W dorocznym raporcie Human Rights Watch stwierdziła, że nacisk rosyjskich władz na użytkowników internetu, wolność słowa i niezależne organizacje „przyjął zatrważające formy".
Cała seria ustaw o „organizacjach niepożądanych" (w Rosji) i „zagranicznych agentach" doprowadziła przerwania działalności przez kilkadziesiąt instytucji.„Władze prowadzą kampanię propagandową demonizująca grupy obrony praw człowieka otrzymujące finansowanie z zagranicy" – powiedział Tatiana Łoszkina odpowiadająca za Rosję w Human Rigts Watch.
„Obrońcy praw człowieka przedstawiani są jako wrogowie narodu, którzy za pieniądze zagranicznych władców prowadzą antyrosyjską działalność" – dodała.
Jednocześnie władze próbują zapanować nad ostatnią przestrzenią wolności – internetem. W ciągu 2015 roku wszczęto kilkadziesiąt śledztw przeciw blogerom i internautom za opinie prezentowane w sieci. Przede wszystkim za krytykę okupacji Krymu, ale też za udostępniania cudzych informacji dotyczących np. ukraińskiego „Prawego Sektora".
Do zupełnego podziemia zeszły środowiska LGBT, będące zarówno celem osobnego ataku propagandowego, jak i obrywające przy okazji innych konfliktów. Rosyjscy politycy powszechnie na przykład używają pogardliwego wyrażenia „gEjropa" (w swobodnym tłumaczeniu – „pedalska Europa") jako synonimu Zachodu i Unii Europejskiej.