Trolle Putina w grze o Biały Dom

Miliony Amerykanów padły w 2016 r. ofiarą propagandy Kremla – dowodzą raporty mediów społecznościowych.

Aktualizacja: 30.01.2018 14:36 Publikacja: 29.01.2018 18:15

Kampania wyborcza 2016 roku pamiętana jest z tweetów Trumpa. Jednak Twitter – co przyznają jego szef

Kampania wyborcza 2016 roku pamiętana jest z tweetów Trumpa. Jednak Twitter – co przyznają jego szefowie – był niemal równie skutecznie wykorzystywany przez Kreml

Foto: ROL

Relacja z Nowego Jorku

Za znaczną częścią dyskusji społecznych i politycznych w mediach społecznościowych oraz inicjowanych tam wydarzeń odpowiedzialni byli użytkownicy związani z kręgami kremlowskimi.

W miesiącach przed wyborami prezydenckimi w 2016 r. na Facebooku powstało 13 publicznych kont, powiązanych z Internet Reserach Agency – rosyjskim podmiotem odpowiedzialnym za rozprzestrzenianie informacji sterowanych przez Kreml i mających na celu wpłynięcie na wynik wyborów.

Agencja ta czasem nazywana jest „farmą trolli", bo zatrudnia ludzi, którzy za pomocą fałszywych kont sterują dialogiem w mediach społecznościowych.

Farma trolli

Oprócz inspirowania dyskusji tworzyli zapowiedzi i zaproszenia na polityczne wydarzenia, które zobaczyło 338 300 osób; ponad 62 500 wskazało chęć uczestniczenia w nich poza wirtualną rzeczywistością, a tysiące innych wyraziło zainteresowanie nimi. Takie dane znalazły się w raporcie Facebooka przekazanym senackiej komisji ds. wywiadu i opublikowanym w ubiegłym tygodniu.

Nie da się określić, ile osób stawiło się na wiecach wyborczych anonsowanych przez Kreml na Facebooku. Gazeta „The Hill" podaje, że na jedno takie zgromadzenie w Nowym Jorku przyszło prawie 10 tysięcy osób.

Facebook natomiast już wcześniej sam ujawnił szczegóły dotyczące wydarzeń z 21 maja 2016 r., jakie miały miejsce w Teksasie, i które zostały zainicjowane za pomocą tego właśnie portalu. Grupa o nazwie Heart of Texas zwołała wiec pod hasłem „Koniec z islamizacją Teksasu". Inna grupa, również sterowana przez podmioty mające powiązania z Kremlem, zapraszała zaś na pikietę „Chrońmy wiedzę islamu" – która miała się odbyć w tym samym miejscu i w tym samym czasie. Tak doszło do spotkania dziesiątków ludzi o przeciwnych poglądach. Na szczęście nie doszło do starć.

– To niebywałe. Nie tylko udało im się wpłynąć na świadomość ludzi, ale nawet skłonić ich do podjęcia działania. Robili to cały czas i skutecznie – stwierdził Clinton Watts, były agent FBI, w wywiadzie dla „Washington Post".

Miliony oszukanych

Facebook to tylko jeden z portali, poprzez które na Amerykanów oddziaływały rosyjskie podmioty. W dziesięciu tygodniach poprzedzających wybory prezydenckie co najmniej 677 tys. mieszkańców USA za pomocą Twittera śledziło, reagowało lub dzieliło się wiadomościami rozpowszechnianymi przez rosyjski rząd. Konta te miały swoją „ludzką" tożsamość. Przykładowo, jedno z nich o nazwie @lilaastrs wydawało się należeć do urodziwej Lilii Hernandez, lubiącej ubrania w kropki, ale posiadającej skrajnie konserwatywne poglądy polityczne.

