Schetyna ma rację, to znaczy liderem powinien być ktoś, kto zasiada w parlamencie. W tym sensie, jeśli chodzi o logikę działań, Schetyna ma rację. Problem polega na tym, że nie ma tego lidera. I różnica między mną a Schetyną polega na tym, że ja – Władysław Frasyniuk – jestem raz w miesiącu, a Schetyny nie ma od półtora roku.
Na czym polega pana zdaniem to, że opozycja nie działa tak, jak powinna?
Wystarczy spojrzeć na strony internetowe partii opozycyjnych, które zasiadają w parlamencie. Mówię to od paru miesięcy – wbrew temu, co twierdzi Schetyna, że jestem aktywny raz na miesiąc. I nie widać tam tego zagrożenia. Trzeba wsłuchać się w głosy profesorów prawa, że gdyby zebrać wszystkie te ustawy PiS, to mamy prawo stanu wyjątkowego. Jak spojrzymy na stronę PO czy Nowoczesnej, PSL, to szczerze mówiąc, głęboko się zastanawiam, czyje i jakie interesy reprezentują te partie.
Nie jest pan zbyt surowy dla partii opozycyjnych? Działają przecież w dość trudnych warunkach.
Poza ostatnim zrywem Nowoczesnej, która postanowiła wrócić do programu adresowanego do swojego elektoratu, nie widać ani zagrożenia, ani np. pokazania, czym różniłaby się Polska Platformy od tej rządzonej przez PiS. Są takie, powiedziałbym, celebryckie informacje. Przewodniczący spotkał się, przewodniczący przyjął, przewodniczący podziękował, przewodniczący powiedział. Nic tam nie ma. Nie ma żadnej oferty.
A problemem nie jest też rozdrobnienie, podział?