Na początku stycznia pojawiły się doniesienia medialne, że trzej synowie byłej minister rozwoju Jadwigi Emilewicz brali udział w zgrupowaniu narciarskim w powiecie tatrzańskim. Licencje, które - po tym, jak rząd z uwagi na epidemię koronawirusa zamknął stoki - by ich do tego uprawniały miały się pojawić w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po tym, jak dziennikarze o nie spytali. Przewodniczący komisji licencyjnej PZN Jakub Michalczuk powiedział wówczas, że jeżeli nazwiska nie widać w systemie PZN, to dany zawodnik nie ma licencji. Według doniesień, w chwili korzystania ze stoku żaden syn polityk nie miał aktualnej licencji.

Emilewicz we wtorek, w rozmowie z Interią, przeprosiła za swoje zachowanie. Zapewniała jednak, że jej synowie „nie musieli” mieć licencji. - Przepisy epidemiologiczne z grudnia 2020 mówią, że posiadanie licencji nie jest warunkiem udziału w zgrupowaniu - przekonywała.

W chwili korzystania ze stoku żaden syn polityk nie miał aktualnej licencji. Emilewicz wystąpiła o nie dopiero po zainteresowaniu telewizji. Z dostępnego w internecie wykazu PZN wynika obecnie, że synowie byłej wicepremier posiadają licencje o kolejnych numerach. W TVN24 była wicepremier tłumaczyła, że „choć licencji nikt od dzieci nie wymagał, ponieważ licencje miała szkoła, instruktorzy, a dzieci są od lat członkami licencjonowanego klubu, to postanowiła je zrobić przed kolejnymi zawodami”. - W sobotę po naszym wyjeździe chłopcy byli zapisani na zawody w Szczawnicy - dodała.

Emilewicz nie ukrywała, że o licencje wystąpiła po reportażu. - Już po publikacji artykułu zadzwoniłam do Warszawskiego Okręgowego Związku Narciarskiego i rozmawiałam z prezesem, mecenasem Ludwikiem Żukowskim. On po publikacji rozporządzenia Rady Ministrów z 21 grudnia w sprawie nowych ograniczeń przygotował interpretację tych przepisów. Powiedział mi, że licencje powinien mieć klub oraz instruktorzy, a dzieci mają być członkami klubu. Moje dzieci wedle mojej najlepszej wiedzy nie musiały mieć licencji. Jednakże, choć nie naruszyłam prawa, to złamałam obyczaj i za to przepraszam. Jeszcze raz powtarzam, to był błąd, nie powinniśmy byli jechać. Mam nadzieję, że uda mi się go odpracować i zasłużyć ponownie na dobre oceny – tym razem w roli posłanki z Poznania - powiedziała.

Według reportażu, w chwili korzystania ze stoku żaden syn polityk nie miał aktualnej licencji.

Z dostępnego w internecie wykazu PZN wynika obecnie, że synowie byłej wicepremier posiadają licencje o kolejnych numerach.