– Prochorow i bliscy mu ludzie są naprawdę wystraszeni, dlatego że świetnie rozumieją, że rozgniewali Pierwszego – mówią na Kremlu.
Władimira Putina miała rozzłościć seria dziennikarskich śledztw gazety RBK, m.in. na temat majątku Kateriny Tichonowej (Kreml konsekwentnie zaprzecza, by to była córka prezydenta) i Kiriła Szamałowa (władze równie konsekwentnie nie przyznają, by był on zięciem prezydenta). Jednak po opublikowaniu artykułu o Szamałowie „nastąpiła seria telefonów do szefostwa redakcji z Kremla". Putina szczególnie miało wyprowadzić z równowagi jego zdjęcie, jakim zilustrowano artykuł o aferze Panama Papers.
– Decyzję o zmianie właściciela (holdingu) podjęto na wysokim szczeblu – twierdzą moskiewscy dziennikarze, powołując się na urzędników z Kremla.
Właścicielem RosBinzes-Konsulting (RBK) jest multimiliarder Michaił Prochorow, który był kontrkandydatem Putina w wyborach prezydenckich w 2012 r. Zajął wtedy trzecie miejsce (drugie w Moskwie i Petersburgu), zdobywając 7,98 proc. głosów. Według „Forbesa" jego majątek wynosi 7,7 mld dolarów, co daje mu 14. miejsce na liście rosyjskich bogaczy.
– Prochorow nie odbiera telefonów od nikogo. Poprzednio tylko raz mu się to przydarzyło, gdy miał wpadkę w Courchevel – powiedział internetowemu wydaniu Gazeta.ru jeden z biznesmenów. Zimą 2007 r. francuska policja aresztowała go w ulubionym alpejskim miejscu wypoczynku rosyjskich oligarchów, zarzucając mu stręczycielstwo. Po roku śledztwo umorzono.