Już ponad połowa firm w Polsce narzeka na problemy z pozyskaniem kandydatów do pracy, a w sektorze produkcji prawie 80 proc. Czy to kwestia braku kandydatów do pracy, czy raczej ich oczekiwań – głównie finansowych?
Artur Skiba: Przy rekordowo niskim bezrobociu w niektórych branżach, np. w budownictwie i na części stanowisk w IT, ofert pracy jest znacznie więcej niż kandydatów. Z drugiej strony ich oczekiwania, głównie finansowe, cały czas rosną, podczas gdy pracodawcy nie są zbyt elastyczni. Chociaż twierdzą, że są gotowi w zależności od sytuacji zwiększyć budżety płacowe o 10–20 proc., to potem, gdy już rozmawiają z kandydatem, starają się wynegocjować niższe stawki. Rozumiem to, gdyż przy rosnących kosztach osobowych ich marże spadają niekiedy niemal do zera, ale w rezultacie zostają często z wakatem i muszą na nowo zaczynać poszukiwania pracownika.
Czy liczą się tylko finanse, czy kandydaci na stanowiska specjalistyczne i menedżerskie zwracają też uwagę na inne kwestie, np. ofertę benefitów?
Widzimy, że wiele osób zwraca dużą uwagę na to, jak interesujące są projekty, w których mają wziąć udział. Ostatnio mieliśmy sytuację, że kandydatka zrezygnowała na ostatnim etapie rekrutacji, gdyż stwierdziła, że projekt jest zbyt mało rozwojowy. Gdy jednak klient wrócił z propozycją lepiej dopasowaną do jej zainteresowań, przyjęła nową ofertę, pomimo że wynagrodzenie było nieco niższe. Kandydaci zwracają też uwagę na benefity, także te mniej standardowe. Bardzo ważną kwestią jest również „candidate experience", czyli wrażenia z całego procesu rekrutacyjnego. To istotny element employer brandingu, czyli tego, jak firma jest postrzegana na rynku pracy. Niezbędny jest dzisiaj e-branding, czyli dbanie o dobry wizerunek firmy w internecie – w tym o profesjonalnie stworzony profil na LinkedInie, GoldenLine czy na Facebooku.
Czy zdarza się, że kandydat odrzuca dobrą ofertę pracy ze względu na nie najlepszy wizerunek firmy?