Wiele wskazuje na to, że plan ratowania banków, o którym mówi Chrzanowski, ma warunki, by się ziścić. W Komisji Nadzoru Finansowego od stycznia 2017 r. pracuje wybitny ekspert od takich nieobecnych w polskich realiach instrumentów finansowych – dr hab. Kamil Liberadzki, radca prawny (prywatnie syn byłego ministra transportu Bogusława Liberadzkiego, dziś wiceszefa Parlamentu Europejskiego), który przeciera szlaki, badając tego typu instrumenty finansowe. Napisał o tym m.in. habilitację. „Obligacje CoCos są najnowszym typem hybrydowego papieru wartościowego. Emitowane są przez banki oraz ubezpieczycieli" – pisze w autoreferacie habilitacyjnym dr Liberadzki. Jak wylicza, do 2016 r. na rynkach w Europie znalazło się ich na kwotę 100 mld euro. Ale nie w Polsce. Hybrydy wywołują kontrowersje – są nie tylko najdroższymi źródłami kapitału, ale także mogą wpędzić w kłopoty inwestorów z rynku.
W marcu 2017 r. „Puls Biznesu" podaje, że Ministerstwo Finansów pracuje nad wprowadzeniem „kokosowych" obligacji.
Pomoc bankowi
Liberadzki, jak sam przyznaje w ogólnie dostępnych materiałach, ma w tym duży udział. W autoreferacie habilitacyjnym pisze, że jest ekspertem Komisji Finansów Publicznych, i podaje: „obecnie trwają prace legislacyjne nad wprowadzeniem instrumentów AT1 CoCos do prawa polskiego, co wymaga zmiany m.in. prawa bankowego, ustawy o obligacjach i prawa upadłościowego". To on wypracował koncepcję wprowadzenia CoCos do prawa polskiego. „Obecnie, pracując w departamencie bankowości komercyjnej KNF, współtworzyłem koncepcje wprowadzenia AT1 CoCos do polskich regulacji" – wskazuje dr Liberadzki w jednym z artykułów.
Kamil Liberadzki w KNF ma mocną pozycję – dziś jest wicedyrektorem Departamentu Regulacji, Analiz i Współpracy z Zagranicą w KNF.
Cocobonds – obligacje, które mogą być zamienione na akcje lub umorzone i mogą być zaliczane do kapitału dodatkowego (tzw. AT1) – miała wprowadzić nowelizacja ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym (BFG), systemie gwarantowania depozytów oraz przymusowej restrukturyzacji. Jeszcze w 2017 r. Ministerstwo Finansów przyznawało, że prowadzi prace legislacyjne nad wprowadzeniem takiego instrumentu do naszego prawa. Wygląda więc na to, że Chrzanowski nie obiecywał Czarneckiemu gruszek na wierzbie, ale mówił o realnym rozwiązaniu, które pomogłoby bankowi wybrnąć z kłopotów.
Możliwa jest więc taka wersja wydarzeń: Bank biznesmena emituje tzw. warunkowe obligacje zamienne na akcje (tzw. Cocos - ang.). Dzięki temu pozyskuje pieniądze z rynku, podwyższając warunkowo swój kapitał, i pozbywając się – przynajmniej na jakiś czas - problemów. Klienci (zapewne duże instytucje finansowe) kupując takie obligacje, zarabiają na nich dzięki otrzymywanym odsetkom. W przypadku spełnienia określonych warunków (na przykład przekroczenia przez współczynniki wypłacalności banku określonego poziomu) dochodzi do zamiany obligacji na akcje, a właściciele obligacji z automatu stają się akcjonariuszami.