Takich kont pod egidą Internet Research Agency na tym portalu funkcjonowało aż 3814. Tylko w ciągu dziesięciu tygodni przed wyborami pojawiło się na nich ponad 175 tysięcy wpisów, których widoczność wzmocniło ponad 50 tysięcy „automatycznych kont". Jeżeli pomnożyć dane z 10 tygodni przez kilkanaście miesięcy, to okaże się, że wpływ podmiotów rosyjskich na świadomość amerykańskich użytkowników tego portalu był całkiem spory.

Facebook natomiast podawał, że informacje rozpowszechniane tam przez 470 kont związanych z podmiotami rosyjskimi w ciągu dwóch lat przed wyborami dotarły do ponad 126 milionów Amerykanów, czyli ponad jednej trzeciej narodu. Do ponad 10 milionów ludzi dotarły reklamy opłacane przez sterowane konta.

„To pokazuje, jak bardzo Rosja starała się zbudować trwałe stosunki z poszczególnymi grupami społeczeństwa amerykańskiego" – zauważa cytowany przez „Washington Post" Jonathan Albright z Tow Center for Digital Journalism na nowojorskim Columbia University.

Groźba dla świata

„Nigdy bym nie przypuszczał, że dałem się Rosji nabrać" – napisał 65-letni emeryt z Michigan na Twitterze „Huffington Post".

Jak miliony ludzi dało się nabrać? W ubiegłym tygodniu Twitter na kilku przykładach pokazał, w jaki sposób strona rosyjska wpływała na świadomość amerykańskich użytkowników portalu. Wśród nich są żartobliwe wpisy, jak ten z 10 października zawierający zdjęcie Billa i Chelsea Clinton z zafrasowanymi minami, śledzących debatę kandydatów na prezydenta. Pod zdjęciem podpis: „Nie są potrzebne sondaże... Donald Trump wygrał! Można to wyczytać z twarzy Billa Clintona".

Inny wpis z 6 listopada 2016 r. przedstawia zdjęcie ówczesnego dyrektora FBI Jamesa Comeya, a pod nim sugestia: „Podziel się tym wpisem, jeżeli uważasz, że dyrektor FBI powinien zostać postawiony w stan oskarżenia za blokowanie śledztwa i wspieranie przestępcy" – brzmi hasło nawiązujące do afery, jaka wybuchła wokół Hillary Clinton i jej e-maili. Są też wpisy agitujące za Donaldem Trumpem, jak ten przedstawiający mężczyznę w czarnej koszulce, na której jest następujący napis: „Obama powiedział, że maniakalnie trzymam się broni, religii, niechęci do innych ludzi oraz imigrantów; Hillary nazwała mnie beznadziejnym, terroryści – niewiernym. Trump mnie nazywa Amerykaninem".

Tego rodzaju posty były powielane, a pod nimi pojawiały się komentarze zagorzałych zwolenników Trumpa oraz przeciwników Hillary Clinton, wzmacniając przesłanie Kremla.

Google, który również użyczył swoich platform społecznościowych rosyjskim trollom, broni się, iż „trudno mu było odróżnić fałszywe konta propagujące politykę Kremla od tych należących do prawdziwych aktywistów". – Mamy tu do czynienia z dylematem, który zahacza o wolność słowa i dostęp do informacji – tłumaczył się przedstawiciel Google'a w senackiej komisji.

Odebrał jednak rosyjskiemu koncernowi informacyjnemu RT możliwość nadawania płatnych treści na YouTube. Facebook zaś zerwał współpracę z mającą swoją siedzibę w Moskwie Kaspersky Labs, która za pomocą swego oprogramowania antywirusowego szpiegowała komputery Amerykanów.

Natomiast Twitter przyznał, iż „propaganda, którą szerzyły [konta sterowane przez Rosję] to wyzwanie dla demokratycznych społeczności na całym świecie". ©?

Relacja z Nowego Jorku

Za znaczną częścią dyskusji społecznych i politycznych w mediach społecznościowych oraz inicjowanych tam wydarzeń odpowiedzialni byli użytkownicy związani z kręgami kremlowskimi.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD