale i zaufanie między obywatelami.

Na koniec dwie refleksje stricte związane z trwającą kampanią wyborczą. Latem 1996 r. samorządowcy, w tym niżej podpisany, zorganizowali wiec przeciwko odwołaniu wojewody gdańskiego Macieja Płażyńskiego. Przed Dworem Artusa w Gdańsku stawił się wielotysięczny tłum. Dziś jego syn Kacper zdaje się powiadać, że samorząd nie powinien angażować się w politykę i współpracować z rządem.

Z kolei partia rządząca mówi, żeby nie warczeć na rząd i zapowiada, że jeśli wybrani zostaną „odpowiedni gospodarze”, to popłyną rządowe pieniądze na inwestycje. Inni zapowiadają, jeśli samorząd da na jakiś cel złotówkę to rząd dołoży drugą. Rok temu do kilkunastu zadań zleconych i edukacji Gdańsk dołożył niemal 400 mln zł. Dopłacają też inne samorządy, więc może zamiast o kiełbasie wyborczej, wpierw zacznijmy rozmawiać o odpowiednim finansowaniu zadań przez rząd.

(Powyższy tekst powstał na kanwie rozdziału "Nie ma demokracji bez demokratów" z książki Pawła Adamowicza "Gdańsk jako wspólnota", która ukaże się w wydawnictwie słowo/obraz terytoria)

W Polsce trwa przebudowa dotychczasowego ustroju liberalnej demokracji przedstawicielskiej w nieliberalny ustrój o wyraźnie autorytarnych skłonnościach. System władzy konsoliduje się wokół jednego ośrodka, czyli Jarosława Kaczyńskiego i jego akolitów. Na przeszkodzie ku pełni władzy stoi opozycja parlamentarna, ruchu obywatelskie, nonkonformistyczni sędziowie. Ważną rolę odrywają niezależne prywatne media, z nacjonalizacji których PiS na razie zrezygnował.

Dużą przeszkodą w ostatecznej konsolidacji władzy są także samorządy terytorialne – gminy, powiaty i samorządowe województwa. I choć stanowisko samorządowych liderów jest różne – od bardzo krytycznego wobec PiS, poprzez konformistyczne, po lojalistyczne – a sami samorządowcy są rozproszeni w wielu ogólnopolskich organizacjach, to jednak wiosną 2016 r. potrafili zademonstrować opór wobec ograniczenia biernego prawa wyborczego samorządowców za pomocą zmiany ordynacji ze skutkiem działającym wstecz. Należy przypuszczać, że w przypadku zwycięstwa PiS w następnych wyborach parlamentarnych, wróci pomysł podporządkowania samorządów przez m. in. zmniejszenie ich samodzielności finansowej.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem