„To pokazuje, jak bardzo Rosja starała się zbudować trwałe stosunki z poszczególnymi grupami społeczeństwa amerykańskiego" – zauważa cytowany przez „Washington Post" Jonathan Albright z Tow Center for Digital Journalism na nowojorskim Columbia University.
Groźba dla świata
„Nigdy bym nie przypuszczał, że dałem się Rosji nabrać" – napisał 65-letni emeryt z Michigan na Twitterze „Huffington Post".
Jak miliony ludzi dało się nabrać? W ubiegłym tygodniu Twitter na kilku przykładach pokazał, w jaki sposób strona rosyjska wpływała na świadomość amerykańskich użytkowników portalu. Wśród nich są żartobliwe wpisy, jak ten z 10 października zawierający zdjęcie Billa i Chelsea Clinton z zafrasowanymi minami, śledzących debatę kandydatów na prezydenta. Pod zdjęciem podpis: „Nie są potrzebne sondaże... Donald Trump wygrał! Można to wyczytać z twarzy Billa Clintona".
Inny wpis z 6 listopada 2016 r. przedstawia zdjęcie ówczesnego dyrektora FBI Jamesa Comeya, a pod nim sugestia: „Podziel się tym wpisem, jeżeli uważasz, że dyrektor FBI powinien zostać postawiony w stan oskarżenia za blokowanie śledztwa i wspieranie przestępcy" – brzmi hasło nawiązujące do afery, jaka wybuchła wokół Hillary Clinton i jej e-maili. Są też wpisy agitujące za Donaldem Trumpem, jak ten przedstawiający mężczyznę w czarnej koszulce, na której jest następujący napis: „Obama powiedział, że maniakalnie trzymam się broni, religii, niechęci do innych ludzi oraz imigrantów; Hillary nazwała mnie beznadziejnym, terroryści – niewiernym. Trump mnie nazywa Amerykaninem".
Tego rodzaju posty były powielane, a pod nimi pojawiały się komentarze zagorzałych zwolenników Trumpa oraz przeciwników Hillary Clinton, wzmacniając przesłanie Kremla.
Google, który również użyczył swoich platform społecznościowych rosyjskim trollom, broni się, iż „trudno mu było odróżnić fałszywe konta propagujące politykę Kremla od tych należących do prawdziwych aktywistów". – Mamy tu do czynienia z dylematem, który zahacza o wolność słowa i dostęp do informacji – tłumaczył się przedstawiciel Google'a w senackiej komisji.