USA: Wybory na Białorusi nie były ani wolne, ani uczciwe

Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo w wydanym oświadczeniu stwierdził, że niedzielne wybory prezydenckie na Białorusi nie były ani wolne, ani uczciwe. Potępił też stosowanie przemocy wobec protestujących i zatrzymania demonstrantów.

Publikacja: 10.08.2020 23:37

USA: Wybory na Białorusi nie były ani wolne, ani uczciwe

Foto: AFP

"Stany Zjednoczone są głęboko zaniepokojone przebiegiem wyborów prezydenckich na Białorusi z 9 sierpnia, które nie były ani wolne, ani uczciwe" - czytamy w oświadczeniu szefa amerykańskiej dyplomacji.

W tekście Mike Pompeo zwrócił uwagę na utrudnianie kandydatom startu w wyborach, uniemożliwianie pracy niezależnym obserwatorom, zastraszanie kandydatów opozycji oraz zatrzymania "pokojowych demonstrantów i dziennikarzy".

Sekretarz stanu wyraził ubolewanie, że przedstawiciele OBWE nie otrzymali we właściwym terminie zaproszenia do obserwowania wyborów. Podkreślił, że wolne i uczciwe wybory, "prawdziwie przeprowadzone", są podstawą mandatu każdej władzy.

"Wzywamy władze Białorusi do respektowania prawa obywateli do uczestniczenia w zgromadzeniach, powstrzymania się od używania siły oraz zwolnienia bezprawnie zatrzymanych. Stanowczo potępiamy trwającą przemoc wobec protestujących oraz zatrzymania zwolenników opozycji, jak również wyłączanie dostępu do internetu w celu uniemożliwienia Białorusinom rozpowszechniania informacji o wyborach i demonstracjach" - głosi oświadczenie Departamentu Stanu.

Zapewniając o przyjaźni żywionej dla Białorusi przez USA, Pompeo dodał, że Stany Zjednoczone wspierają białoruską niepodległość i suwerenność, a także "dążenia narodu białoruskiego do demokratycznej, dostatniej przyszłości". Zdaniem sekretarza stanu, by osiągnąć te cele władze Białorusi muszą poprzez czyny udowodnić swe zaangażowanie w procesy demokratyczne i szanowanie praw człowieka.

Według wstępnych wyników podanych przez miejscową Centralną Komisję Wyborczą, w niedzielnych wyborach prezydenckich rządzący krajem od 1994 r. Aleksander Łukaszenko uzyskał 80,08 proc. głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 10,09 proc. Kandydatka opozycji, żona aresztowanego pod koniec maja popularnego blogera Siarheja Cichanouskiego ogłosiła, że nie uznaje oficjalnych wyników. Stwierdziła, że to ona jest zwyciężczynią wyborów.

W poniedziałek Cichanouska zjawiła się w siedzibie Centralnej Komisji Wyborczej, by złożyć skargę. - Wyniki wyborów ogłoszone przez szefową CKW powinny zostać uznane za nieważne - mówiła rzeczniczka Cichanouskiej, Anna Krasulina, przywołując treść wniosku. Sztab kandydatki domagał się ponownego przeliczenia głosów lub unieważnienia wyników z części lokali.

W niedzielę i poniedziałek na ulicach białoruskich miast doszło do demonstracji zwolenników opozycji, oskarżających władze o fałszerstwa. Funkcjonariusze służb mundurowych pacyfikowali protesty.

"Stany Zjednoczone są głęboko zaniepokojone przebiegiem wyborów prezydenckich na Białorusi z 9 sierpnia, które nie były ani wolne, ani uczciwe" - czytamy w oświadczeniu szefa amerykańskiej dyplomacji.

W tekście Mike Pompeo zwrócił uwagę na utrudnianie kandydatom startu w wyborach, uniemożliwianie pracy niezależnym obserwatorom, zastraszanie kandydatów opozycji oraz zatrzymania "pokojowych demonstrantów i dziennikarzy".

Sekretarz stanu wyraził ubolewanie, że przedstawiciele OBWE nie otrzymali we właściwym terminie zaproszenia do obserwowania wyborów. Podkreślił, że wolne i uczciwe wybory, "prawdziwie przeprowadzone", są podstawą mandatu każdej władzy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach
Polityka
Świat zapomniał o Białorusi. Co na to przeciwnicy dyktatora?
Polityka
Wybory do PE. Czy eurosceptycy zatrzymają integrację?