USA-Turcja: Prezydenci na drodze do pojednania

Recep Erdogan mógł liczyć na ciepłe przyjęcie w środę w Białym Domu niezależnie od wydarzeń ostatnich tygodni, które sprawiły, że relacje na linii Waszyngton–Ankara są najgorsze od kilku dekad.

Aktualizacja: 13.11.2019 20:35 Publikacja: 13.11.2019 18:54

USA-Turcja: Prezydenci na drodze do pojednania

Foto: AFP

Prezydent Donald Trump ma wiele życzliwości do człowieka, którego w niedawnym liście wzywał, aby „nie był głupcem" i nie udawał twardziela, grożąc przy tym zniszczeniem tureckiej gospodarki.

Takie słowa miały powstrzymać prezydenta Turcji od wydania armii rozkazu wejścia do Syrii, aby spacyfikować tam syryjskich Kurdów z YPG, sojuszników USA, ale zdaniem Ankary zdeklarowanych terrorystów. Od tego czasu nastrój prezydenta USA uległ znacznej zmianie i nazwał prezydenta Recepa Erdogana przyjacielem.

W pojednawczym liście wysłanym do Ankary w ubiegłym tygodniu Donald Trump proponował, jak pisze „Washington Post", zawarcie porozumienia handlowego na 100 mld dol. oraz umieszczenie Turcji na liście państw oczekujących na dostawy amerykańskich supermaszyn F-35. Ceną za powrót do swego rodzaju normalności w relacjach miałaby być rezygnacja Ankary z kontraktu zawartego z Rosją na zakup systemów antyrakietowych S-400. Dwie baterie rosyjskiej broni są już w Turcji i system miałby zacząć działać w kwietniu przyszłego roku. Całość kontraktu opiewa na 2,5 mld dol.

– Porozumienie w tej sprawie jest teoretycznie możliwe, pod warunkiem że Turcja nie zakupi więcej baterii S-400, a już posiadanych nie wprowadzi do systemu obrony, a USA z kolei uchylą nie tylko zakaz sprzedaży F-35, ale i umożliwią Turcji zakup systemów antyrakietowych Patriot – przekonuje „Rzeczpospolitą" prof. Ilter Turan, politolog z uniwersytetu Bilgi w Stambule.

Prezydent Erdogan przed spotkaniem z Donaldem Trumpem oświadczył, że liczy na porozumienie w tej sprawie. Problem jest jednak poważny, bo Kongres czyni starania, aby nałożyć sankcje gospodarcze na Turcję.

Zgodne z ustawą o przeciwdziałaniu wrogom Ameryki poprzez sankcje (CAATSA) powinny one zostać nałożone na kraje, które zaopatrują się w rosyjską broń. Zostały już uchwalone przez Izbę Reprezentantów i czekają na zatwierdzenie przez Senat. Obejmują embargo na dostawę broni, zamrożenie kont w amerykańskich bankach przez wielu tureckich oficjeli w tym zięcia Erdogana, a także zakaz wjazdu do USA, m.in. tureckiego ministra obrony.

Groźba amerykańskich sankcji zadziałała już raz w niedawnej przeszłości w sprawie mieszkającego w Turcji pastora Andrew Brunsona. Został zwolniony z aresztu, w którym się znalazł oskarżany o współpracę z separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) oraz uczestnikami zamachu stanu w 2016 roku.

Dla prezydenta Turcji niezwykle ważne jest przekonanie Trumpa do swych racji w sprawie inwazji w Syrii. Armia turecka zmusiła już siły kurdyjskie YPG do wycofania się na bezpieczną odległość, przy czym to rosyjska żandarmeria pilnuje, aby bojownicy YPG pozostawali z dala od granic Turcji.

Recep Erdogan spodziewa się, że amerykański prezydent zmieni zdanie w sprawie zaproszenia do Białego Domu gen. Mazluma Kobane'a, dowódcy sił kurdyjskich w Syrii.

Taka nobilitacja kurdyjskiego dowódcy jest nie do pogodzenia z turecką racją stanu, która zakłada, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Turcji są aspiracje niepodległościowe Kurdów w Turcji wspieranych przez Kurdów syryjskich. Na takim założeniu opiera się cała strategia organizacji tzw. strefy bezpieczeństwa wzdłuż granicy tureckiej sięgającej 30 km w głąb Syrii.

Sprawy te daleko nie wyczerpują katalogu problemów turecko-amerykańskich. Ankara nie zrezygnowała nigdy z żądań ekstradycji rezydującego w Pensylwanii Fethullaha Gülena, islamskiego kaznodziei, który jej zdaniem miał stać za nieudanym zamachem stanu w 2016 roku.

W stolicy USA panuje od dawna atmosfera niesprzyjająca pojednaniu z Turcją. Niedawno Izba Reprezentantów uznała ogromną większością głosów rzeź Ormian w czasach Imperium Osmańskiego za ludobójstwo. Była to reakcja na brutalne działania Turcji wobec Kurdów w Syrii.

Prezydent Donald Trump ma wiele życzliwości do człowieka, którego w niedawnym liście wzywał, aby „nie był głupcem" i nie udawał twardziela, grożąc przy tym zniszczeniem tureckiej gospodarki.

Takie słowa miały powstrzymać prezydenta Turcji od wydania armii rozkazu wejścia do Syrii, aby spacyfikować tam syryjskich Kurdów z YPG, sojuszników USA, ale zdaniem Ankary zdeklarowanych terrorystów. Od tego czasu nastrój prezydenta USA uległ znacznej zmianie i nazwał prezydenta Recepa Erdogana przyjacielem.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego: Politycy PO na żelaznej miotle fruną do Brukseli
Polityka
Co z Ukraińcami w wieku poborowym, którzy przebywają w Polsce? Stanowisko MON
Polityka
Sejm podjął decyzję w sprawie języka śląskiego