Łukaszenko grozi Moskwie, że zacznie sprowadzać ropę z Polski

Aleksander Łukaszenko zagroził Moskwie, że zrezygnuje z rosyjskiego surowca i zacznie sprowadzać ropę z Polski.

Publikacja: 29.09.2019 18:40

Łukaszenko grozi Moskwie, że zacznie sprowadzać ropę z Polski

Foto: shutterstock

Białoruskie władze próbowały sprowadzać już ropę z Azerbejdżanu, a nawet z Wenezueli, z której trafiała na Białoruś poprzez rurociąg Odessa-Brody. Z powodu niższej ceny Mińsk wracał jednak do rosyjskiego surowca, a w ubiegłym roku sprowadzono 18 mln ton ropy, czyli tyle, ile przerobiły w w 2018 r. dwie białoruskie rafinerie w Mozyrzu i Nowopołocku.

Na własne potrzeby w kraju zostało jedynie około 6 mln ton ropy, resztę w postaci gotowego paliwa Białoruś sprzedała m.in. Ukrainie, Holandii i Wielkiej Brytanii. Mińsk zarobił na tym niemal 6,5 mld dolarów, mniej więcej tyle (6,8 mld) musiał zapłacić za całą importowaną z Rosji ropę. Rurociąg „Przyjaźń" (Drużba) od lat był dla władz w Mińsku jednym z głównych źródeł dochodu. W ubiegłym roku Białoruś płaciła za baryłkę rosyjskiej ropy około 48 dolarów, gdy średnia cena surowca na światowym rynku wynosiła niemal 70 dolarów. Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać po tym, jak od 1 stycznia w Rosji zaczął obowiązywać tzw. manewr podatkowy i cena ropy dla białoruskich rafinerii zaczęła piąć się w górę, a w ciągu najbliższych lat ma zrównać się ze światową.

W czwartek rządzący od ponad ćwierćwiecza prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenko oświadczył, że kupowanie rosyjskiej ropy jest co raz mniej opłacalne. Mówił, że Białoruś rozważa zakup ropy spoza Rosji. Prezydent wspomniał m.in. o ropie z Iranu, USA, Arabii Saudyjskiej czy Emiratów Arabskich. Oświadczył, że chodzi o co najmniej 20–25 mln ton ropy rocznie.

– Najbardziej opłacalny kierunek jest z Gdańska – z Polski do Białorusi. Zrobimy trójnik i do dwóch rafinerii będziemy dostarczać jednocześnie – oświadczył, cytowany przez białoruską agencję BiełTA.

Wymieniał też porty Litwy i Łotwy. W tym celu, jak stwierdził, Białoruś „zabierze" dwie gałęzie rurociągu „Przyjaźń". Jedna z nich biegnie poprzez Polskę do Niemiec.

Moskwa milczy, a pod dużym znakiem zapytania pozostaje tzw. mapa drogowa w sprawie „głębszej integracji" Białorusi i Rosji, którą Łukaszenko razem z Putinem mieli podpisać w grudniu.

Dokument wciąż pozostaje niejawny, ale z przecieków medialnych wynika, że podpisując go, Łukaszenko de facto zgodziłby się na całkowite pochłonięcie białoruskiej gospodarki przez rosyjską. Chodzi m.in. o wspólną politykę podatkową i fiskalną, a nawet o wspólną służbę celną. Nieoficjalnie mówiło się też o wspólnej walucie. Problem polega na tym, że Białoruś domaga się, by najpierw Rosja zgodziła się na rekompensatę strat związanych z tak zwanym manewrem podatkowym, przez który Mińsk do 2024 roku straci 10 mld dolarów. W tle pozostaje też konflikt w sprawie przyszłorocznej ceny gazu, za którego metr sześcienny Białoruś płaci obecnie ok. 126 dolarów. Wcześniej Łukaszenko mówił, że cena błękitnego surowca dla Białorusi powinna być „jak w Smoleńsku" (ok. 70 dol za m3).

– Te czasy się skończyły. Bez realnej głębszej integracji nie będzie żadnego wsparcia i tanich surowców. Rosja przekonała się, że Białoruś nie zachowuje się jak sojusznik, jeżeli chodzi o kwestie polityki zagranicznej, np. w sprawie aneksji Krymu. Co więcej, Łukaszenko naszym kosztem robi interesy z Ukraińcami – mówi „Rzeczpospolitej" Andriej Suzdalcew z prestiżowej moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomii. – Obecnie Mińsk liczy, że Zachód da mu zniżkę na ropę, by skłócić go z Rosją. Rosja sobie poradzi, ponieważ ma inne rurociągi i sprzeda ropę komuś innemu – dodaje.

Białoruskie władze tymczasem zapewniają, że białoruski odcinek rurociągu „Przyjaźń" jest gotowy do przyjmowania ropy z Polski. Jeszcze w czerwcu białoruska spółka Belnieftehim podawała, że do Rosji rewersem cofnięto 450 tys. ton zabrudzonej ropy, która w maju trafiła do rurociągu „Przyjaźń", narażając na straty białoruskie i polskie rafinerie.

Spółka podawała wtedy, że ropę cofnięto w polskim punkcie Adamowo, który leży tuż przy granicy z Białorusią. Warszawa na razie milczy, głos zabiera natomiast Kazachstan. Deklaruje, że sprzeda Białorusi ropę, ale pod warunkiem, że Mińsk nie będzie reeksportować surowca oraz wytworzonych z niego paliw.

Białoruskie władze próbowały sprowadzać już ropę z Azerbejdżanu, a nawet z Wenezueli, z której trafiała na Białoruś poprzez rurociąg Odessa-Brody. Z powodu niższej ceny Mińsk wracał jednak do rosyjskiego surowca, a w ubiegłym roku sprowadzono 18 mln ton ropy, czyli tyle, ile przerobiły w w 2018 r. dwie białoruskie rafinerie w Mozyrzu i Nowopołocku.

Na własne potrzeby w kraju zostało jedynie około 6 mln ton ropy, resztę w postaci gotowego paliwa Białoruś sprzedała m.in. Ukrainie, Holandii i Wielkiej Brytanii. Mińsk zarobił na tym niemal 6,5 mld dolarów, mniej więcej tyle (6,8 mld) musiał zapłacić za całą importowaną z Rosji ropę. Rurociąg „Przyjaźń" (Drużba) od lat był dla władz w Mińsku jednym z głównych źródeł dochodu. W ubiegłym roku Białoruś płaciła za baryłkę rosyjskiej ropy około 48 dolarów, gdy średnia cena surowca na światowym rynku wynosiła niemal 70 dolarów. Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać po tym, jak od 1 stycznia w Rosji zaczął obowiązywać tzw. manewr podatkowy i cena ropy dla białoruskich rafinerii zaczęła piąć się w górę, a w ciągu najbliższych lat ma zrównać się ze światową.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Młodzi samorządowcy z szansami na nowe otwarcie
Polityka
Sondaż: Polacy nie wierzą, że Andrzej Duda może zostać liderem prawicy w Polsce?
Polityka
Nowy prezydent Krakowa będzie rządził gorzej bez Łukasza Gibały?
Polityka
"Jest pan świnią". Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania komisji śledczej