W ostatnią sobotę odbył się zarząd Nowej Lewicy, który zdecydował o utworzeniu dwóch frakcji w ramach partii – SLD i Wiosny. To element procesu zjednoczeniowego tych dwóch partii, który ma zakończyć się jesienią.
Włodzimierz Czarzasty przed posiedzeniem zarządu zawiesił w prawach członka partii sześcioro „buntowników”, w tym posła Tomasza Trelę, co oznaczało ich zawieszenie w samym zarządzie (liczącym 25 osób). Później – już w trakcie zarządu – zawiesił kolejnych dwóch. Ostatecznie zarząd przegłosował powołanie dwóch frakcji, co było kluczowym elementem porozumienia z Wiosną. To porozumienie nie podoba się części działaczy, bo – jak twierdzą – oznacza osłabienie SLD na rzecz mniej znaczącej grupy Roberta Biedronia.
Dowiedz się więcej: Starcie o duszę Lewicy
- Grubego dymu nie ma, jest rzeczywiście trochę dymu - komentował w piątek w Radiu Wrocław Krzysztof Śmiszek. - Uspokajam wszystkich naszych słuchaczy, wszystkich wyborców Lewicy i sympatyków Lewicy - wszystko idzie w dobrym kierunku - dodał już na poważnie wiceprzewodniczący Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego Lewicy.
- Jesteśmy w połowie kadencji i trochę jest tak, że nie tylko Lewica, ale wszystkie inne partie, porządkują swoje sprawy, troszeczkę zajmują się sobą, troszeczkę rozwiązują swoje problemy. Ale też pamiętajmy, że bycie w partii politycznej, ale też bycie w polityce, to także realizacja własnych ambicji. 9 października Lewica będzie miała wielkie święto programowe, święto zjednoczeniowe, będziemy wybierać nowe władze, no i powoli ujawniają się ambicje. Ktoś chce zostać przewodniczącym, kto chce zostać wiceprzewodniczącym. To jest normalna, zwykła walka o władzę. To jest naturalne - tłumaczył działacz Wiosny.