- Startujemy przeciwko miliarderowi, który nazywa kobiety tłustymi lesbijkami z końską twarzą. I nie mówię o Donaldzie Trumpie, mówię o burmistrzu Bloombergu. Demokraci nie wygrają, jeśli wskażą kogoś, kto w przeszłości ukrywał wysokość swoich zwrotów podatkowych, nękał kobiety i wspierał rasistowskie polityki - mówiła o Bloombergu senator Elizabeth Warren.
Warren wytknęła też Bloombergowi, że jego koncern medialny miał źle traktować pracownice. Wezwała go, by zwolnił pracownice, które pozywają jego firmę, z klauzuli milczenia.
Z kolei Pete Buttigieg, były burmistrz South Bend w Indianie, zaatakował zarówno Bloomberga, jak i Berniego Sandersa. - Większość Amerykanów nie wie, gdzie bardziej pasują, jeśli mają wybierać między socjalistą, który uważa, że pieniądze są źródłem wszelkiego zła i miliarderem, który sądzi, że pieniądze mogą być źródłem całej siły. Wystawmy kogoś, kto rzeczywiście żyje i pracuje jako przedstawiciel klasy średniej, w industrialnym mieście na środkowym zachodzie. Wystawmy kogoś, kto rzeczywiście jest Demokratą - mówił.
- Nie powinniśmy wybierać pomiędzy jednym kandydatem, który chce zniszczyć tę partię i drugim, który chce kupić tą partię. Możemy wybrać lepiej - dodał. Wypomniał mu wprowadzenie przez niego polityki "stop-and-frisk" polegającej na prowadzeniu wyrywkowych przeszukań mieszkańców Nowego Jorku przez policję, która koncentrowała się na czarnoskórych mieszkańcach miasta.
Senator Amy Klobuchar mówiła z kolei, że Partia Demokratyczna potrzebuje "czegoś innego, niż Donald Trump". Odniosła się też do słów przedstawicieli sztabu wyborczego Bloomberga, którzy mieli przekonywać, iż umiarkowani kandydaci powinni wycofać się z wyścigu o prezydenturę, aby ułatwić Bloombergowi pokonanie radykalnego Sandersa. - Wiele razy mówiono mi, że powinnam poczekać na swoją kolej i usunąć się, a ja nie zamierzam tego robić. Czy patrzycie na Donalda Trumpa i mówicie "potrzebujemy kogoś bogatszego w Białym Domu"? - pytała.