Chodzi o tzw. grupę batalionową NATO, w skład której wejdą żołnierze z USA, Wielkiej Brytanii oraz Rumunii. Jednostka będzie liczyła ok. 900 żołnierzy, którzy mają strzec tzw. przesmyku suwalskiego – miejsca, w którym w przypadku wojny Rosjanie mogą próbować przebijać się z Białorusi do obwodu kaliningradzkiego. W ten sposób odetną kraje bałtyckie od reszty NATO. Na strategiczne znaczenie tego miejsca wskazywał kilka miesięcy temu gen. Frederick „Ben" Hodges, dowódca amerykańskich sił lądowych w Europie.
– Żołnierze z tej grupy znajdą się w Orzyszu jeszcze w marcu – mówi „Rzeczpospolitej" ppłk Szczepan Głuszczak z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. W skład jednostki wejdzie 2. Pułk Kawalerii z Viseck w Bawarii wyposażony w transportery opancerzone Styker. Dowództwo dywizji, odpowiedzialne także za podobne bataliony na Litwie, Łotwie i Estonii, znajdzie się w Elblągu.
Z naszych informacji wynika, że Amerykanie i Brytyjczycy mają przybyć do Orzysza drogą lądową, a żołnierze z Rumuni – koleją.
Niedawno Amerykanie przeprowadzili w tym miejscu rekonesans. Odbył się także test, który sprawdzał, czy drogami znajdującymi się w okolicach przesmyku da się transportować ciężki sprzęt, np. czołgi.
Przybycie kolejnej grupy wojsk sojuszniczych związany jest ze wzmocnieniem wschodniej flanki NATO. Ustalono to w czasie ubiegłorocznego szczytu w Warszawie. Jest to odpowiedź sojuszu na agresję Rosji na Ukrainę i działania lotnictwa rosyjskiego w basenie Morza Bałtyckiego.