Gwiazdkowy sezon co roku pozwalał zarobić nie tylko producentom i sprzedawcom świątecznych towarów, ale także tysiącom pracowników. Już od października o kelnerów, pomocy kuchennych czy kucharzy rywalizowały restauracje i firmy kateringowe, dla których grudzień i styczeń były gorącym okresem świąteczno-noworocznych imprez. Jak wskazał ubiegłoroczny sondaż agencji zatrudnienia Randstad, prawie co druga firma organizowała wtedy świąteczne spotkanie dla pracowników.
Sezonowych rąk do pracy poszukiwały też przed świętami Bożego Narodzenia centra handlowe i markety, gdzie grudzień przynosił wysyp gwiazdkowych promocji.
Zakupy bez Śnieżynki
W roku pandemii ani firmowych imprez, ani świątecznych kiermaszów z udziałem hostess i animatorów zabaw nie będzie, co uderzy w tysiące sezonowych prac.– Rosnącej liczby ofert spodziewamy się dopiero w grudniu – mówi Piotr Płusa, ekspert rynku pracy w Adecco Group.
Szanse na ten wzrost zwiększyła decyzja o ponownym otwarciu galerii handlowych od 28 listopada, lecz przy ścisłym reżimie sanitarnym nie ma raczej szans na handlowe rozrywki. Możliwości dorobienia jako hostessa-śnieżynka czy jako pomocnik św. Mikołaja są więc w tym roku niewielkie. – Trudno wyobrazić sobie Świętego Mikołaja w maseczce – zwraca uwagę Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service. Według niego, zapotrzebowanie na pracowników sezonowych w okresie świątecznym może spaść w tym roku nawet o 50 proc. w konsekwencji ograniczenia ruchu w galeriach handlowych i zakazu organizacji imprez.
O podobnej, 50-proc., skali spadku zapotrzebowania na pracowników sezonowych w tym roku mówi też Ewelina Glińska-Kołodziej, dyrektor operacyjna Trenkwalder. Według danych portalu Olx.pl, o 30 proc. mniej ogłoszeń firmy kierują w tym roku do wykładaczy towaru i pracowników inwentaryzacji w sklepach.