– Jest mu potrzebne Boże błogosławieństwo i wsparcie do jak najlepszej posługi – tłumaczy ks. Bogdan Bartołd, proboszcz warszawskiej archikatedry św. Jana, gdzie takie nabożeństwo w intencji prezydenta i ojczyzny odbędzie się o 11.45 w czwartek.
Podobne msze będą w całej Polsce, choćby w Miętnem pod Garwolinem, w kościele Michała Archanioła w Polkowicach czy Ojca Pio w Poznaniu.
W Tarnowie w kościele św. Stanisława Kostki wierni będą się modlić o „Boże błogosławieństwo, potrzebne łaski i dary Ducha Świętego w kierowaniu losami Ojczyzny dla Pana Prezydenta Andrzeja Dudy", a w kościele św. Judy Tadeusza i Antoniego Padewskiego w Obornikach Śląskich, by „Opatrzność Boża wspomagała prezydenta we wszystkich działaniach, a Matka Boża, Królowa Polski, chroniła przed wszelkim złem".
Kto dał na mszę? – Nie wiem, byłem na urlopie – mówi proboszcz, ks. Jacek Wawrzyniak, ale dodaje, że wierni mają prawo się modlić za każdego.
Masowe msze w intencji prezydenta to nowa tradycja? – Nie – mówi ks. Bartołd. – Msze na inaugurację były u nas i za czasów Lecha Kaczyńskiego, i Bronisława Komorowskiego. Dodaje, że nie pamięta, jak było w przypadku Aleksandra Kwaśniewskiego, bo nie był wtedy proboszczem katedry. – To normalne, że modlimy się za nowego prezydenta – uważa.
Politolog dr hab. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego mówi jednak, że w czasach II Rzeczpospolitej, zwłaszcza po 1926 roku, takich mszy nie było.
– Wtedy panowały dość napięte stosunki między władzami państwowymi a Kościołem – tłumaczy. Dodaje, że choć stosunki rządu z episkopatem nie były najgorsze, to jednak księża w terenie wspierali różne odłamy ruchu narodowego.